25 listopada 2024
trybunna-logo

Młodzieży chowanie, czyli rzecz o zamojskiej Akademii

Jarek Ważny

Po przeszło miesiącu od zdjęcia przez marszałek Sejmu projektu w sprawie powołania Akademii Zamojskiej sygnowanego przez zamojskiego posła PiS, Sławomira Zawiślaka, 8 lipca Sejm przegłosował nowy, poprawiony projekt. Za ustawą głosowało 233 posłów, przeciw 204, a dwóch wstrzymało się od głosu. Teraz ustawa trafi do Senatu. I od nowa, Polska Ludowa.

Po nieudanym dla PiS głosowaniu w sprawie Akademii, los projektu sanacji zamojskiej Alma Mater stanął pod znakiem zapytania. Pisząc i komentując sejmową ofensywę sprzed kilku miesięcy w sprawie AZ, większość mediów skupiła się na krytyce szaleńczego tempa prac oraz niedoróbek legislacyjnych, składanego do laski marszałkowskiej projektu. Ambicją wnioskodawców było i jest powołanie Akademii już we wrześniu, oraz utworzenie nań kierunku lekarskiego. Negatywne, a wręcz miażdżące opinie o projekcie wydały wówczas Polska Akademia Nauki, Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Nie było zresztą specjalnie innego wyjścia, bo projekt powołania Akademii warunkowany jest likwidacją już istniejącej w Zamościu, Uczelni Państwowej im. Szymona Szymonowica, dawniej znanej jako PWSZ. W projekcie założono bowiem, że wraz z wejściem w życie nowej ustawy o powołaniu AZ, dotychczasowi pracownicy Szymonowica tracą zatrudnienie. Nie można zatem dziwić się władzom Uczelni Państwowej z Zamościa, że nie są zainteresowane podobnym rozwiązaniem i w odwołaniu, choćby do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, wskazują na pogwałcenie praworządności i zasad demokracji. Senat Uczelni im. Szymonowica podnosił ponadto, że nie konsultowano z nim zmian na żadnym z etapów, bez możliwości ustosunkowania się do projektu.

W nowym projekcie udało się jednak przegłosować te rozwiązania. Ustawa przewiduje utworzenie z dniem 1 września 2021 r. Akademii Zamojskiej z siedzibą w Zamościu w oparciu o istniejącą Uczelnię Państwową im. Szymona Szymonowica. Zgodnie z ustawą mienie uczelni stanie się mieniem akademii. „Skutkiem prawnym projektowanej regulacji, w odniesieniu do praw i obowiązków uczelni jest mechanizm sukcesji generalnej tj. przejęcia wszelkich praw i obowiązków Uczelni przez akademię” – wskazano w uzasadnieniu. Nadzór nad Akademią sprawować będzie minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego i nauki. Z ustawy wynika, że pierwszego rektora akademii powoła minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego. W czasie głosowania przepadła poprawka Lewicy, która uchylała takie rozwiązanie.

Pracownicy zatrudnieni w uczelni staną się pracownikami akademii, jednak – jak wynika z ustawy – stosunki pracy z tymi pracownikami wygasną po upływie 3 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy, jeżeli przed upływem tego terminu nie zostaną im zaproponowane nowe warunki pracy i płacy. W czasie głosowania przepadły poprawki opozycji (KO i Lewicy), które zakładały, że pracownicy uczelni staną się pracownikami akademii i ich umowy nie będą rozwiązane po upływie 3 miesięcy od wejścia ustawy w życie.

Skąd to całe zamieszanie nad zamojską Akademią i kto to wszystko wymyślił? Przecież projektu powołania nowej, państwowej uczelni, nawiązującej do wielowiekowych tradycji rodu Zamoyskich, nie wyciąga się w pięć minut z rękawa. Czyj ruch wywołał to wielkie poruszenie? Prawdą jest, że poseł Zawiślak i minister Czarnek znają się od lat. Gdy Zawiślak został posłem w 2005 roku, Czarnek pomagał pisać mu interpelacje, przygotowywał opinie prawne i stanowiska. Nie dziwi zatem ich wzajemne współdziałanie. Skąd jednak pomysł u Zawiślaka (albo Czarnka), żeby wskrzesić Akademię Zamojską? Wbrew pozorom nie oni pierwsi na to wpadli, a cała sprawa ma dużo dłuższą historię. I zupełnie innego ojca, niż tandem Zawiślak-Czarnek.

