22 listopada 2024
trybunna-logo

Na progu prohibicji

Pól roku temu rząd PiS wprowadził przepisy umożliwiające gminom wprowadzanie ograniczeń sprzedaży alkoholu. Czy czeka nas prohibicja?

 

Światowa Organizacja Zdrowia ostatni raz przyglądała się spożyciu alkoholu w 191 państwach świata kilka lat temu. W globalnej statystyce z lat 2010-15 Polska zajęła 21. miejsce – ze spożyciem alkoholu na poziomie 11,5 litra przez statystycznego Polaka. „Mistrzem świata” została Mołdawia, z wypijanymi rocznie 17,4 litrami czystego alkoholu na osobę. „Na pudle” znalazła się również Białoruś (17,1 litra) i Litwa (16,2 litra).
Ranking spożycia alkoholu zamykają kraje muzułmańskie: Arabia Saudyjska, Kuwejt, Libia i Pakistan. Obywatele tych państw wypijają rocznie od 0,1 do 0,2 litra czystego alkoholu. Czyli statystycznie jedną butelkę wódki na rok.

 

Myląca statystyka

Suche dane mówiące o rocznym spożyciu przez statystycznego Polaka 10 do 12 litrów czystego alkoholu etylowego mogą być mylące. Z badań Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że zdecydowana większość rodaków – ponad 80 proc. – pije alkohol w sposób umiarkowany. Spożywając w sumie nie więcej niż 6 litrów alkoholu rocznie.
Picie alkoholu może stanowić zagrożenie dla 18 proc. pijących. Krzysztof Brzóska, prezes Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych podaje, że te 18 proc. wypija rocznie aż 70 proc. całego alkoholu sprzedawanego w Polsce. Prawie każdemu z tej grupy pijących zdarzyło się w ciągu ostatniego roku przynajmniej raz upić się.
Według standardów WHO systematyczne wypijanie 20 gramów czystego alkoholu przez kobiety oraz 40 gramów przez mężczyzn to picie ryzykowne i szkodliwe. Nie są ilości oszałamiające, bo oznaczają więcej niż jedno piwo wypijane dziennie przez kobietę lub dwa przez mężczyznę. Na pocieszenie można przytoczyć wyniki badania CBOS z 2010 roku. Aż 22 proc. rodaków zadeklarowało wówczas, że nigdy nie bierze alkoholu do ust.

 

C2H5OH

Etanol jest jeden. Chociaż trafia do naszych żołądków na wiele sposobów. I w różnych ilościach Ciekawe wnioski zawiera badanie „Modele picia napojów alkoholowych w Polsce”. Przeprowadził je CBOS, w lutym 2017 roku na zlecenie Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie. Producenci piwa mogą być zadowoleni z wyników tego badania.
W prawie 60 proc. przypadków przyczyną upicia się jest spożywanie wódki. Upijających się piwem jest dwa razy mniej. To zrozumiałe, spożycie piwa jest z reguły rozciągnięte w czasie. A jedna półlitrowa butelka piwa zawiera mniej alkoholu niż wypite raz za razem dwie „pięćdziesiątki”. Najrzadziej w stan upojenia wprowadza wino – przyznaje się do tego jedynie co ósmy Polak nadużywający alkoholu.
Pijący dużo, a więc ryzykownie i szkodliwie, wypijają też więcej wódki podczas jednej imprezy. Statystycznie jest to 195 gram czystego alkoholu, a więc ponad jedna półlitrowa butelka. W przypadku piwa jest to średnio 130 gramów czystego alkoholu. O jedną trzecią mniej.
Choć w ostatnim czasie wypijamy morze piwa rocznie. Kiedyś byliśmy w ogonie Europy. Dzisiaj, z 99 litrami piwa przypadającymi na głowę (i żołądek) statystycznego Polaka, plasujemy się w czołówce. Wyprzedzają nas tylko Niemcy i Brytyjczycy.

