16 listopada 2024
trybunna-logo

Ocalić stocznię

Związkowcy ze świnoujskiego oddziału Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia ciągle walczą o swój zakład pracy.

Twierdzą, że minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk został wprowadzony w błąd co do jego faktycznej sytuacji, a stocznię powinno się uzdrowić, zatrudniając do zarządu prawdziwych fachowców, a nie sprzedawać.

– Nie możemy się zgodzić na takie pokazywanie naszego oddziału stoczni – mówią związkowcy o sejmowym wystąpieniu ministra, podczas którego świnoujską część MSR Gryfia w Szczecinie przedstawiano jako ten segment, który ciągnie całe przedsiębiorstwo na dno. Przesłali do resortu własne badania, analizy i projekty ratowania zakładu. Skarżą się również na to, że ministerstwo nie dzieli się z nimi żadnymi informacjami dotyczącymi przyszłości stoczni i 1500 zatrudnianych przez nią pracowników. Jeśli coś daje im nadzieję, to postawa marszałka województwa zachodniopomorskiego oraz prezydenta miasta, którzy w przekazanym im liście intencyjnym deklarują zainteresowanie zakupem stoczni. Zapewniają, że gdyby Gryfia została wystawiona do przetargu, a zarząd stoczni poinformował już o wszczęciu procedury zbycia własności i prawa wieczystego użytkowania nieruchomości, to samorząd byłby zainteresowany zakupem i dalszym rozwijaniem, a nie zamykaniem przedsiębiorstwa.

– Minister musi się teraz uderzyć w pierś i przyznać się do błędów – powiedział Bartłomiej Szmyt z NSZZ Solidarność w oddziale świnoujskiej Gryfii, cytowany przez portal gs24.pl. – Prawdopodobnie te złe dane przedstawił ministrowi obecny zarząd MSR Gryfia. A oni walczą o stołki i o pieniądze, nie o stocznię. Zresztą minister teraz też tylko o to walczy.
22 września w Warszawie odbył się protest związkowców przed Ministerstwem Gospodarki w sprawie ratowania stoczni. Zgodnie demonstrowali przedstawiciele różnych organizacji pracowniczych, zrzeszonych w „Solidarności” i w OPZZ, nie tylko stoczniowcy. Wcześniej w obronie stoczni w Świnoujściu oraz w Szczecinie demonstrowali wspólnie działacze związkowi oraz przedstawiciele organizacji socjalistycznych. Podczas wszystkich tych demonstracji zwracano uwagę, że w zachodniopomorskich spółkach rozdawane są synekury, wybrańcy pisowskich polityków łupią majątki publicznych przedsiębiorstw, doprowadzając je na krawędź upadku. Na czele zarządu Gryfii, mówili działacze, postawiony został politolog z wykształcenia, zarząd zakupił nowe limuzyny, a pracownicy nie mają do dyspozycji podstawowych sprzętów – brakuje m.in. wózków transportowych i narzędzi. Podczas protestu kilkaset osób domagało się, by wymienić osoby bez kwalifikacji na prawdziwych, merytorycznie do tego przygotowanych zarządców.

W 2018 r. minister Gróbarczyk zapewniał, że stocznia Gryfia „ma ogromne perspektywy rozwojowe”, a jego ministerstwo chce dążyć do odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego. W 2020 r. nie stać go było nawet na osobiste spotkanie z delegacją demonstrujących pracowników.

– Temat Gryfii wraca niemal na każdym posiedzeniu sejmowej komisji ds. gospodarki morskiej i za każdym razem jest zbywany przez ministra, a jego wyjaśnienia są kuriozalne – podsumowała postawę ministra posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek, która była na proteście razem ze związkowcami.

Poprzedni

Największy problem lewicy…

Następny

Upust krwi

Zostaw komentarz