Jan Świtka pochodzi z Majdanu Górnego, wsi położonej w powiecie tomaszowskim. Wywodzi się z chłopskiej rodziny, jak większość mieszkańców tego regionu. Nie przeszkodziło mu to jednak zostać profesorem. Świtka ukończył w 1962 r. studia na Wydziale Filozoficznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Uzyskał stopień naukowy doktora filozofii, po czym obronił habilitację. Pełnił funkcję dziekana Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Zdał również egzamin sędziowski. Zajmował stanowisko profesora KUL, kierownika Katedry Kryminologii i Psychologii Kryminalnej KUL, kuratora Katedry Prawa Karnego i Postępowania Karnego KUL. Został dziekanem seniorem Wydziału Zamiejscowego Nauk Prawnych i Ekonomicznych KUL w Tomaszowie Lubelskim. Zajął się także prowadzeniem wykładów w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Przemyślu. Prócz kariery naukowej, prof. Świtka działał czynnie w polityce. W 1960 r. wstąpił do Stronnictwa Demokratycznego, w latach 1981–1988 był członkiem Centralnego Komitetu SD i przewodniczącym Wojewódzkiego Komitetu SD w Rzeszowie. W latach 1989–1993 z ramienia SD sprawował mandat posła na Sejm kontraktowy, następnie na Sejm I kadencji, w którym był jedynym przedstawicielem SD. W wyborach w 1993 r. bez powodzenia ubiegał się o reelekcję z ramienia Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform.

Do szkoły średniej Jan Świtka uczęszczał na tomaszowską „górkę”, do słynnego ongiś Liceum im. Bartosza Głowackiego, tego samego, przed którym Jacek Sasin chce dziś stawiać łuk tryumfalny. W podobnym czasie co Świtka, tomaszowski ogólniak kończyli m.in. oo. Wacław Oszajca, poeta w habicie jezuity, czy prof. Paweł Bożyk, doradca ekonomiczny Edwarda Gierka. Właśnie w tej szkole młody Jan Świtka po raz pierwszy dowiedział się o Akademii Zamojskiej i jej losach od ówczesnego nauczyciela historii, żołnierza AK, prof. Piotrowskiego. Tomaszowskiego liceum nie ukończył. Relegowano go zeń, na wniosek UB, z wilczym biletem, za antystalinowską postawę, przejawiającą się m.in. w publicznym krytykowaniu obowiązkowych dostaw narzucanych rolnikom przez władzę.

Jan Świtka ma w sobie jednak to, z czym w świat wyprawiła go jego ziemia; chłopski upór i zawziętość, a przy tym hardy kark, nawykły do życia w trudnych warunkach. M.in. te przymioty pozwoliły mu ukończyć naukę w liceum poza Tomaszowem i dostać się na studia, na KUL. Jak sam wspomina, działając w studenckim kole Młodych Demokratów, cały czas chodziła mu po głowie kwestia Akademii Zamojskiej i jej dziedzictwa, którą już wówczas, starał się ocalić od zapomnienia. Nic więc dziwnego, że gdy w wolnej Polsce nadarzyła się sposobność, a Świtka został posłem na Sejm, podjął pierwsze rozmowy na najwyższym szczeblu. Po raz pierwszy o sprawie reaktywacji Akademii Zamojskiej Świtka rozmawiał w 1990 r. z prof. Henrykiem Samsonowiczem, ówczesnym ministrem edukacji. Dostał od niego zielone światło i żadnego, formalnego wparcia, prócz słowa honoru historyka, którego do idei nie trzeba było specjalnie zachęcać. Jeszcze w tym samym roku prof. Świtka, zachęcony wsparciem Samsonowicza, złożył wizytę wicewojewodzie zamojskiemu, Stanisławowi Biniędzie, podczas której zaraził go pomysłem odbudowy Akademii. Niemniej, już po wstępnym rekonesansie, wojewoda informował prof. Świtkę, że na początku „nowej Polski” projekt pod nazwą Akademia Zamojska może mieć spore kłopoty z realizacją. Po pierwsze dlatego, że dawny budynek Akademii znajdował się w opłakanym stanie, po drugie w mieście nie było wystarczającej kadry naukowej, a po trzecie, nawet jeśli udałoby się ją pozyskać, np. z Lublina, miasto nie miało gdzie i za co ulokować profesorów, bo brakowało mieszkań. I na tym rozmowy zakończono. Świtka jednak nie porzucił pomysłu, i przez całe lata 90. i dwutysięczne wracał do rozmów. Znalazł też dla swoich działań życzliwego patrona w zamojskiej Radzie Miasta, w osobie, zmarłej nie dawno, Marii Gmyz, architektki i entuzjastki przywrócenia Zamościowi jej dawnej uczelni. M.in. te i inne, formalne i nieformalne zabiegi prof. Świtki, doprowadziły do powstania Komitetu Społecznego na rzecz wskrzeszenia Akademii Zamojskiej.

