16 listopada 2024
trybunna-logo

Nowa Lewica – nowe otwarcie

Czarzasty i Biedroń zjednoczenie Nowa Lewica

Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń – przewodniczącymi Nowej Lewicy. Zakończył się wyczerpujący serial składania w jedno dawnego SLD i Wiosny. W samą porę, by ratować spadające notowania. Plany są ambitne: za dwa lata będziemy rządzić, zapowiedział Czarzasty. Kluczem do sukcesu ma być walka o praworządność i zarazem o Polskę współpracy i szacunku.

Na początek personalia: oprócz liderów dwóch frakcji – tu zaskoczenia nie ma – powołano też wiceprzewodniczących partii. Frakcja SLD wybrała Marka Dyducha, Arkadiusza Iwaniaka, Łukasza Komoniewskiego, Annę Zofię Mackiewicz, Małgorzatę Moskwę-Wodnicką, Andrzeja Szejnę oraz Dariusza Wieczorka. Z ramienia Wiosny wskazano Krzysztofa Gawkowskiego, Anitę Kucharską-Dziedzic, Beatę Maciejewską, Wandę Nowicką, Paulinę Piechnę-Więckiewicz, Joannę Scheuring-Wielgus oraz Krzysztofa Śmiszka. Funkcję sekretarza generalnego partii będzie pełnił Marcin Kulasek.

Pięć kluczowych wartości

zjednoczonej partii zaprezentowali Maciej Gdula i Anna Mackiewicz. – Chcemy Polski współpracy, Polski zielonej, Polski europejskiej, Polski wzajemnego szacunku i troski – oznajmili.Działacze partii zapowiedzieli również walkę z PiS, bo ratowanie demokracji w Polsce traktowane jest jako priorytet. – W celu odspawania PiS-u od władzy musimy rozmawiać ze wszystkimi na opozycji, nawet z tymi, z którzy nie chcą rozmawiać z nami – oznajmił przewodniczący Czarzasty.

Poza tym Nowa Lewica ma w programie

reformę mediów publicznych, państwo wolne od ideologii i neutralne szkolnictwo, wydatki na ochronę zdrowia warte 7,2 proc. PKB, publiczne żłobki i przedszkola w każdej gminie oraz odejście od węgla w ciągu 15 lat. Będzie ambitniejsza polityka społeczna. – Drodzy PiS-owcy, daliście 500+ i myślicie, że to rozwiązuje wszystkie problemy w Polsce. Nie rozwiązuje! Nie można dać komuś 500 zł i się zwolnić ze wszelkich obowiązków – padło z kongresowej sceny.

Nie zabrakło jasnej deklaracji propracowniczej. – Lewica w sporze pomiędzy pracą a kapitałem zawsze będzie po stronie pracy. Będziemy bronić pracowników, upominać się o ich prawa pracownicze i prawo do uzwiązkowienia – obiecał Włodzimierz Czarzasty, a posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zrealizowała te słowa w praktyce, opuszczając kongres, by wziąć udział w demonstracji nauczycieli przed siedzibą MEN.

Czy to wszystko przekona potencjalnych wyborców? Lewica podróżowała ostatnio po Polsce, słuchając ich propozycji. Oby prace programowe na tym się nie skończyły i oby nie zabrakło socjaldemokratów na coraz liczniejszych protestach różnych grup zawodowych. Ostatnie sondaże nie były bowiem łaskawe dla Nowej Lewicy. Badanie CBOS opublikowane w połowie września dawało jej katastrofalne 4 proc.

Punkt widzenia niebezstronnego obserwatora

Oczywiście nie jest to punkt widzenia obserwatora chłodnego, bezstronnego, neutralnego, bo Lewica to w końcu, od dziesięcioleci, moja formacja ideowa, z wszystkimi jej zaletami i wadami, na dobre i na złe.
Pierwsze wrażenie, które mogło uderzyć obserwatora już pierwszych chwil przedpołudniowych przed gmachem Expo przy ulicy Prądzyńskiego w Warszawie, gdy z wolna „nadciągali” delegaci i goście, to konstatacja pierwszej w dziejach tej formacji na przestrzeni dziesięcioleci tak dużej reprezentacji młodego pokolenia. Nie potrafię stwierdzić, jaki procent wśród delegatów na Kongres stanowili ludzie młodzi, w przedziale wieku między 20-40 lat. Na pewno było tym razem inaczej niż w poprzednich latach – młodzi ludzie nie byli słabo zauważalną mniejszością pokoleniowa czy generacyjną wśród weteranów z PRL-owskim rodowodem, lecz – o ile mnie wrażenie nie myliło – stanowili być może nawet większość. Nie przemawia przeze mnie „ejdżyzm”, czyli skłonność do dyskryminowania z powodu wieku, bo sam pokoleniowo należę do tych starszych, ale satysfakcja, że Lewicy nie grozi jednak to niebezpieczeństwo, o którym mówiono przez lata – niebezpieczeństwo naturalnego „obumarcia” formacji z powodu braku dopływu przedstawicieli młodego pokolenia.

