W ferworze toczącego się sporu o Trybunał Konstytucyjny oraz narastającego konfliktu między rządzącym PiS a opozycyjną PO ugrupowanie Kukiza przedstawiło pomysł, który może pogodzić obie zwaśnione strony. Oraz spodobać się obywatelom.
Klub parlamentarny Kukiz’15 – ten, który nie potrafi się zdecydować, czy jest w opozycji, czy też popiera rządzącą większość z PiS – postanowił zapunktować wśród wyborców przygotowując projekt, który może spodobać się wyborcom w zasadzie wszystkich partii politycznych oraz tych, którzy nie popierają żadnego z ugrupowań. Politycy tego ruchu zaproponowali zrównanie sytuacji parlamentarzystów i zwykłych obywateli pod kątem płaconych przez nich podatków. Postulują oni otóż zrównanie kwoto wolnej od podatku parlamentarzystów z tą obowiązującą każdego podatnika.
Równi i równiejsi
Posłowie klubu Pawła Kukiza wytknęli, że posłowie korzystają z uprawnienia, które gwarantuje im aż o 10 razy wyższą kwotę wolną od podatku niż ta, jaka obowiązuje większość obywateli.
W przypadku przeciętnego obywatela kwota wolna od podatku – chodzi o roczne o zarobki – wynosi 3091 zł. Oznacza to, że od takiej kwoty w skali roku nie musimy odprowadzać podatku. Tymczasem w przypadku posłów owa kwota przekracza 30 tys. zł rocznie, jest więc aż 10 razy wyższa. Takie rozwiązanie przekłada się nie tylko na budżety posłów, których dochody i tak nie są małe, ale również na budżet państwa. Gdyby posłowie rozliczali swoje dochody, uzyskiwane z tytułu pełnienia tej funkcji, na tych samych zasadach, jakie dotyczą pozostałych podatników, budżet państwa byłby bogatszy o co najmniej 3 mln zł rocznie. Nie tego dotyczą jednak zarzuty przedstawione przez działaczy ugrupowania Kukiza. Ich zdaniem, takie rozwiązanie zaprzecza zasadzie równości obywateli wobec prawa, w tym przypadku – prawa podatkowego.
– Walczymy z nieuzasadnionymi przywilejami dla partii politycznych. Prawda jest taka, że obywatele w Polsce nie są równi, bo posłowie mają dziesięciokrotnie wyższą kwotę wolną od podatku od zwykłych ludzi. To skrajna niesprawiedliwość – stwierdził wicemarszałek Sejmu i poseł Kukiz’ 15, Stanisław Tyszka.
Działacze od Kukiza poinformowali, że złożyli już projekt w tej sprawie do laski marszałkowskiej. Zakłada on wyrównanie kwoty wolnej płaconej przez posłów z tą, jaką płaci większość podatników, a więc jej obniżenie do 3 tys. zł. Oczywiście, działacze tego ruchu zakładają, że taka propozycja może nie znaleźć zrozumienia większości parlamentarzystów, którzy mogą nie mieć ochoty na poniesienie aż takich wyrzeczeń na rzecz społeczeństwa, o poparcie którego zabiegają w kampaniach wyborczych. Dlatego, przewidując ewentualne niepowodzenie swojej inicjatywy podczas głosowań w Sejmie, Kukizowcy przewidują też rozwiązanie alternatywne. Polega ono na tym, by zwiększyć kwotę wolną od podatku do poziomu obowiązującego posłów wszystkich podatników, a więc do kwoty 30 tys. zł. Jest to kwota zdecydowanie wyższa niż ta, jakiej wprowadzenie dla wszystkich podatników zakładała obecna większość z PiS, którego politycy mówili o ok. 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku rocznie. Oczywiście, okazało się, że PiS nie jest obecnie w stanie zrealizować tej obietnicy wyborczej.
Propozycja parlamentarzystów Kukiz’15 ma być „sprzedawana” jako walka z nieuzasadnionymi przywilejami posłów i senatorów. Przedstawiając ją, nie poinformowano jednak dokładnie, iż wynagrodzenia pobierane przez „przedstawicieli narodu” są zróżnicowane, ponieważ nie każdy z nich jest posłem zawodowym, a więc pobiera uposażenie wynikające z pełnionej funkcji jako jedyny dochód, rezygnując w ten sposób z dotychczasowej pracy zarobkowej. Część poselskich uposażeń (diety) w ogóle zaś nie podlega opodatkowaniu, czyli nie można ich w ten sposób rozliczać.
Jak zagłosują?
Nie trzeba być wróżką, by przewidzieć, że większość posłów nie poprze takiego rozwiązania w trosce o własne apanaże. Zwłaszcza, że dopiero co podnieśli sobie oni uposażenia o ponad 1 tys. zł. Mimo to, propozycja zgłoszona przez klub Kukiz’15 ma sens i niekoniecznie jest ona populistyczna, o co zapewne zostaną oskarżeni jej autorzy.
