Zagęszcza się sytuacja polityczna w Polsce. Do obiektywnych czynników — takich, jak światowa pandemia i nieuchronny kryzys gospodarczy wywołany już pierwszą falą zachorowań (strach pomyśleć co zrobi druga) dochodzą zawirowania w obozie władzy i nieporadność całej opozycji w budowaniu nowej, atrakcyjnej narracji, którą mogliby „kupić” wyborcy.
Każdego dnia media – jeszcze niezawłaszczone przez rządzących – przynoszą sygnały świadczące, że realizowany przez PiS model partii klientowskiej, nie masowej, daje określony efekt – obsadzanie przez członków rodzin polityków rządzącej partii różnych stanowisk, zawsze bardzo dobrze płatnych, w spółkach skarbu państwa i innych państwowych instytucjach.
Krańcowo bezczelnym posunięciem było nominowanie żony jednego z młodszych polityków rządzącej partii, osoby bez żadnego doświadczenia w biznesie, osoby, której wykształcenie nie miało nic wspólnego z ekonomią na stanowisku prezesa Państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu. To ta agencja miała być siłą sprawczą w reaktywowaniu Stoczni Gdańskiej,
Skala tego przekrętu była tak wielka, że nawet PiS doszedł do wniosku, że to za dużo, za daleko posunięta korupcja polityczna i decyzję po kilku dniach wycofano. Ale trudno, tego nie da się zatrzeć w pamięci, to zostaje. Zwłaszcza że to tylko wierzchołek góry lodowej – cała reszta podobnych decyzji zostaje i wielu innych, równie wybitnych fachowców zajmuje różne ważne stanowiska decyzyjne w gospodarce.
Nie będę zajmował się poszczególnymi sprawami, może lepiej spojrzeć na całość, popatrzeć na państwo jako system, jako na taką całość, której każda część winna przyczyniać się do realizacji celu, stojącego przed tym systemem.
Padło wyżej słowo korupcja – samo słowo pochodzi od łacińskiego słowa corruptio. To oznacza psucie. Korupcja polityczna to psucie państwa. Korupcja polityczna opiera się takich zachowaniach urzędników państwowych, w których kierują się oni korzyścią własną, a nie interesem państwa.
Można prześledzić, jak kształtowały się poglądy na korupcję, poczynając od starożytności, przez oświecenie do współczesności. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do przeczytania krótkiego tekstu Antoniego Z. Kamińskiego w tomie „Socjologia ekonomiczna – przewodnik” pod redakcją Witolda Morawskiego wydanym w 2018 roku przez PWN.
To, z czym mamy do czynienia w Polsce, ta skala nepotyzmu i korupcji uzasadnia, by nazwać ten stan zawładnięciem państwa (state capture). To coś więcej niż zwykła korupcja administracyjna; ta występuje wszędzie, różni się tylko skalą i głębią. Zawładnięcie państwa to pojęcie tłumaczące używane już wcześniej w publicystyce pojęcie „państwa mafijnego”.
Skala i głębia powiązań pomiędzy aparatem władzy a prywatnym interesem jego urzędników jest taka, że możemy mówić o państwie mafijnym. Stworzony został precyzyjny system umożliwiający rządzącym załatwianie swoich interesów w poczuciu pełnego bezpieczeństwa, w przekonaniu, że „ich” system wymiaru sprawiedliwości, rządzony przez ich przedstawiciela nie zrobi im krzywdy.
I nie robi! Przykładów aż nadto — z ostatnio podjętą próbą wpisania do przepisów prawa normy, gwarantującej bezkarność urzędników państwowych za działania sprzeczne z obowiązującym prawem.
Przegrane wybory prezydenckie oznaczają, że po uregulowaniu swoich wewnętrznych spraw Jarosław Kaczyński domknie system. Państwo zostanie zawłaszczone do końca w takich procedurach, że nikt, nawet UE nie będzie miała możliwości do skutecznego przeciwstawiania się. No może poza „wyrzuceniem” Polski ze struktur unijnych. Ale to byłoby spełnienie marzeń rządzącego Polską prezesa.
I na koniec nie spekulacje, nie odsyłanie do wielkich myślicieli i teoretyków — a konkret. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej dysfunkcjonalnego dla systemu, jakim jest każde państwo, nawet nasze, niż różnica w wielkości nakładów, po prostu ilości pieniędzy, jakie państwo przeznacza na Główny Inspektorat Sanitarny i — dajmy na to — Instytut Pamięci Narodowej.
Wydawało mi się, że mnie już nic nie zdziwi, ale myliłem się. Instytut Pamięci Narodowej – instytucja ważna, ale nie najważniejsza, ma budżet sześciokrotnie większy niż GIS: na IPN państwo daje ponad 460 milionów złotych a na PiS 60 i trochę…
Tego nie da się wytłumaczyć, to więcej niż głupota. Słów brakuje…