Zanim jednak miasto formalnie upomniało się o swoją spuściznę, Jan Świtka próbował zainteresować pomysłem wszystkich włodarzy Zamościa, angażując w swój pomysł władze KUL-u, na którym wykładał i dla którego to tworzył w tym samym czasie Wydział Zamiejscowy Nauk Prawnych i Ekonomicznych w Tomaszowie Lub. Już w 2000 r. prof. Świtka został jednogłośnie powołany przez Senat Akademicki KUL na koordynatora, delegata Senatu, do podjęcia rozmów z władzami Zamościa w sprawie wskrzeszenia AZ. Jako koordynator, prof. Świtka zapraszał do rozmów prezydentów miasta: Marka Grzelaczyka, później Marcina Zamoyskiego, wreszcie Andrzeja Wnuka. Jak sam przyznaje, od żadnego z nich nie uzyskał pomocy w swoim dziele, a z niektórymi niedane mu było nawet porozmawiać.

Mijały kolejne lata, między urzędami i kancelariami krążyły kolejne pisma, a sprawa nie posuwała się do przodu ani o krok. Aktywnie, na miarę swoich możliwości, działał Marek Splewiński, przewodniczący Społecznego Komitetu na rzecz reaktywacji. W 2017 r. zapytywał w piśmie prezydenta Wnuka, co dalej z Akademią. Akurat w tym samym czasie trwały w Sejmie prace nad zmianą ustawy o szkolnictwie wyższym, czyli tzw. „ustawą Gowina”. Być może dlatego minister Gowin nie znalazł czasu żeby pochylić się nad pismem od władz Zamościa, z prośbą o stworzenie możliwości reaktywowania Akademii. Prof. Świtka wspomina, że na inauguracji roku akademickiego na KUL-u dane mu było porozmawiać z ministrem Gowinem, który obiecał przyjrzeć się sprawie, ale niestety, nie zdążył.
W zeszłym roku na funkcję ministra edukacji i nauki premier powołał Przemysława Czarnka, byłego wojewodę lubelskiego. Kiedy minister okrzepł nieco na urzędzie, sprawę Akademii zaczął forsować poseł Zawiślak. Z posłem Zawiślakiem, Świtka rozmawiał w swoim życiu jeden raz. Czemu akurat on, a nie sam minister? Tego nie wiemy. Jan Świtka przyznaje, że dla powołania uczelni o takiej randze dużo sensowniejsza i bardziej zasadna wydawałaby się inicjatywa ministerialna, a nie poselska. Zarówno Ministerstwo Edukacji jak i poseł Zawiślak nie odnieśli się do pytań, m.in. o to, skąd zrodził się w nich pomysł powołania do życia Akademii Zamojskiej i dlaczego nie wyszedł bezpośrednio z MEiN.
Pod projektem podpisali się wszyscy, lokalni posłowie PiS. Wsparcie zadeklarowała też Konfederacja. Co o projekcie i pomyśle sądzą i sądzili inni? Wielkim admiratorem walki o Akademię Zamojską jest poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15. W kuluarach można usłyszeć informację, że dr Sachajko ma chęć na posadę kanclerza przyszłej uczelni, czego sam zainteresowany nie potwierdza. Projekt autorstwa posła Zawiślaka do końca mu się nie podobał, ale po poprawkach poparł go bez zastrzeżeń, choć, jak dodaje, w Senacie wiele się jeszcze może zdarzyć. Co ważne, poseł Sachajko podkreśla, że przy obecnej dostępności do kadry naukowej jak i bazy w postaci dawnego budynku Akademii, remontowanego dziś przez miasto, nic nie stoi na przeszkodzie, aby prócz nauk