Mieszkańcy oraz radni Słupska czują się poszkodowani decyzją o utworzeniu w ich regionie elementów tzw. tarczy antyrakietowej. Wystosowali w tej sprawie apel do prezydenta, Andrzeja Dudy oraz szefowej rządu, Beaty Szydło.
Zdaniem słupskich radnych lokalizacja elementów tzw. tarczy antyrakietowej pogorszy sytuację jej mieszkańców, m.in. zmniejszając ich poczucie bezpieczeństwa. Domagają się rozmowy na temat formy oraz zakresu rekompensat z tego tytułu. Zwłaszcza, że decyzja zapadła na szczeblu centralnym, ponad ich głowami. Przypominają, że Redzikowo, gdzie rozpocznie się budowa tego militarnego obiektu, jest oddalone zaledwie o 4 km od stolicy regionu, Słupska.
Straty dla regionu
„Ograniczenia te dotyczą przede wszystkim dopuszczalnej wysokości zabudowy, użytkowania nadajników elektromagnetycznych, budowy turbin wiatrowych i innych dużych budowli, lotów statków powietrznych oraz budowy dużych zakładów pracy i hal produkcyjnych. Mają one bezpośrednie przełożenie na atrakcyjność inwestycyjną naszego regionu. Niosą ryzyko znacznego przedłużenia procesu inwestycyjnego i wszelkich procedur administracyjnych związanych z lokowaniem i rozwojem biznesu w strefie oddziaływania Tarczy. Od chwili ogłoszenia planów lokalizacji tej instalacji obserwujemy spadek wartości i brak zainteresowania nieruchomościami ze strony lokalnych i zagranicznych inwestorów”, oceniają słupscy radni.
W ich ocenie, decyzja ta zmniejszy atrakcyjność lokalnych inwestycji, wpływy z podatków oraz przełoży się na wzrost bezrobocia. Tymczasem Słupsk od dawna stara się przyciągać zarówno inwestorów, jak i nowych mieszkańców. Szczególnie aktywny na tym polu jest obecny prezydent miasta, Robert Biedroń, który od początku nie krył swojego sceptycznego stosunku do tej „inwestycji” w wykonaniu NATO.
Jednocześnie samorządowcy zaprzeczyli, jakoby popierali ten pomysł, o czym zapewniał oficjalnie rząd. Nie potwierdzili też informacji, że taka decyzja uradowała lokalnych przedsiębiorców, którzy raczej nie skorzystają – o czym również przekonywano opinię publiczną – z faktu powstania w regionie bazy wojsk amerykańskiej. A wręcz przeciwnie. Przypominają, że do bazy w Redzikowie większość sprzętów i towarów będzie im dostarczana ze Stanów Zjednoczonych, jak to się odbywa w przypadku tego rodzaju baz amerykańskich na całym świecie. „W związku z powyższym, Rada Miejska w Słupsku ponownie apeluje do Rządu Rzeczypospolitej Polskiej o przyznanie i zrealizowanie zapowiedzianych już w 2008 roku rekompensat, które pozwolą na rozwój społeczno-gospodarczy Miasta Słupska i subregionu słupskiego” – zwrócili się do rządu oraz głowy państwa.
Chcą rekompensat
Radni Słupska oczekują, iż rząd zrealizuje swoje obietnice rekompensat. Wymieniają m.in. budowę drogi ekspresowej S6 wraz nowym układem dróg dojazdowych miasta, tj wschodni etap Ringu i przebudowę DK 21 na odcinku Kobylnica–Słupsk–Ustka, korektę przebiegu planowanej drogi ekspresowej S11 i przesunięcie węzła z Bobolic do Białego Boru. Domagają się również modernizacji linii kolejowych 405 i 202 oraz modernizacji portu w Ustce. Samorządowcy przypomnieli też o obiecanym wsparciu Akademii Pomorskiej, przekazaniu terenów należących do Agencji Mienia Wojskowego i Agencji Nieruchomości Rolnych pod budowę dróg oraz o inwestycjach przemysłowych dla Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Niedawno przeciwko bazie w Redzikowie protestowali mieszkańcy regionu, wspierani przez działaczy antywojennych. Ci z nich, którzy nie kierowali się względami politycznymi, zwracali przede wszystkim uwagę na rosnące poczucie zagrożenia wśród mieszkańców. Chodzi im nie tylko o to, że budowa instalacji elementów tzw. tarczy rakietowej w pobliżu ich miejsca zamieszkania sprawi, że staną się automatycznie celem ewentualnego ataku (w domyśle – rosyjskiego), ale o codzienne życie mieszkańców miasteczka i całego regionu. Powołują się przy tym na przykłady funkcjonowania podobnych baz w innych państwach, m.in. w Niemczech i Japonii, gdzie zostały one zainstalowane po II wojnie światowej. Przypominali, że gdy dochodziło w nich do łamania prawa przez amerykańskich żołnierzy, nie odpowiadali oni przed sądami tych krajów, lecz co najwyżej byli odsyłani do Stanów Zjednoczonych, gdzie zwykle unikali odpowiedzialności.