 

Za 500+

Specjaliści zajmujący się leczeniem uzależnień alarmują: od szeregu lat systematycznie rośnie spożycie alkoholu w Polsce. I zwiększa się liczba pacjentów ośrodków terapeutycznych. Tomasz Woźniak, lekarz psychiatra z Kliniki Uzależnień Medox, przypuszcza, że jedną z najważniejszych przyczyn jest rosnąca zamożność Polaków. I tym samym możliwość przeznaczania większej ilości pieniędzy na alkohol.
We wspomnianym badaniu CBOS-u z 2010 roku, respondenci podawali, że przeciętnie wydają na alkohol 50 złotych miesięcznie. Ile wydają dzisiaj? Nie znalazłem nowszych badań. Zaś Tomasz Woźniak w radiu TOK FM postawił mocno kontrowersyjną tezę: „teraz jest 500+, jest za co pić”. Nie chcę polemizować z panem doktorem, bo brak jest szerszych badań na temat wydatków z programu 500+. Jest natomiast okazja, by ze sfery statystyk spożycia alkoholu przejść do polityki.

 

Zakaz

Ostatniego października ubiegłego roku grupa posłanek i posłów Prawa i Sprawiedliwości złożyła w Sejmie poselski projekt nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Posłowie i senatorowie szybko uporali się z problemem. I od początku tego roku samorządy mogą wprowadzać ograniczenia w sprzedaży alkoholu.
Po pierwsze: mogą wyznaczyć maksymalną na terenie gminy ilość punktów sprzedaży alkoholu. Zarówno sklepów, jak i barów i restauracji. Po drugie: mogą wprowadzić ograniczenia sprzedaży alkoholu między godziną 22:00 i 6:00 rano. Na terenie całej gminy lub na przykład w niektórych dzielnicach miasta.
Politycy PiS dali samorządowcom pół roku czasu na podjęcie uchwał regulujących sprzedaż alkoholu na swoim terenie. Ten termin mija za kilka tygodni – dokładnie 10 sierpnia. Tak przy okazji. Cóż za wspaniała zbieżność dat. Wszak sierpień to miesiąc od lat wyznaczany przez Kościół jako „miesiąc trzeźwości”. Może dlatego parlamentarzyści PiS-u tak spieszyli się z uchwaleniem ustawy. Rezygnując z szerszych konsultacji społecznych.

 

U progu prohibicji

Myślę, że jeszcze nie do wszystkich dotarło w jak potężny oręż uzbroili samorządy politycy Prawa i Sprawiedliwości. Wierzę, że w większości gmin zwycięży zdrowy rozsądek. I nowe zapisy ustawy nie będą przez samorządy nadużywane. Ale niestety, mogą zdarzyć się wyjątki. I co wtedy?
Kilka miesięcy temu Gazeta Wrocławska donosiła, że na wniosek Narodowej Rady Abstynentów Świeckich PiS wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu we wszystkie soboty. Na szczęście był to tylko primaaprilisowy żart Gazety. Jednak można wyobrazić sobie sytuację, że gdzieś w Polsce radni „pójdą na całość” i ograniczą ilość sklepów posiadających zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych na terenie gminy do… jednego. Dwóch. Lub trzech. Przed którymi od 6-tej rano do 22-giej będą ustawiały się kolejki. Nabijając kiesę paru lokalnym biznesmenom.
I będziemy mieli prawie „drugą Szwecję”. Gdzie istnieje Systembolaget. Państwowa sieć, mająca wyłączne prawo do sprzedaży alkoholu. Której sklepy otwarte są od poniedziałku do piątku od 10 do 20. W soboty do godziny 15-tej. I jest ich w całej Szwecji raptem 430. W milionowym Sztokholmie – 22. A spożycie? Mimo zakazów, Szwedzi znajdują sposoby, by wypijać rocznie prawie 9 litrów czystego alkoholu na osobę.

