16 listopada 2024
trybunna-logo

Kobiety lewicy

Budującą wiadomością jest fakt, że w najbliższych wyborach samorządowych Sojusz Lewicy Demokratycznej postanowił przystąpić do koalicji z Inicjatywą Feministyczną.

 

To w jej działaczkach oraz działaczkach Forum Równych Szans i Praw Kobiet upatruję nadziei na silny blok kobiet w najbliższej kadencji Sejmu.

 

Czego nam trzeba?

Zacznę od osobistej refleksji: z Kongresem Kobiet mam niejaki problem. Mój problem polega głównie na tym, że od lat impreza ta kojarzona jest gównie ze środowiskiem neoliberalnym i wśród krytyków oraz krytyczek nazywana jest „kongresem bogatych kobiet”. Jego twarzą niezmiennie jest Henryka Bochniarz, swego czasu piewczyni umów cywilnoprawnych, osoba dyplomatycznie rzecz traktując nie będąca ulubienicą aktywistek walczących o prawa pracownicze. U jej boku stoi zwykle prof. Magdalena Środa – ceniona przez środowisko akademickie i w warstwie światopoglądowej feministka pełną gębą, lecz również kojarzona z neoliberalnymi poglądami (jak się okazuje po awanturze z ochroniarkami, która przetoczyła się przez media – skojarzenia te okazały się najzupełniej prawidłowe).
Od jakiegoś czasu jednak – i dało się to zaobserwować podczas X, jubileuszowego Kongresu w Łodzi – na wydarzeniu pojawiają się kobiety reprezentujące różne środowiska, niekoniecznie związane z Platformą Obywatelską czy przedsiębiorczynie, albo też pierwsze damy, co także traktować można w kategoriach przywileju (Jolanta Kwaśniewska, Anna Komorowska).
W tym roku w Łodzi zobaczyć na kongresie można było Manuelę Gretkowską, założycielkę najpierw Partii Kobiet, a potem Inicjatywy Feministycznej, a także Martę Lempart, zasłużoną dla rozwoju edukacji seksualnej w Polsce, liderkę Ogólnopolskiego Strajku Kobietznaną z Czarnych Protestów.
Zaproszono również Oxanę Lytvynenko – Ukrainkę z Torunia, która podczas ostatniego Czarnego Piątku w Warszawie zabrała głos w sprawie dyskryminacji. „Kobiety, obcokrajowcy, ateiści są w Polsce dyskryminowani. Moje dziecko boi się zadzwonić do mnie w autobusie i mówić w naszym języku” – mówiła w Warszawie, a w Łodzi mówiła: „Jestem Ukrainką i chcę powiedzieć, że z Ukraińcami nie trzeba sobie radzić. Radzić trzeba sobie z ksenofobią. Z tym będę walczyć i proszę o wsparcie, bo to służy Polsce”.
Pojawiła się również Iwona Hartwich – uznana za liderkę sejmowego protestu rodziców i opiekunów niepełnosprawnych. Ona z kolei opowiedziała o okupacji Sejmu:
„Wszyscy już chyba wiedzą, że PiS kłamie. Powiedziano, że wielokrotnym gościem na spotkaniach naszych i strony rządowej był premier Morawiecki. To nie jest prawda”.
To cenne twarze, które pozwoliły kongresowi nieco „zejść na ziemię” i otworzyć się na wyborczynie z różnych kręgów społecznych – również tych „niewidzialnych” dla organizatorek z klasy średniej. Tak właśnie widzę platformę porozumienia kobiet lewicy w Polsce. Główne postulaty, pod którymi ja osobiście podpisałabym się głosem wrzuconym do urny to:
• zapobieganie ubóstwu kobiet, aktywizacja zawodowa, walka z bezrobociem
• walka ze stereotypami dotyczącymi ról płciowych, edukacja równościowa, antydyskryminacyjna, rzetelna edukacja seksualna
• liberalizacja prawa aborcyjnego
• włączenie do emerytury nieodpłatnej pracy kobiet w domu
• wprowadzenie programów opieki zdrowotnej dedykowanych kobietom
• wspieranie firm przyjaznych matkom

 

W czyjej to jest mocy?

