16 listopada 2024
trybunna-logo

Nam fruwać nie kazano

Przy kupnie śmigłowców dla armii rząd powinien uwzględniać wykorzystanie krajowego potencjału przemysłowego – mówi płk rez Tomasz Berezowski, Szef Szefostwa Wojsk Aeromobilnych Dowództwa Wojsk Lądowych w latach 2003 – 2008.

W czasie przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla armii rząd PO PSL wybrał francuskie Caracale. Ale to nie PO i nie PSL wygrało ostatnie wybory, tylko Prawo i Sprawiedliwość. A PiS „brzydzi” się wszystkiego, co pochodzi z ręki poprzedników. Caracali najwyraźniej również.
Tymczasem sytuacja wojska staje się pod tym względem tragiczna. Mimo, że 10 lat temu gromko odtrąbiono Narodowy Program Śmigłowcowy, to jak się okazuje 120 miesięcy, to za mało, żeby ludzie odpowiedzialni za naszą obronność podjęli jakąś decyzję. Tymczasem jeszcze kilka lat takiej beznadziei i polska armia nie będzie praktycznie dysponować żadnymi śmigłowcami, poza W-3 WA i zmodernizowanymi W-3 PL Głuszec oraz oczywiście szkolnymi SW-4.
Zwolennicy zakupu Caracala twierdzą, że nabycie tych śmigłowców zwiększy potencjał polskiego przemysłu zbrojeniowego. Na pewno zakup uzbrojenia u zagranicznego kontrahenta, niebędącego producentem krajowym, wzmacnia potencjał – ale sprzedającego. Taki zakup nie rozwija polskiego przemysłu obronnego. Na odwrót, polski podatnik w przypadku takiego zakupu będzie musiał wyłożyć pieniądze na rozwój zagranicznego przemysłu. Zakup wzmocni zdolności operacyjne wojska, jednak potencjał naszego przemysłu nie ulegnie wyraźnemu wzmocnieniu.
Zwolennicy opcji francuskiej twierdzą, że zakup Caracali wzmocni sojusz z Paryżem. Przypominam – mówi płk rez. Tomasz Berezowski, że jesteśmy związani Sojuszem Północnoatlantyckim. To, o jakim jeszcze dodatkowym sojuszu mówimy? Przypominam też, że bezpieczeństwa nie możemy opierać wyłącznie na sojuszach. Musimy posiadać własny potencjał obronny, aby zapewnić sojusznikom czas na podjęcie politycznych decyzji o udzieleniu wsparcia militarnego. A na potencjał obronny składa się też rodzimy przemysł obronny.
Polityka rządu powinna zmuszać kontrahentów do maksymalnego wykorzystywania zasobów zakładów prowadzących produkcję na terytorium naszego kraju. Przykładem jest Turcja, która modyfikuje u siebie samoloty F-16 oraz produkuje i modyfikuje śmigłowce Black Hawk. Zakupiony od koncernu AgustaWestland śmigłowiec A-129 jest już oferowany w wersji tureckiej T-129 B ATAK.
Czy wybór śmigłowców Black Hawk, które mógłby dostarczyć PZL-Mielec lub AW149 z PZL-Świdnik, byłyby bardziej korzystny niż wybór EC725 Caracal? Tak, bo oznaczałoby to wykorzystanie potencjału zakładów już istniejących. Producent Caracali, Airbus Helicopters, musiałby dopiero wejść do Polski z inwestycjami. Pytanie – jakimi i ile wartymi? Poza deklaracjami składanymi przez francuskiego oferenta nikt nam nie powiedział co wiązałoby się z wejściem tak olbrzymiego koncernu na polski rynek, co oznaczałoby dla polskiego przemysłu? Bo branża zbrojeniowa wiąże ze sobą różne gałęzie przemysłu.
Który z oferowanych śmigłowców jest najlepszy? Każdy ma swoje zalety. Caracal jest konstrukcją bardzo kompletną i wielowariantową. Black Hawk, to maszyna bardzo doświadczona i znana polskim żołnierzom. AW 149 jest konstrukcją najnowszą, czyli na pewno najbardziej perspektywiczną. Taka nowa konstrukcja bardzo kusiłaby, jeżeli chodzi o perspektywę 30 lat produkowania i użytkowania, natomiast jeśli chcielibyśmy zaopatrzyć armię w śmigłowce szybko, to byłyby wskazane zakupienie S-70i Black Hawk czy Caracala. Przy czym dodam, że Caracal jest propozycją kompletną, czyli wyposażoną we wszelkie elementy, takie jak uzbrojenie czy awionika. Przy tak kompletnej ofercie polskiemu przemysłowi byłoby bardzo trudno nawiązać bezpośrednią kooperację ze sprzedającym. A to oznaczałoby, że za wszystko co użytkowalibyśmy na tym śmigłowcu, płacilibyśmy dodatkowe pieniądze. Śmigłowce S-70i Black Howk i AW 149 nie mają pozamykanych systemów wyposażenia, więc istnieje szansa na nawiązanie współpracy. Silnika nie zmienimy, łopat nie zmienimy, ale uzbrojenie, systemy nawigacyjne, systemy łączności – tak, nasze firmy zbrojeniowe mogłyby dostarczać to wyposażenie i je modyfikować.
Program „Kruk” zakłada kupno śmigłowców szturmowych. Do wyboru mamy amerykańskie śmigłowce Apache i Viper, europejskiego Tigera, jak też turecki śmigłowiec T-129 B ATAK. Która oferta jest najlepsza dla armii i krajowego przemysłu? Wszystkie te śmigłowce spełniłyby oczekiwania polskiej armii. O wyborze powinien decydować pakiet zobowiązań dostawcy do wykorzystania posiadanych przez nasz przemysł rozwiązań technologicznych i poczynienia inwestycji zabezpieczających funkcjonowanie śmigłowców podczas ich eksploatacji. Podkreślam jednak jeszcze raz, że mamy bardzo mało czasu i decyzje o zakupie maszyn powinny zapaść już teraz.
Jakie może być salomonowe wyjście w przypadku zakupu śmigłowców wielozadaniowych? Jest to trudne pytanie, ale patrząc na pilną potrzebę uzupełnienia potencjału śmigłowców w polskiej armii, proponowałbym skorzystanie z szerokiego wachlarza możliwości. Uważam, że dla zaspokojenia obecnych potrzeb operacyjnych komponentu lądowego wskazane jest kupno 12-16 sztuk produkowanych w Mielcu śmigłowców S-70i Black Hawk, które w przyszłości, po wejściu do użytku docelowego śmigłowca, znakomicie służyłyby do ewakuacji medycznej, lotniczego poszukiwania i ratownictwa. S-70i Black Hawk sprawdził się w tej roli podczas misji w Iraku i Afganistanie. Dla Marynarki Wojennej byłby wskazany śmigłowiec taki, jaki stosowany jest w innych armiach NATO w Europie, czyli AgustaWestland AW 101. W tym przypadku możemy skorzystać z doświadczeń eksploatacyjnych i technik pilotażu oraz z już istniejących wersji zadaniowych. Potrzeby Wojsk Specjalnych zaspokoiłyby śmigłowce Caracal ze względu na bardzo dobrze funkcjonujące rozwiązania pozwalające na loty długodystansowe. Mam na myśli wyposażenie w system tankowania w powietrzu i to, że już inne jednostki specjalne NATO je eksploatują. Natomiast docelowym śmigłowcem wielozadaniowym powinien być, moim zdaniem, śmigłowiec proponowany przez AgustaWestland AW 149, ale dopiero po tzw. „polonizacji”, czyli wzbogaceniu maszyn o polską myśl techniczną i wyposażenie. Tak, jak to miało miejsce w przypadku śmigłowca W-3 PL Głuszec, połączonego z budową centrum obsługi technicznej oraz centrum szkolenia pilotażu i obsługi – na przykład symulatorów i trenażerów w bazie Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Uważam przy tym, że można by się pokusić o głębszą współpracę z MON Włoch, bo i armia tego kraju stoi przed problemem wyboru śmigłowca podstawowego wielozadaniowego. Gdyby podpisano porozumienie, czy wręcz umowę międzyrządową, wedle której resorty obrony obydwu państw wyłożyłyby środki finansowe na taką maszynę, powstałby śmigłowiec nie tylko dla polskiej i włoskiej armii, ale europejski produkt przeznaczony do sprzedaży w krajach NATO i na rynkach światowych. Oczywiście warunkiem byłoby uruchomienie produkcji w PZL-Świdnik i ulokowanie w Polsce centrów obsługi i szkolenia lotniczego. Istotne jest, że nasze Siły Powietrzne mają już doświadczenie w współpracy z Włochami. Właśnie w Dęblinie wchodzą do służby odrzutowe samoloty szkolno-treningowe M-3 46 produkowane przez włoskie konsorcjum Alenia Aermacchi. Takie rozwiązania umożliwiają zaspokojenie bieżących potrzeb operacyjnych, a przy potencjale posiadanych śmigłowców Mi-17, mamy około 6-7 lat, aby wyposażyć armię w docelowy podstawowy śmigłowiec wielozadaniowy, który posłuży przez następne 30 lat.

