fot. archiwum prywatne Mateusz Orzechowski
Z MATEUSZEM ORZECHOWSKIM, aktywistą Młodej Lewicy, członkiem Rady Krajowej Nowej Lewicy z Torunia, rozmawiała Nina Michalak
– Mateuszu, na Kujawsko-Pomorskim Kongresie Wojewódzkim Nowej Lewicy w listopadzie ubiegłego roku wybrany zostałeś członkiem Rady Krajowej partii z frakcji Wiosna, uzyskując bardzo dobry wynik głosowania 93 głosy na 103 oddanych. Wielkie gratulacje! Powiedz, proszę skąd wzięły się u tak młodej osoby tak zdecydowane lewicowe poglądy?
– Przede wszystkim zacząłem zauważać drugiego człowieka. Otworzyłem oczy na krzywdę innych, która działa się przez ten cały czas wokół mnie, ale także sam musiałem zmierzyć się z dyskryminacją i strachem ze względu na bycie gejem. Młode osoby coraz bardziej zauważają błędy systemu tworzonego nam przez poprzednie pokolenia – brak równych praw dla osób LGBT+, kobiet, osób z niepełnosprawnościami, brak zadbania o naszą przyszłość w kwestii kryzysu klimatycznego czy wreszcie sytuacja na rynku pracy, gdzie młode osoby najczęściej jedyne, na co mogą liczyć to wyzysk i umowy śmieciowe. Jestem zdania, że to już czas, żeby młode osoby zaczęły zmieniać ten świat na taki, jaki powinien być. Właśnie dlatego wchodzę do polityki i chcę mieć wpływ na największą lewicową partię w Polsce, tworzyć ją wspólnie z innymi ideowymi osobami i zacząć zmieniać nasz kraj.
– Jako aktywista Młodej Lewicy (dodajmy stowarzyszenia – młodzieżówki frakcji Wiosna) jesteś obecny w wielu sferach działalności, ale sam określiłeś, że Twoją dziedziną jest walka z kryzysem klimatycznym i naprawianie szkód wyrządzonych klimatowi Ziemi przez ludzi. To ogromna działka, dlaczego akurat to wybrałeś? Czy to Twoja pokoleniowa misja?
– To niedokładnie jest coś, co ja wybrałem. System i osoby decyzyjne zmusiły mnie do tego, żebym zajmował się w moim wieku tym, czy moja przyszłość będzie w bezpiecznym klimacie, czy w świecie, w którym będę musiał walczyć o podstawowe dobra. Walka o klimat rzeczywiście jest moją główną sferą działalności – w zasadzie od początku mojego aktywizmu, po obecną działalność aktywistyczno-polityczną. Uczestniczę w wielu szkoleniach z tego zakresu, prowadzę kampanie i rozmawiam z osobami decyzyjnymi próbując wywalczyć jak najwięcej dla przyszłych pokoleń. Uważam, że bez patrzenia młodego pokolenia politykom i polityczkom na ręce, znacznie łatwiej będzie im niszczyć nasz klimat i środowisko. Presja społeczna ma sens.
– Jakie skutki niszczenia klimatu są najgroźniejsze dla kolejnych pokoleń ludzkiego istnienia? To już ten czas, że trzeba wykrzyczeć „enough is enough”?
– Niedawno miał miejsce już 26. szczyt klimatyczny. Dwudziesty szósty! szczyt, podczas którego osoby decyzyjne dalej zastanawiają się czy zacząć wreszcie ambitne działania na rzecz ochrony przyszłości następnych pokoleń. Ostatnio natomiast polscy europosłowie postanowili napisać list do Komisji Europejskiej o uwzględnienie gazu ziemnego, czyli wysokoemisyjnego paliwa kopalnego jako źródła zrównoważonego i nadającego się na paliwo przejściowe w procesie transformacji energetycznej. To już zdecydowanie ten moment, w którym trzeba wykrzyczeć „enough is enough”, ponieważ dalsze zwlekanie i mydlenie oczu jedynie zaprowadzi nas nad klimatyczną przepaść.
