22 listopada 2024
trybunna-logo

Obwodnica

Zobaczyłem niedawno w lokalnej lubelskiej telewizji, że siedemdziesiąt kilka lat po wojnie, Tomaszów Lubelski doczekał się obwodnicy. Tzn. ma się doczekać lada moment. I rzeczywiście jest to wydarzenie wiekopomne, o którym marzyły co najmniej dwa pokolenia mieszkańców mojego rodzinnego miasta. Ja cieszę się z tego powodu w dwójnasób, ponieważ dzięki takiej, a nie innej polityce władz, najpewniej na tym interesie zarobię więcej, niż mógłbym, gdyby władza nie marnotrawiła publicznego grosza. Ale czego się nie robi przed wyborami.

Byłem akuratnie w Lublinie z koncertami, gdy obejrzałem na własne oczy w „Panoramie” relację z wbicia łopaty pod budowę przyszłej obwodnicy Tomaszowa Lubelskiego. Zrazu zadzwoniłem do mojego/naszego prawnika z pytaniem, o co chodzi. Trzeba bowiem Państwu wiedzieć, że część owej inwestycji przebiegać ma przez ojcowiznę mojego taty.
Najsamprzód ojciec mój dostał ongiś pismo z jakiegoś państwowego molocha, o tym, że jest inwestycja na skalę ogólnonarodową i że państwo rękoma swojej wyspecjalizowanej agendy, oferuje mojej rodzinie za skorzystanie z ziemi tyle a tyle pieniędzy, co, bez specjalnego prawniczego wyrobienia, uznaliśmy za sumę żenująco niską. Dla świętego spokoju poradziłem się mojego kolegi, mecenasa, który dogląda od lat wszystkich moich sprawunków i przewin, co z tym fantem zrobić. Ten naturalnie potwierdził nasze przypuszczenia w dobrze sobie znanym, mało dyplomatycznym stylu. Niemniej, w stylu już bardzo kancelaryjnym wysmarował do nadawcy listu odpowiedź, co sądzimy o takiej propozycji, uprzednio umocowany przez panów Ważnych w odpowiednie plenipotencje. Po jakimś czasie, zaznaczam, że było to nie dłużej niż pół roku od wbicia owej łopaty na rogatkach Tomaszowa, com to ją widział w telewizji, przyszła kolejna propozycja, tym razem nieco ciekawsza, ale nadal nie była to rzecz, którą na co dzień, po komercyjnej cenie można by uznać za godziwe wynagrodzenie, więc towarzystwo na powrót, rękami naszego pełnomocnika, dostało odpowiedź, że dziękujemy bardzo, ale wciąż czekamy na poważne oferty. Tu już kolega mecenas zaznaczył, że nie ma raczej co liczyć na polubowne załatwienie sprawy i trzeba się szykować na batalię sądową, co akurat w jego ocenie jest bardzo korzystne, bo dotychczasowe orzecznictwo w tych sprawach nie pozostawia złudzeń, kto z tych potyczek wychodzi zwycięsko. Tym bardziej pan papuga się ucieszył, gdy usłyszał, że prace ruszyły, bez uzgodnienia szczegółów odszkodowania. – Pewnie wydali decyzję z klauzulą natychmiastowej wykonalności, orzekł. I rzeczywiście. Ta właśnie zrobili. Szkopuł w tym, że pomylili adresy, i wysłali ją na adres innej kancelarii niż nasza, ale w ogólnym rozrachunku niewiele to zmienia. Mecenas twierdzi, że możemy w związku z takim postawieniem sprawy, żądać wyższej sumy, co prawdopodobnie zrobimy, jak tylko maszyny zejdą z ziemi dziadów i ojców naszych. Także sami Państwo widzą, że bardzo mnie ta informacja o budowie obwodnicy cieszy i to nie dlatego, że taki ze mnie patriota. To oczywiście też, bo korków w moim mieście, choć rzadko w nim bywam, już od dawna nie mogłem znieść. Wartość dodana którą budowa obwodnicy niesie, jest dla mnie bowiem, a raczej będzie, kiedy będzie gotowa obwodnica, wartością znacznie bardziej dodaną dosłownie, niż gdyby była, w wypadku polubownego dogadania się Państwa polskiego z Państwem Ważnymi.
Piszę to Wam, drodzy moi po to, żeby po pierwsze unaocznić Wam, że jak nadarza się sposobność, to trzeba z biurokracją walczyć, nie godzić się na byle co, i jak się ma trochę cierpliwości i pomyślunku, to można w polskich sądach wydrapać sobie sprawiedliwość, to po pierwsze. Po drugie, chcę przez tą osobistą historię pokazać Wam, jak łatwo marnotrawiony jest publiczny grosz. Zadziało się tak jak napisałem, bo za późno wzięto się za negocjowanie. Proponowane sumy zapewne część właścicieli gruntów przyjęła, więc w kasie państwowej zostało trochę grosza. Czas jednak biegł nieubłaganie, a ryzyko utraty unijnych dotacji, którymi wybrukowana będzie przyszła obwodnica, było na tyle spore, że lepiej pójść z klientem do sądu i stracić, niźli przez swoją własną niefrasobliwość utrącić inwestycję wartą gigantyczną kasę. I to na dodatek finansowaną z Brukseli. Zwłaszcza przed wyborami, albo tuż po nich..

Jarek Ważny

Jarek Ważny – dziennikarz i muzyk w jednej osobie. Jest absolwentem dziennikarstwa UW, występował z takimi formacjami jak Większy Obciach, The Bartenders i deSka, Vespa, Obecnie gra na puzonie w grupie Kult a także z zespołami Buldog i El Doopa. prowadzi także bloga „PoTrasie”

Poprzedni

Doping czasem się opłaca

Następny

Bałtycka rura pokoju?

Zostaw komentarz