Zapowiadane od dawna połączenie SLD i Wiosny coraz bliżej. W piątek 11 czerwca partia Roberta Biedronia ogłosiła samorozwiązanie.
Zaczynali jako fioletowi progresywiści, unikający słowa „lewica”, którzy swoją zupełnie nową jakością i stylem mieli przełamać duopol PiS-PO Gdy okazało się, że to nie takie proste, dołączyli do lewicowej koalicji i odtąd słyszeliśmy od ich lidera przy każdej okazji: „lewica zwycięża, gdy jest zjednoczona, a przegrywa, gdy jest podzielona”.
Faktycznie posłowie i posłanki Wiosny są dziś częścią klubu Lewicy, a niektórzy wręcz wyróżniają się swoją pracą w jego ramach. Z drugiej strony właśnie z Wiosny pochodziły obie posłanki, które z klubu w trakcie kadencji odeszły.
11 czerwca Zgromadzenie Ogólne członków Wiosny przyjęło decyzję o samorozwiązaniu. Dyskutowano też o tym, co będzie wyróżniało aktywistów tej partii, gdy zostaną już członkami Nowej Lewicy, na czym będzie polegała tożsamość „wiosennej” frakcji. Zjednoczenie ma bowiem zagwarantować Wiośnie współprzewodniczącego partii i współlidera jej struktur w każdym województwie. Dwaj współprzewodniczący partii zostaną wybrani na kongresie, który odbędzie się po pandemii.
Chociaż o zjednoczeniu mówiono od dawna, część uczestników Zgromadzenia Ogólnego wcale nie chciała likwidacji Wiosny. Smutek po decyzji podjętej przez większość zebranych wyraził na Twitterze śląski poseł Maciej Kopiec. Sekretarz generalny Wiosny Krzysztof Gawkowski demonstrował w mediach większy optymizm. Jego zdaniem „coś się kończy, coś się zaczyna”.