społecznych czy humanistycznych powołać przy Akademii wydział lekarski. Potrzeba tylko zastrzyku gotówki, którą nowy minister zapewne by znalazł. Najpierw jednak należałoby rozwiązać problem z Uczelnią im. Szymonowica. Wskazuje, że Uczelnia im. Szymonowica to, wedle statystyk, jedna z gorszych uczelni zawodowych w kraju. Rzeczywiście, w ostatnim rankingu magazynu „Perspektywy”, zamojska uczelnia zajęła ostatnie, 34 miejsce. Warto jednak cofnąć się trochę w czasie i wrócić do pierwocin pomysłu prof. Świtki. Okazuje się bowiem, że rozwiązanie dotyczące ufundowania Akademii na fundamencie PWSZ-tu nie jest ideą tyleż nową, co autorską duetu Zawiślak-Czarnek. Prof. Świtka przyznaje, że z podobną koncepcją wyszedł przed laty…Marcin Zamoyski. Podczas jednej z rozmów, prezydent poinformował profesora o zamiarze powołania wyższej szkoły zawodowej, która miałaby być bazą dla wskrzeszenia Akademii. Szkoła Zawodowa była bowiem w tym czasie łatwiejsza do „ogarnięcia” niźli pełnoprawna i pełnowymiarowa Akademia. Ponadto wymagała od miasta, jako jej fundatora, niewspółmiernie mniejszego zaangażowania finansowego i materialnego. W tymże tonie jest także utrzymana wzmiankowana uchwały Rady Miasta z 2004 r. w sprawie poparcia starań dla utworzenia Akademii Zamojskiej. W punkcie 5 informacji dołączonej do pisma przewodniego wyczytać można, że „Akademię będzie można wskrzesić na bazie Wyższej Szkoły Zawodowej w Zamościu i w Chełmie”. PWSZ w Zamościu powstaje niecały rok później, po przyjęciu uchwały przez Radę Miasta. Do tego samego rozwiązania sięgnęli zamojscy rajcy 15 lat później. W uchwale w sprawie poparcia starań Komitetu Społecznego na rzecz powołania Akademii Zamojskiej a dotyczących reaktywacji Akademii Zamojskiej można przeczytać, że Rada Miasta stoi na stanowisku, że warunkiem powstania PWSZ w Zamościu było to, iż na jej bazie zostanie powołana Akademia Zamojska. W kolejnym punkcie Rada Miasta zwraca się do rektora i Senatu PWSZ w Zamościu, aby przygotować pod względem organizacyjnym warunki, których wymaga Ustawa o szkolnictwie wyższym, do reaktywowania na jej bazie Akademii Zamojskiej. Tyle w wersji pierwotnej. W wersji właściwej obydwa punkty zniknęły. Dlaczego? Nikt nie potrafi tego wyjaśnić. Ani prof. Świtka, ani rektor Uczelni Państwowej im. Szymonowica, który nie odpowiedział do dziś, czy zna oba projekty Rady Miasta, z 2004 i 2019 r. oraz pomysły Marcina Zamoyskiego w sprawie AZ.
Kiedy w Sejmie trwał gorączkowy spór w sprawie losów Akademii, na ulicach Zamościa, w budynkach Akademii trwał remont. Trwał. Bo od jakiegoś czasu nikt zabytkowego budynku już nie remontuje. Wykonawca porzucił prace i domaga się unieważnienia kontraktu. Tego samego, na który miasto pozyskało unijne środki. W czasie remontu natrafiono bowiem na cenne malowidła ukryte pod tynkami. To znacząco wpłynęło na czas prac i najpewniej na koszta. Jak na razie, żadna ze stron, wykonawca ani miasto, nie zamierzają odpuścić i spór znajdzie zapewne swój finał w sądzie.