Druga kongresowa satysfakcja niebezstronnego obserwatora wzięła się z faktu, że poszczególnym przedstawicielom Lewicy, którzy zabierali na Kongresie głos, udało się dobitnie i klarownie wyłożyć główne zagadnienia jej programu, a przy tym zachować (co w poprzednich latach nie zawsze się udawało) równowagę między kwestiami politycznymi, społeczno-ekonomicznymi oraz ideowo-światopoglądowymi. Zważywszy, że Kongres odbył się w momencie zaognienia konfliktu politycznego wynikającego z orzeczenia Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie w wyższości Konstytucji RP nad prawem Unii Europejskiej, bardzo potrzebny był w tej kwestii także głos Lewicy. I był to głos zdecydowany, w obronie polskiej obecności w Unii, ale – co ważne – głos nie ogólnikowy, lecz konkretny, opowiadający się za kursem na federalizm Europy, przeciw tendencjom nacjonalistycznym, izolacjonistycznym, populistycznym.

Po trzecie, cieszy radykalizm i brak kompleksów młodego pokolenia Lewicy. Jeden z moich znajomych delegatów, czterdziestolatek powiedział mi, że choć nie brakowało mu nigdy temperamentu ideowego, to w porównaniu do młodszych do siebie o lat 15-20 młodych koleżanek i kolegów z Lewicy, czuje się jako jako działacz ostrożny i umiarkowany. Młoda Lewica bez kompleksów, bez psychicznych barier ostro stawia swoje postulaty, zarówno te socjalne jak i światopoglądowo ideowe, np. w kwestii tzw. praw reprodukcyjnych, w tym prawa do przerywania ciąży. Młodzi ludzie Lewicy nie chcą już brać pod uwagę zamierzchłych i pozornych „kompromisów”. To młode pokolenie, jako pierwsze po 1989 roku nie owija sprawy w bawełnę i otwarcie domaga się prawa do aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży, wzorem rozwiązań prawnych od dziesięcioleci funkcjonujących w Europie Zachodniej.

Czwarta uwaga dotyczy spraw kadrowych. Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń nie są, podobnie jak nikt z nas – doskonali, ale wydaje się, że na ten czas, na ten historyczny moment są dla Lewicy liderami (współprzewodniczącymi) optymalnymi, którzy potrafili zgodnie połączyć w lewicowym tyglu, reprezentowane przez nich nieco inne wrażliwości. I właśnie dlatego można od nich oczekiwać, by nie dopuścili do zmarnotrawienia cennych kadrowych zasobów Lewicy i z pożytkiem dla niej rozwiązali wewnętrzny konflikt, który ostatnio Lewicą wstrząsnął.
Dobrze że na Kongresie pojawił się i zabrał głos Aleksander Kwaśniewski, powitany taktami pamiętnej piosenki „Ole, Olek” ze zwycięskich dla niego wyborów prezydenckich w 1995 roku. Ciągle jest on autorytetem nie tylko dla ludzi lewicy, a poza tym przypomina czasy jej sukcesów, a to pozwala nie zapomnieć o politycznych ambicjach. Kwaśniewski opowiedział się m.in. za federalnym modelem Unii Europejskiej, a także przestrzegł przed ewentualnymi pokusami współpracy z PiS, partią, która niszczy polską demokrację i – obiektywnie biorąc – zmierza do polexitu.

„Wiele razy, kiedy lewica szła do wyborów podzielona, były problemy, gorsze sondaże, gorsze wyniki. Dzisiaj łączymy się po dwóch latach ciężkiej drogi, ale łączymy się dla Polski, dla wyborców, łączymy się, żeby pokazać nowy, energetyczny program. Jestem przekonany, że to początek drogi, która będzie kończyła się odbiciem rządów z rąk PiS i udziałem Lewicy w rządach” – powiedział Krzysztof Gawkowski i słowa te mogą stanowić motto sobotniego Kongresu.

Poprzedni

Tyson Fury obronił mistrzowski pas

Następny

Krótko o tym, jak pociesznie orzeka polski Trybunał, zwany Konstytucyjnym.

Zostaw komentarz