Jeszcze parę dni do lipca, ale już wiemy: ustawy podpisane, Polski Ład ląduje na śmietniku historii, a w zasadzie na zwykłym śmietniku. Obstawiam kontener z napisem: „Zmieszane; nie potrząsać, nie nadaje się do dalszego przetwarzania”.
Nowy program prezesa „Karetka w każdej gminie” uda się zrealizować tylko wtedy, gdy kierowcami karetek zostaną lokalni liderzy PiS-u (program „Lider PiS-u w każdej gminie”), a ratowniczkami medycznymi – siostry prezentki (program „DPS prezentem dla każdej gminy”). W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by (oczywiście po wyborach) ogłosić program „Karawan w każdej gminie”.
Zmiany podatkowe, zwane pospolicie polskim nieładem, mają przynieść korzyści wszystkim, ale jakoś tak nie po równo. Na przykład (podaję za Inforem), pracownik z miesięcznym wynagrodzeniem:
3010 zł (najniższe wynagrodzenie) – na tegorocznych zmianach podatkowych nie zyska ani grosza, ale w stosunku do zasad obowiązujących w roku 2021 zyska miesięcznie 124 zł;
5000 zł – zyska miesięcznie 78 zł, a w porównaniu do 2021 roku 125 zł;
9 000 zł – zyska miesięcznie 93 zł, a w porównaniu do 2021 roku 30 zł;
11 000 zł – zyska miesięcznie 327 zł, a w porównaniu do 2021 roku straci 17 zł;
15 000 zł – zyska miesięcznie 510 zł, a w porównaniu do 2021 roku straci 112 zł.
Warto pamiętać, że szacowana mediana zarobków w Polsce wedle prognoz na 2022 rok kształtuje się na poziomie 4800 zł brutto (około 3480 zł netto), czyli połowa zatrudnionych otrzymuje wygrodzenie większe od tej kwoty, a połowa mniejsze. A dominanta, czyli najczęściej uzyskiwane wynagrodzenie, to kwota 2842 zł brutto (2061 zł netto). Znacząca grupa pracujących nie otrzymuje zatem nawet najniższego wynagrodzenia (w tej grupie są osoby pracujące na umowy zlecenia, na „części” etatów, głównie w firmach zatrudniających mniej niż dziewięć osób).
Ostatecznie korzyści ze zmian zostaną skonsumowane przez klasę lekko pół-wyższą średnią. Ale nie cieszcie się, obywatele. Zyski (zwrot nadpłaconego podatku) dostaniecie w przyszłym roku, a inflacja jest już teraz. Ceny w maju wzrosły w stosunku do kwietnia o 1,7% i niewykluczone, że w kolejnym miesiącu wzrosną o 2%. A przecież odsuwane w czasie podwyżki cen nośników energii w końcu nas dopadną – nas, czyli osoby fizyczne, bo spółki i jednostki samorządu już płacą o wiele wyższe rachunki. Oczywiście, tylko część tego wzrostu to efekt PiS-owskiego bezładu. Ale rządzącym brak pomysłów i chęci, by przeciwdziałać inflacji.
Ponad rok temu pisałem, żeby się Polskim Ładem nie przejmować, bo nic z niego nie wyjdzie. W połowie się myliłem. Nic z niego nie wyszło poza premiami dla „autorów”. Ale jest się czym przejmować. PiS nadal rządzi, a jest to zarządzanie w stylu starszego taczkowego, który tak szybko pcha taczki z miejsca na miejsce, że nie ma czasu ich załadować. Część problemów jest przez PiS spychana na samorządy. Tak jest na przykład z uciekinierami z Ukrainy. Część problemów jest ignorowana, bo brakuje pomysłu na ich rozwiązanie i władza czeka, aż przeminą same, a jeżeli nie przeminą, to się wskaże, czyja to była wina – czy Tuska, czy nie Tuska, ale na pewno nie Żoliborza. Jak u Reja, z drobną korektą Kabaretu pod Egidą: „Ksiądz pana wini, a pan księdza, a nam wszystkim zewsząd dobrobyt”.
À propos księdza. Konkordat należy wypowiedzieć.