Propozycja ta odwołuje się do zasady równości obywateli wobec prawa – zasady będącej jedną z podstaw porządku prawnego obowiązującego w naszym (i nie tylko naszym) kręgu kulturowym. Równość wobec prawa obejmuje wszak nie tylko prawo karne. Politycy od Kukiza mogą się więc powoływać nie tylko na tradycję, ale wprost na Konstytucję RP (art. 32 ust. 1). I zapewne będą się na te zasady oraz zapisy powoływać.
Mimo to, taka propozycja zapewne nie zostanie poparta przez większość parlamentarzystów. Nie sam wynik głosowania może mieć jednak w tym przypadku znaczenie, co jego przebieg oraz informacja o tym, kto jak w tej sprawie głosował – jak decydowali poszczególni posłowie oraz kluby poselskie. A to już będzie znacząca informacja dla wyborców, którym w przypadku jakichkolwiek wyborów czy decyzji będzie można przedstawiać wyniki takiego głosowania i chłostać nimi konkurentów, oskarżając ich o prywatę bądź populizm.
Nie wiadomo w tej chwili, jakie intencje przyświecały działaczom związanym z Kukizem poza tym, by zwrócić na siebie uwagę i spełnić oczekiwania tych, którzy na to „antysystemowe” ugrupowanie głosowali w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Takich działań oczekiwała od nich znaczna część ich wyborców. Oczekiwała rozbicia dotychczasowego „układu” i wbicia klina w dotychczasowe elity polityczne. I ten projekt ustawy doskonale wpisuje się w te oczekiwania.
Uprzywilejowani
Przy okazji warto przypomnieć, że utrzymywani z naszych podatków parlamentarzyści cieszą się szeregiem innych przywilejów. Można do nich zaliczyć chociażby bezpłatne przejazdy transportem publicznym na terenie całego kraju, podczas gdy pozostali obywatele muszą płacić za bilety. Nawet, jeśli ich dochody niekiedy drastycznie ograniczają im tę możliwość. Dodatkowo, posłowie i senatorowie mają pokrywane koszty wydatków na benzynę na swoje wojaże, co – jak wiemy – niejednokrotnie wykorzystywali oni do swoich celów prywatnych. Mogą również korzystać z mieszkań służbowych, których koszt jest albo bardzo niski, albo w całości pokrywany przez Kancelarię Sejmu bądź Senatu.
Mają więc oni nie tylko dochody przekraczające wielokrotnie średnią płacę – a i tak uzyskiwaną przez nielicznych pracowników – ale też ich codzienne koszty życia są pokrywane ze środków publicznych. Nie muszą się martwić o takie sprawy, jak ubezpieczenie zdrowotne czy emerytalne. Nie stoją też zwykle w kolejkach do lekarzy. Także wiele innych wydatków, w różny sposób rozliczanych, mogą nasi reprezentanci narodu wliczać sobie w koszt swojej działalności „społecznej” i „ku chwale Ojczyzny”.
Świadomość owych wyjątkowych przywilejów reprezentantów (no właśnie czyich – władzy czy społeczeństwa?) jest coraz większa wśród obywateli. I wywołuje rosnące niezadowolenie, a wręcz wściekłość tych, którzy o każdy grosz muszą walczyć czy to z państwem, czy to z prywatnym kapitalistą, u którego są zatrudnieni. Parlamentarzystów zatrudnia zaś państwo, czyli my wszyscy.
Z punktu widzenia interesów organizacji Kukiza propozycja zrównania kwoty wolnej płaconej przez posłów i zwykłych podatników powinna zostać rzucona tuż przed wyborami, bo to właśnie wówczas rządzący i opozycja prześcigają się w składaniu obietnic wyborcom. Kukizowcy też jednak w coś grają w obecnym konflikcie.
Sprawdzian
W tych okolicznościach propozycja klubu Kukiz’15 warta jest uwagi, niezależnie od tego, że zapewne niektórzy nazwą ją populistyczną. Zwłaszcza ci, którzy zasiadają obecnie w parlamencie i z tego tytułu czerpią bardzo wymierne korzyści materialne. Niestety, dla niektórych to jest główny cel ich zaangażowania w politykę i Polacy coraz lepiej i boleśniej zdają sobie z tego sprawę.
Posłowie nie poprą tej propozycji, podobnie jak nie poparliby innych pomysłów ograniczenia przywilejów, jakimi się cieszą. Dla wyborców ważny jednak będzie wynik głosowania i zachowanie w pamięci tego, kto jak w tej sprawie zagłosował. Wbrew pozorom, pamięć wyborców nie jest aż tak krótka.