Nos Prezesa Rady Ministrów znowu się wydłużył. Tym razem od mówienia o Funduszu Patriotycznym.
Ministerstwo Obrony Narodowej ma do dyspozycji budżet stanowiący 2 proc. polskiego PKB. To dziesiątki miliardów złotych są. MON część z tych pieniędzy wydaje na kształtowanie patriotyczne młodzieży. Ogłaszane każdego roku programy rozdysponowują grube miliony złotych pomiędzy grupy rekonstrukcyjne i stowarzyszenia patriotyczne.
Miliardy złotych na badania naukowe wydaje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Szmalec ten wędruje na uczelnie, gdzie pracują młodzi naukowcy zajmujący się szukaniem i opisywaniem śladów polskości. Duża część tortu badawczego trafia jednak do młodych historyków w postaci grantów na konkretne badania nad umacniającymi ducha patriotyzmu w narodzie, faktami z przeszłości.
Niemające kasy dla nauczycieli Ministerstwo Edukacji Narodowej, ma za to miliony złotych na dziesiątki programów dla instytucji i organizacji, które kształtują w Polakach małych dumę z bycia Polakiem.
Resort o nazwie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, oprócz patriotyzmu wpisanego w nazwę, ma wynoszący 5,25 mld zł. budżet. Z niego dotuje setki programów. Takich, które dają szmalec zarówno izbom pamięci, muzeom, czasopismom, wydawnictwom, jak i rekonstruktorom historycznym oraz innym krzewicielom potęgi naszej historii.
Gdyby dobrze poskrobać w kasie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, to i tam, bez problemu można dopatrzeć się milionowych transferów dla organizacji krzewiących ducha polskości. Nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych też ma kilka worków z kasą dla propagatorów naszej wielkiej przeszłości i to tych głównie krajowych.
Oczywiście najbardziej historycznie i patriotycznie zorientowaną instytucją jest Instytut Pamięci Narodowej. To w nim publikuje się najwięcej książek gloryfikujących naszą historię. To w nim setki młodych naukowców drążą tematy związane z polskością. To z programów IPN płyną w Polskę miliony złotych na propagowanie najwłaściwszych postaw narodowych i jedynie prawdziwej wiedzy na ten temat. Budżet IPN to w tym roku 423 mln zł. Prawie dwa razy tyle, co przed objęciem przez PiS władzy.
Gdyby pokusić się o zsumowanie tego i policzenie ile państwo wydaje na patriotyzm, to wyszłoby, że roczne transfery dla podmiotów go krzewiących można śmiało liczyć w miliardach zł.
Efektem tego rozdawnictwa było wyniesienie na ołtarze Żołnierzy Wyklętych. Było też oglądanie w dziesiątkach polski miast rekonstrukcji martyrologii podziemia po 1945 roku. Były uroczyste capstrzyki, akademie i spędy ku czci „Inki”, „Łupaszki”, „Burego”, czy „Ognia”. Miliardy złotych posłane przez PiS ku czczeniu wizji polskiej historii tak, jak ją widzi władza, miały służyć temu, że w oczach patriotycznie wychowywanej młodzi, to właśnie Zjednoczona Prawica winna być postrzegana jako kontynuator najchlubniejszych kart naszej historii.
Coś chyba nie wyszło. Młodzi ludzie wyedukowali się patriotycznie tak, że poszli w wyborach dalej. W większości zagłosowali na narodowca Bosaka. Ponieważ jednak ich głosy są władzy niezbędnie konieczne do reelekcji Dudy, to w PiS zaczęto kombinować co z tym fantem począć.
Wymyślono coś najgłupszego. Coś, co Mateusz Morawiecki sprzedał na jednym z wieców wyborczych. „W najbliższym czasie powołamy fundusz patriotyczny, który będzie służył budowaniu postaw patriotycznych, który będzie wspierał pasjonatów historii, pasjonatów, którzy biorą udział w grupach rekonstrukcyjnych” – powiedział premier.
Gdyby te słowa brać poważnie, to mogłoby się wydawać, że do wydawanych dziś na patriotyzm miliardów, przyjdzie nam, podatnikom, dorzucić kolejne setki milionów. Nie ma się jednak co lękać. Aż tak głupi, rządzący Polską, akurat nie są. Liczą natomiast, że debilami są narodowcy. I jak usłyszą, że – mieniące się wszak patriotycznymi, organizacje spod znaku zielonych sztandarów , mieczów Chrobrego, krzyży celtyckich i innych oznak miłości do ojczyzny – będą mogły liczyć za swój młodzieńczy żar na pieniądze, to błyskiem się ogarną i zagłosują na Dudę.
ONR, Wszechpolacy i reszta narodowców, kretynami jednak nie są. Po pierwsze, kasę z budżetu czeszą od dawna, bo nauczyli się wygrywać granty i dotacje w programach ogłaszanych przez poszczególne resorty i instytucje. Po drugie doskonale wiedzą, że PiS nagle tych programów nie poobcina, bo musi prawicową wizję polityki historycznej kontynuować, więc szmal wciąż będzie do narodowców płynął.
Po trzecie wreszcie, narodowcy mają swoich politologów i wiedzą, że będą tym mocniejsi politycznie, im partia Kaczyńskiego będzie słabsza. Wprost Bosak nie może tego powiedzieć przed kamerami, ale bezpośredni przekaz do członków ONR, czy MW już poszedł. Do sympatyków też. Od tego jest akcja mailingowa i media społecznościowe. Na nich sprawa stawiana jest wprost – „Jebać Trzaskowskiego, ale na Dudę nie głosować”.
Ludzie od Bosaka i Winnickiego wiedzą, że jak PiS zacznie się sypać, to narodowcy poparcia w centrum i na lewicy i tak nie znajdą. Ale wśród prawicowego elektoratu jak najbardziej. Rozwalanie PiS za pomocą niewybrania Dudy, mogłoby przynieść nacjonalistom za 3 lata, w następnych wyborach parlamentarnych nawet 15 proc. nowych wyborców. A kto wie czy nie szybciej, bo gdyby Zjednoczona Prawica rozleciała się wcześniej, to na wybory do Sejmu nie trzeba by czekać tyle czasu.
Premier Morawiecki znów więc wyszedł na idiotę. Dla myślącej części wahającego się elektoratu Dudy, Fundusz Patriotyczny oznacza kolejne podwyżki podatków i cen. Dla narodowców nie oznacza nic. Może poza tym, że to opowieść z tej samej bajki, co milion elektrycznych samochodów, 100 obwodnic miast i kilkadziesiąt mostów.
Elektorat centrowy i lewicowy też nie powinien się bać, że od teraz znajdzie się kasa na ONR-owskie marsze z pochodniami i masowe palenie kukieł Żydów oraz wieszanie portretów europosłów. Po 12 lipca do pomysłu Funduszu Patriotycznego nikt nie wróci. A na dodatek, z powodu braku kasy w budżecie, cięcia będą musiały dotknąć i patriotyzm.