Inicjatywa Feministyczna – powstała w 2007 na „gruzach” Partii Kobiet. Jej inicjatorką jest Manuela Gretkowska, współtworzył ją również Wiktor Osiatyński. Inicjatywa łączy (co według mnie jest ogromną zaletą) dwie frakcje: społeczną i liberalną. Należy odnotować, że kładzie nacisk na pomoc samotnym matkom, ofiarom gwałtu, domaga się pełnej refundacji antykoncepcji.
W tej chwili znalazła się w koalicji SLD Lewica Razem.
Postulaty Inicjatywy idą w parze z postulatami Forum Równych Szans i Praw Kobiet. Tu wyróżniającymi się postaciami działaczek niewątpliwe są przewodnicząca Małgorzata Niewiadomska-Cudak oraz Anna Mackiewicz.
Pierwsza z nich specjalizuje się w lokalnej partycypacji wyborczej kobiet – bez oddolnej ich aktywizacji trudno mówić o kształtowaniu skutecznej polityki prokobiecej. Pani prof. Niewiadomska-Cudak jako wiceprzewodnicząca Rady Miasta działa na terenie Łodzi i jej aglomeracji: wyciąga z cienia kobiety, które zajmują się ciekawymi inicjatywami (vide wydarzenie „Kobieta niezwykła”), wyciąga rękę do tych, które potrzebują wsparcia od samorządu („Łodzianka w potrzebie”). Zorganizowała na euro 2012 lokalną strefę kibicki, ale również z okazji 100-lecia uzyskania praw wyborczych wyszła z inicjatywą, aby łódzkie ulice nazywać kobiecymi imionami i nazwiskami.
Pani Anna Mackiewicz, działaczka bydgoskiego SLD i – jak donoszą media – kandydatka na prezydenta miasta, z którą miałam przyjemność robić nawet wywiad dla „Dziennika Trybuna”, również lokalnie zajmuje się problemami kobiet, ale zna też od podszewki problemy nauczycieli (sama uczy matematyki). Działa w ZNP, ale też prowadziła liczne warsztaty dotyczące praw kobiet i samorządności.
Na naszym terenie, na Mazowszu, mamy Katarzynę Piekarską, która mogłaby być twarzą kobiecego ruchu w Warszawie. Od lat sprzeciwia się ograniczaniu praw kobiet przez PiS. Tu ciekawostka – sama była pacjentką prof. Chazana i ma z nim negatywne doświadczenia.
Do „zagospodarowania” jest też w Warszawie rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska.
Forum Równych Szans i Praw Kobiet ma też wiele innych zasłużonych działaczek z regionów. Kiedy połączy siły z Inicjatywą Feministyczną, rzeczywiście kobiecy głos ma szansę przebić się w parlamencie.

 

Kto jeszcze?

Z cennych postaci kobiet aktywnie angażujących się w sprawy lewicy, mogę wymienić przede wszystkim znane nazwiska, które znam z działalności w Warszawie. Z pewnością z korzyścią dla SLD byłoby nawiązać współpracę z Barbarą Nowacką (choć ona zdaje się jest bardziej zaangażowana we współdziałanie z nowym kołem poselskim Ryszarda Petru: Liberalno-Społeczni). Razem zamierzają zbierać podpisy pod ustawą o świeckim państwie. Dalej jest Agata Nosal-Ikonowicz z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej i niezastąpiona Ewa Andruszkiewicz ze społecznej rady działającej przy komisji reprywatyzacyjnej w Warszawie, wieloletnia dziennikarka i działaczka społeczna. Kobiety Razem z Sojuszem tworzą koalicje regionalne, w Warszawie jednak niekoniecznie. Z pewnością jednak na obszarze praw kobiet łakomym kąskiem do pozyskania są Justyna Samolińska i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Niniejszy tekst stanowił wstęp do dyskusji podczas spotkania Klubu Miłośników Prasy Lewicowej w Łodzi 25 czerwca 2018, na który zostałam zaproszona.

Poprzedni

Głos lewicy

Następny

„Cie choroba”

Zostaw komentarz