– Nadzieją na ratowanie klimatu, a przynajmniej niepogarszanie jego stanu na naszym kontynencie ma być europejska Taksonomia. Jak ją oceniasz? Czy określenie zasad funkcjonowania gospodarki tak, by nie szkodziła środowisku, wspomaganie finansowe inwestycji proekologicznych… – przyniesie Twoim zdaniem oczekiwaną zmianę na obszarze Unii?
– Unijna Taksonomia jest zdecydowanie czymś potrzebnym, jednak w tym kształcie w jakim najprawdopodobniej zostanie zaakceptowana, czyli z gazem ziemnym jako paliwem przejściowym, jest szkodliwa i niezapewniająca nam wizji zielonej i sprawiedliwej transformacji. Ogromne inwestycje w gaz ziemny, którym Taksonomia da zielone światło sprawią, że po procesie dekarbonizacji w zakresie odchodzenia od węgla, który jak wiemy nie jest łatwy, nadejdzie znów potrzeba takiego samego procesu względem gazu ziemnego. Inwestowanie w kolejne paliwo kopalne, żeby odejść od innego, to droga donikąd.
– Byłeś niedawno z innymi aktywistami klimatycznymi w Strasburgu. Celem Waszej podróży był właśnie zapis w Taksonomii o używaniu paliw ze źródeł kopalnych. Możesz o tym opowiedzieć?
– Tak, pojechaliśmy do Strasburga dosyć spontanicznie, ponieważ pomysł padł w pewną sobotę. W niedzielę zaszczepiłem się trzecią dawką szczepionki i zrobiłem test PCR, żeby być bezpiecznym, a w poniedziałek byliśmy już w pociągach do Strasburga. Pojechaliśmy tam, by robić aktywizm rzeczniczy – spotykaliśmy się z europosłami i europosłankami wielu opcji politycznych, bo zarówno z Lewicy, PSL-u, PO, ale także z europosłanką z PiS-u. Rozmawialiśmy również z holenderskim europosłem z grupy S&D, który zajmuje się właśnie sprawą Taksonomii i podzielił nasze obawy oraz zadeklarował brak poparcia dla gazu ziemnego w jej zapisach. Ten zapis był naszym głównym motywem przewodnim tej podróży. Nie zgadzamy się bowiem na uzależnianie transformacji energetycznej od kolejnego paliwa kopalnego, które przecież dalej emituje ogromne ilości nie tylko dwutlenku węgla, ale również metanu. Sprawiedliwa i zielona transformacja powinna bazować przede wszystkim na odnawialnych źródłach energii, a przeróżne think tanki, naukowcy i analitycy mówią nam jak to zrobić – nie korzystamy jednak z tych zasobów jako państwo.
– Twoje zaangażowanie społeczne obejmuje tak wiele form, że trudno je sklasyfikować – bierzesz udział w różnych debatach, piszesz publikacje, uczestniczysz w protestach, promujesz weganizm… Wymień proszę kilka najważniejszych Twoich aktywności z ostatniego czasu i powiedz, co podkręca Twoją motywację do działania?
– Tak, przyznam szczerze, że czasami sam się zastanawiam jak znajduję na to wszystko czas, jednak mam wrażenie, że dzieje się tak dzięki świetnym ludziom, którymi się otaczam, którzy dają mi wsparcie i tego powera do działania. Mówię tu zarówno o osobach z Młodej Lewicy, jak i osobach z różnych organizacji proklimatycznych lub prozwierzęcych, z którymi działam na co dzień. Zdecydowanie dobrze wspominam ostatni okres pod względem wyjazdu do Strasburga i aktywizmu rzeczniczego, a następnie całej kampanii antygazowej po powrocie do Polski. Napisaliśmy artykuł do serwisu NOIZZ, a następnie odpowiedzieliśmy na artykuł byłego premiera Jerzego Buzka w Bussines Alert, który próbował nam zarzucić działanie na szkodę klimatu. Obecnie zajmuję się kampanią informacyjną o rzekach, którą będę przeprowadzał w najbliższych miesiącach, a której tak bardzo brakowało w naszym województwie.
