W IV wieku p.n.e. w Efezie (miasto jońskie leżące na terenie obecnej Turcji) żył szewc Herostrates (Herostratos), który dostał pierdolca na tle zdobycia wiecznej sławy. A że intelektualnie nie był zbyt rozwinięty, doszedł do wniosku, że taką sławę może mu zapewnić jedynie popełnienie wielkiej zbrodni. I w 356 r. p.n.e. podpalił świątynię Artemidy, jeden z siedmiu cudów świata.
Został skazany na śmierć, a jego imię miało być wymazane ze wszystkich dokumentów. Ale już wtedy funkcjonowały przecieki i niejaki Teopomp z Chios, historyk puścił, jak to się dzisiaj mówi, parę i Herostrates przeszedł do historii jako pierwszy terrorysta w dziejach ludzkości, a także znalazł się w nauce psychologii pod terminem „kompleksu Herostratesa” , jako synonim potrzeby osiągnięcia sławy nawet za cenę największej zbrodni.
W dziejach ludzkości roiło się od takich Herostratesów – sprawców pojedynczych zbrodniczych czynów po zbrodnie ludobójstwa.
Wydawało się, że w XXI wieku, zwłaszcza w cywilizowanym świecie, będą oni tylko ostrzeżeniem, że nigdy więcej!… Ale były to mrzonki.
7 października 1952 r. w Leningradzie urodził się chłopczyk Wołodia Putin. Jego dziadek w dzieciństwie nosił posiłki Rasputinowi, a później był kucharzem Lenina i szefem kuchni w jednej z willi Stalina. Wołodia do nauki specjalnie się nie przykładał, ale już wtedy miało miejsce zdarzenie, które sygnalizowało co to z niego może być za ziółko w przyszłości. Otóż został wyrzucony z pionierów za wszczynanie awantur.
Ciekawe, kto był idolem Wołodii w młodości? Może car Iwan IV Groźny, który wymordował kilkaset tysięcy Rosjan, a może Wasilij Iwanowicz Błochin, członek osobistej ochrony Stalina, któremu Soso powierzył dokonywanie najważniejszych zabójstw. I Błochin wywiązał się solidnie ze zlecenia – strzałem w tył głowy zabił około 50 tysięcy ludzi, w tym Kamieniewa, Jeżowa, Zinowjewa, marszałka Tuchaczewskiego. Przypisuje mu się także zabicie pisarza Izaaka Babla. Błochin był też jednym z uczestników popełnienia Zbrodni Katyńskiej.
Odpuśćmy kto był idolem Wołodii. Ważne jest to, że dla niego wartość życia ludzkiego nie jest żadną wartością, zwłaszcza dąży on do wyznaczonego celu. „Kompleks Herostratesa” połączył się u niego z kompleksem żądzy władzy, i przekonaniem (występującym min. także u niektórych naszych polityków), że zostali powołani przez Opatrzność do najwyższych celów.
Wołodia jest ogarnięty manią odtworzenia rosyjskiego imperium i zapewne otrzymaniem tytułu cara. Trochę się spieszy, bo 70. na karku. W połączeniu z wrodzoną skłonnością do awanturnictwa staje się to gotowością do podpalenia całego świata, by zasiąść na moskiewskim tronie jako kontynuator caratu. Może jako Włodzimierz I Groźny?
Tylko, że w tym zacietrzewieniu uciekło jego uwadze, iż może być największym dzierżymordą, ale gdy jego działania staną się zagrożeniem nie dla świata, ale dla interesów rodzimych oligarchów i jego najbliższego otoczenia, któregoś dnia zapozna się, nie poprzez literaturę czy dane techniczne, a osobiście np. z nowiczokiem.
Nawet w tej dziedzinie wymieniania władców na nowych postęp od czasów sztyletu Brutusa jest niebywały!