Prezydentem Zamościa, od dwóch kadencji pozostaje Andrzej Wnuk. Zanim objął fotel włodarza miasta, pełnił funkcję redaktora naczelnego „Kroniki Tygodnia”, jednego z dwóch lokalnych tygodników, wydawanych na terenie miasta, a dystrybuowanych w całym, byłym województwie zamojskim. Obydwie elekcje Wnuk wygrał pod sztandarem PiS-u, choć formalnie do partii nie należy. Nie jest w mieście tajemnicą, że prezydent Wnuk nie przepada za posłem Zawiślakiem, czego nie kryje. Pytany o projekt i wzajemne relacje ze Sławomirem Zawiślakiem, nie owija w bawełnę. – Bardzo wysoko oceniam kompetencje organizacyjne ministra Czarnka i gdyby był to projekt ministerialny, to byłbym od początku spokojny o jego przyszłość. Niestety, ponieważ jest to projekt poselski, za którym stał poseł Zawiślak, to jest jak jest. Ogólnie dość nisko oceniam talenty organizatorskie pana posła. W sprawie ustawy o powołaniu Akademii Zamojskiej poruszał się z gracją słonia w składzie porcelany. Dość powiedzieć, że po wpłynięciu pierwszej wersji projektu do Sejmu, to do mnie dzwonili posłowie Zjednoczonej Prawicy czy też opozycji z pytaniem, jak mają traktować tak słabo przygotowany projekt. Andrzej Wnuk dodaje, że doskonale zna dokonania prof. Świtki i jednego, czego brakowało jego pomysłom, to brak wsparcia władz centralnych, bez których Akademia nie ma prawa powstać. Sam zaś wskazuje, że miasto angażuje się w sprawę jak może; chce mediować między Uczelnią im. Szymonowica a Komitetem Społecznym, żeby uspokoić nieco nastroje. Pytany o to, czy miasto takie jak Zamość spełnia swoje ambicje akademickie siłami uczelni im. Szymonowica, czy raczej winno być reprezentowane przez jednostkę o wyższym poziomie naukowym, odpowiada, że Zamość powinien mieć uczelnię o większym potencjale. Akademia to minimum. Podobnie uważa Jacek Czerniak, lubelski szef SLD. Lewica na Zamojszczyźnie miała do niedawna swoją przedstawicielkę, Monikę Pawłowską. Ta kilka miesięcy temu zmieniła barwy i weszła do Porozumienia J. Gowina. Nie odniosła się do pytań w sprawie AZ. Czerniak, podobnie jak A. Wnuk, zapewnia, że jest całym sercem i rozumem za Akademią. Oczywiście po poprawkach, bo projekt posła Zawiślaka, zdaniem Jacka Czerniaka, był niedopracowany. Można byłoby go naprawić choćby w ramach prac w Lubelskim Zespole Parlamentarnym, i przedstawić jako projekt ponadpolityczny, co byłoby, zdaniem Czerniaka, najlepszym rozwiązaniem. Gdyby tylko dostał zaproszenie do prac przy projekcie, chętnie wziąłby w nim udział choć, jak sam podkreśla, nie ma specjalnych nadziei na to, że politycy PiS-u zgłoszą się do kogoś spoza własnego środowiska po radę.

W Senacie przewagę ma opozycja. Najprawdopodobniej będzie próbować przywrócić poprawki które przepadły w Sejmie, ale później ustawa znowu trafi do izby niższej Parlamentu, gdzie może utknąć na dłużej. Szansę na nowy rok akademicki z Akademią Zamojską wciąż są realne, choć z każdym dniem jest ich coraz mniej. Studia wyższe na szczęście nie są dyscypliną olimpijską ani grą na czas. Powstanie nowej, wyższej uczelni w Zamościu to także realne wpływy do budżetu miasta, województwa czy ministerstwa. Ich wielkość będzie zależała z kolei od współpracy tych trzech składowych zamojskiej układanki: miasta, województwa i ministra. Szczególnie ten ostatni, ma akademikom coś do udowodnienia, o ile los nadal pozwoli mu pozostać w ministerialnym gabinecie. Jan Świtka rozmawiał telefonicznie z Przemysławem Czarnkiem. Ten zapewnił go o swoim poparciu. Obiecał, że pomoże. I pomógł. Czego by nie mówić o obecnym ministrze edukacji i jak nie patrzeć na jego politykę, to właśnie on, a nie kto inny, wprowadził sprawę Akademii Zamojskiej na salę plenarną Sejmu. Od czasów prof. Samsonowicza, żaden minister III RP się na to nie zdobył. Kiedy więc Przemysław Czarnek będzie mówił o swoim sukcesie w sprawie AZ, będzie mówił prawdę. – Rzeczywiście, podkreśla prof. Świtka. Trzeba było czekać ponad 200 lat, żeby ktoś przypomniał sobie o Zamościu jako mieście akademickim z tradycjami. I tylko trzydzieści kilka w demokratycznej Polsce.

Poprzedni

Kryzys lewicowej polityki: próba prognozy ostrzegawczej

Następny

Cnoty niewieście

Zostaw komentarz