– Czy dla Ciebie wybranie europosła z Lewicy Roberta Biedronia na przewodniczącego Komisji ds. praw kobiet i równouprawnienia w Parlamencie Europejskim jest dobrą wiadomością? Będzie silniejsze wsparcie?
– Cieszę się, że na tak ważną funkcję została wybrana osoba z Polski, która również ma wielki bagaż przykrych zdarzeń dyskryminacji, ale jeszcze większe doświadczenie walki z dyskryminacją i o lepszą dla wszystkich przyszłość. W dobie łamania podstawowych praw mniejszości, praw kobiet w Polsce, a mówię tu m.in. o nienawistnej kampanii wobec osób LGBT+, o zakazie aborcji czy ataku na Konwencję Stambulską – potrzebujemy osoby z Polski na takim stanowisku, która najlepiej zna sytuację i będzie mogła się nią profesjonalnie zająć w Parlamencie Europejskim.
– Jesteś jedną z ośmiu osób w Wojewódzkim Zespole Programowym Nowej Lewicy. Czy wiesz już, jakie zadania powinna podjąć kujawsko-pomorska wojewódzka organizacja, by pilnować zrównoważonego klimatycznie i przyrodniczo rozwoju naszego regionu?
– Przede wszystkim potrzebujemy większej ochrony lasów w naszym województwie. Osobiście chcę także rozpocząć debatę na temat objęcia terenów Puszczy Bydgoskiej ochroną, na jaką zasługuje, czyli utworzenia Parku Narodowego, o co także apelują przyrodnicy z całej Polski. Inną ważną kwestią jest regulowanie rzek, co nasz rząd planuje na kujawsko-pomorskim odcinku Wisły – nie ma na to mojej zgody i uważam, że musimy podjąć w tym względzie zdecydowanie prośrodowiskowe, wolne od utartych przekonań, stanowisko. Jako Lewica musimy stworzyć także wizję lepszego transportu zbiorowego, zwłaszcza kolejowego, który przez ostatnie lata jest stopniowo wyniszczany.
– Czy mógłbyś wytłumaczyć Czytelnikom, co to są neutratywy w języku polskim, którymi posługujesz się w swych wypowiedziach? Czy taka niebinarna polszczyzna, to też rodzaj walki o tożsamość?
– Neutralny płciowo język jest według mnie szansą na o wiele bardziej inkluzywny przekaz, na język, który nie będzie w żadnym stopniu przemocowy, ale także jest możliwością zauważenia jak wielki wpływ na świat ma język, jakim się posługujemy oraz słowa, które wypowiadamy. Ja najczęściej używam osobatywów, czyli zestawień wyrazów ze słowem osoba, tak jak np. osoby pracownicze, aktywistyczne czy uczniowskie. Byłem za to wiele razy krytykowany, zarówno w swoim środowisku, jak i poza nim. Jest to – mimo wszystko – kwestia, z którą trzeba się przebić i ludzi do niej przyzwyczaić. Przecież tak także kiedyś było z feminatywami (psycholożka, ministra, posłanka) – wszyscy krzyczeli, że to niszczenie języka i że zmienione formy brzmią śmiesznie, niepoważnie itd. Tak samo jest teraz z neutralnymi formami, jednak wychodzę z założenia, że im częściej będę je stosował i przyzwyczajał do nich ludzi, tym szybciej nastąpi potrzebna w tym względzie zmiana mentalności i przyzwyczajeń.
– Dziękuję za rozmowę.