300 osób straci zatrudnienie w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Zarząd spółki podpisał porozumienie ze związkami zawodowymi, którym udało się wywalczyć w miarę cywilizowane kryteria odejść.
Prezes LOT Rafał Milczarski po zakończeniu decydującej tury negocjacji sprawiał wrażenie zadowolonego.
„Dziękuję związkom zawodowym za konstruktywną współpracę i osiągnięte porozumienie. Rozstanie z niektórymi naszymi pracownikami to jedna z najtrudniejszych decyzji, realizowanych przeze mnie jako menedżera. Jest ona niezbędna by uchronić większość zespołu i zapewnić stabilizację PLL LOT” – wyrecytował w oficjalnym komunikacie. Dużo mniej rozmowny był kilka dni wcześniej, gdy posłowie Koalici Obywatelskiej
chcieli przeprowadzić w spółce kontrolę poselską.
– Dariusz Joński, Paweł Poncyliusz, Michał Szczerba i Maciej Lasek spotkali się z prezesem, Rafałem Milczarskim, który powiedział im, że spółka zaoszczędzi na zwolnieniach 30 mln zł. Posłowie spytali, skąd w tej sytuacji zwolnienia, skoro wsparcie od państwa dla PLL LOT wynosi prawie 3 mld zł. Spytali też, kiedy ostatnio prezes osobiście rozmawiał z zakładowymi związkami. Wtedy prezes oburzony wyszedł ze spotkania, nie odpowiadając na pytania – relacjonował Piotr Szumlewicz, przewodniczący centrali Związkowa Alternatywa.
Czy powody do dobrego humoru mogą mieć również pracownicy LOT? Z pewnością nie. Pracę straci 300 z nich. 150 odejdzie już w ciągu pierwszych dwóch kwartałów bieżącego roku. Druga połowa pożegna się z firmą w okresie dwuletnim. Jak podaje LOT, zakończono także współpracę z 200 osobami, które łączyły z LOT-em umowy typu business-to-business. Niczego nie zmieniły argumenty związków zawodowych, których przedstawicielki przekonywały, że choćby do zrealizowania planowanej siatki połączeń wakacyjnych LOT będzie potrzebował załóg.
Co udało się wywalczyć związkowcom?
Wobec betonowej postawy zarządu nie byli w stanie zapobiec zwolnieniom, jednak ich determinacja zmusiła szefostwo do określenia relatywnie klarownych kryteriów typowania pracowników do zwolnienia. Zarząd zgodził się na uruchomienie programu odejść dobrowolnych – ci pracownicy pożegnają się w pierwszej kolejności. Następnie firmę opuści grupa osób wybranych według jasnych zasad. W ciągu kolejnych dwóch lat odejść mają wyłącznie osoby, które osiągną wiek emerytalny. Jako taktyczny sukces określić można również fakt, że LOT nie zdoła zwolnić tylu doświadczonych i uzwiązkowionych pracowników, ilu pierwotnie zamierzał.
Związkowcy nie zamierzają jednak odpuszczać. – Przygotowujemy pozwy do sądu odnośnie przedstawionych rozwiązań – zapowiada Szumlewcz.
Reprezentanci pracowników LOT próbowali zabrać głos naposiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury, zwołanym na wniosek posłów opozycji, gdzie chcieli wnioskować o anulowanie procesu zwolnień i wyjaśnienie, jak potrzeba oszczędzania na załogach ma się do otrzymanej pomocy.
Sejm zamknięty
– Niestety decyzją władz straży marszałkowskiej strona związkowa nie została wpuszczona na komisję. Posłowie opozycji interweniowali, ale mundurowi nie wyrazili zgody – mówi Szumlewicz, jeden z niewpuszczonych.
LOT otrzymał pożyczkę w kwocie 1,8 mld zł oraz bezzwrotne wsparcie w wysokości 1,1 mld zł z Polskiego Funduszu Rozwoju. Zarząd spółki przekonuje, że bez tych pieniędzy i bez dalszych oszczędności nie miałby szans na przetrwanie pandemii i załamania na światowym rynku lotniczym.