Komentarz

O komentarz poprosiliśmy również byłego wiceministra ministra Obrony Narodowej, współautora największego sukcesu polskiego przemysłu zbrojeniowego ostatnich lat, czyli transportera opancerzonego Rosomak, posła do Parlamentu Europejskiego, Janusza Zemke:
„Wśród różnych potrzeb w zakresie modernizacji wojska kupno nowych śmigłowców jest najważniejsze i najpilniejsze. Na współczesnym polu walki jest to sprzęt po prostu bezcenny. Zarówno w ataku jak i do przerzutu ludzi, działań ratowniczych. Poza tym podstawowym śmigłowcem w naszej armii są w dalszym ciągu radzieckie Mi-24, Mi-17, Mi-14 i Mi-8, tylko, że one były bardzo nowoczesne 35 lat temu! One bardzo sprawdziły się na misjach, ale zwyczajnie kończą się.
Za rządów PO i PSL trwały niekończące się kilkuletnie dywagacje – ile i czy wszystkie rodzaje śmigłowców na tej samej platformie: szturmowe, transportowe do działania nad morzem i ratownicze? Po kilku latach dyskusji rząd PO-PSL przeprowadził przetarg na śmigłowiec wielozadaniowy. Warunki przetargu zmieniano nie wiadomo już,. W końcu wybrano francuskie Caracale, co PiS teraz kontestuje. Przetarg jest w ślepej uliczce – niby jest rozstrzygnięty, ale finalne umowy podpisane nie są. Z punktu widzenia wojska rzecz jest piekielnie ważna. Także z punktu widzenia polskiego przemysłu zbrojeniowego. Nie mamy co prawda zdolności do produkcji samolotu wielozadaniowego, ale do produkcji śmigłowców bojowych mamy. Tymczasem tydzień za tygodniem mija, miesiąc za miesiącem, stare śmigłowce są jeszcze starsze, a nowych – ani widu ani słychu”.

Poprzedni

Dom wariatów 2

Następny

Ostatnia bitwa „Czwartaków”