 

Nie tędy droga

Edukacja – tak. Wychowanie – tak. Zmiana sposobu spędzania wolnego czasu – tak. By w relacjach z wakacyjnych zagranicznych wojaży nie dominowała licytacja, w którym hotelu „all inclusive” dało się więcej wypić. No i propagowanie zdrowego trybu życia. Bo ten z alkoholem za pan brat z pewnością zdrowy nie jest.
Może jeszcze na dodatek mniej reklam alkoholu w telewizji. Mocnych trunków nie wolno reklamować. Ale reklam piwa emitowanych jest ponad 2,5 tysiąca godzin rocznie. Podobno w nowelizacji ustawy miały się znaleźć zapisy ograniczające telewizyjne reklamy alkoholu. Ale wypadły. No cóż. PiS ma słabość do… lobbystów.
Wprowadzanie zakazów, to droga najprostsza. Ale, niestety, droga donikąd.

 

Alkohol do konsumpcji

To moja osobista opinia. Człowieka nienależącego do elitarnego klubu 22 procent polskich abstynentów. Ale również nie mieszczącego się w gronie 18 procent rodaków konsumujących alkohol w sposób ryzykowny i szkodliwy. Jestem przeciwny zakazom. Niezależnie od tego, czy dotyczą zakazu aborcji dla kobiet. Zakazu handlu w niedzielę. Zakazu zaciągnięcia się skrętem z marihuany. Czy wyznaczania przez władzę, gdzie i kiedy można kupić puszkę piwa.
Wprowadzenie ograniczeń w dostępie do placówek handlujących alkoholem, to zielone światło dla szarej strefy. I mafii zajmującej się produkcją i dystrybucją nielegalnego alkoholu. Fortuny Ala Capone i jemu podobnych powstawały właśnie dzięki tym, którzy łudzili się, że walka z alkoholizmem będzie skuteczna dzięki zakazom.
Nad Wisłą też to przerabialiśmy w naszej polskiej mikroskali. Nocnych sklepów kiedyś nie było. Bez liku było za to melin. Doskonale prosperujących w każdym polskim mieście i miasteczku. Zakaz sprzedaży alkoholu obowiązywał aż do godziny 13-tej. A w restauracjach wódka podawana była „tylko do konsumpcji”. Co oznaczało konieczność zamawiania do każdej kolejnej kolejki, kolejnej porcji „koreczków”. Czy było „trzeźwiej”? Wątpię. Statystyki wszak podają, że w 1978 roku Polki i Polacy wypili 9,2 litra czystego alkoholu na osobę. Niespecjalnie mniej niż obecnie.

 

Piwny mundial

W najbliższy weekend dyskusja nad ograniczeniem sprzedaży alkoholu pójdzie w odstawkę. Liczyć się będzie tylko ilość goli strzelonych Kolumbijczykom. Warto więc przy okazji przytoczyć statystyki zamieszczone na stronie portalspożywczy.pl.
„Średnie ceny piwa w Polsce podczas tegorocznych Mistrzostw Świata w piłce nożnej będą o ok. 0,5 proc. niższe niż w trakcie poprzedniego Mundialu. Za średnie wynagrodzenia w naszym kraju polski konsument mógłby kupić o 338 butelek piwa więcej niż cztery lata temu” – wyliczają eksperci Banku BGŻ BNP Paribas.
Co więcej, w grupie H Mistrzostw Świata jesteśmy absolutnym liderem w spożyciu piwa. W Senegalu wypija się go zaledwie 1,6 litra na mieszkańca. Trzy butelki na rok! Japończycy wypijają 42 litry. A niedzielni rywale, Kolumbijczycy, 48 litrów. Gdzie im do naszych 99 litrów.
A więc: za zwycięstwo!

Poprzedni

Wojna polsko-ukraińska pod banderą pojednania narodowego

Następny

Głos lewicy

Zostaw komentarz