29 listopada 2024
trybunna-logo

Obecnie – Dynamo Kijów

Хай живе самостійна Україна! Sławomir Nowak – Nowy Ukrainiec

Pięć zegarków i pasek – tyle musiałaby wynosić pensja Sławomira Nowaka, gdyby jej miesięczna wysokość miała być równa sumie, przez którą kiedyś wyleciał z rządu Donalda Tuska, gasząc po drodze błyskotliwą karierę polityczną.
O jakiej pensji mówimy i o czyjej? O pensji, którą byłemu ministrowi transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rządzie Donalda Tuska, Sławomirowi Nowakowi, zaoferowała Ukraina za kierowanie Ukrawtodorem – Państwową Agencją Drogową. 10 000 hrywien, czyli 1800 złotych.
Ukraiński minister infrastruktury Wołodymyr Omelian sam przyznał, że wynagrodzenie pana Sławka, to delikatna kwestia, może go szokować. –

Powinniśmy znaleźć mechanizm, by było wyższe, dodał jednak… No, to jesteśmy spokojni – już mu nowi koledzy coś wymyślą. Może deputat drogowy?

Zadanie wszak przed nim nie byle jakie. Premier ukraińskiego rządu Wołodymyr Hrojsman wręczając mu nominację powiedział: – Uważamy, że Ukrawtodor potrzebuje międzynarodowego doświadczenia. Na Ukrainie mają powstać nowoczesne drogi i autostrady. Chodzi o podwyższenie profesjonalizmu działalności firmy.
Co do wspomnianego przez pana Hrojsmana profesjonalizmu, jesteśmy spokojni, tym bardziej, że ukraińskie stepy nie stawiają wygórowanych wymagań budowniczym dróg. Wystarczy sznurek, kołki i ogólny kierunek budowy. Wszędzie płasko, powinno pójść raz-dwa.
Pan Sławek podobno aż się pali do roboty. Jego marna pensja już została bowiem wzbogacona o ukraińskie obywatelstwo, które mu zaoferowano i które on przyjął. Co prawda nowy Ukrainiec zapowiada, że polskiego obywatelstwa się nie zrzeknie, ale na Ukrainie nie da się inaczej. Jego liczni cudzoziemscy koledzy z ukraińskiego rządu, przyjmując obywatelstwo Ukrainy też musieli zrzec się obywatelstw swych krajów rodzinnych. Nawet amerykańskiego. Nie mamy pojęcia, jak pan Nowak z tego wybrnie, ale jakoś będzie musiał.
Naszym zdaniem jednak nie obywatelstwo i nawet nie te blaszane zegarki będą dla niego największym problemem. Najtrudniej przyjdzie mu wymazać z serca barwy i miłość do Lechii Gdańsk, bo przecież musi tam zrobić miejsce dla Dynama Kijów. Prawdziwy kibic z krwi i kości jest nieważny, jeśli nie ma drużyny, za którą gotów jest skoczyć w ogień, jeśli nie identyfikuje się z jakimiś barwami klubowymi. Teraz pan Nowak będzie musiał porzucić barwy biało-zielone jak spienione fale Bałtyku i pokochać żółto-niebieskie, jak nie wiadomo co.

Poprzedni

Wyborcze awanturki

Następny

Cyklista o lepkich palcach