23 listopada 2024
trybunna-logo

Kato-Polakom ku pamięci

Cała narodowo – prawicowo – katolicka Polska święci wielki triumf. Organ zwany Trybunałem Konstytucyjnym, własnoręcznie sklecony przez Prezesa PiS, w dniu 22.10.2020 oficjalnie wyrzucił na śmietnik zgniły kompromis aborcyjny, jaki obowiązywał w Polsce przez ponad ćwierć wieku.

W radosnej euforii działacze PIS, Konfederacji, ONR, Ordo Iuris, i szeregu innych organizacji „pro life” ogłosili, że jest to chwila historyczna. Otóż w dniu tym staliśmy się wzorcowym krajem katolickim i uczyniliśmy milowy krok na drodze budowy wielkiej, bogatej i dumnej Polski. Sprawa jest przesądzona, albowiem biskupi nadzwyczaj ochoczo przyjęli złożony akt wiernopoddańczy, podziękowali i obiecali szczególną opiekę nad naszą ojczyzną.

Podobno historia jest nauczycielką życia, więc zwrot „szczególna opieka hierarchii katolickiej” powinien wzbudzać wyłącznie ciarki, ale do tego potrzebna jest chociaż minimalna znajomość historii. Wszystko niestety wskazuje, że polska prawica nawet z dziejów własnego narodu zna jedynie trzy strony (Chrzest Polski, Grunwald, oraz żołnierzy wyklętych). Proponuję więc, by poznała jeszcze kilka akapitów.

Najpotężniejsze mocarstwo starożytności, wielkie Cesarstwo Rzymskie, w początkach IV wieku zezwoliło na legalne funkcjonowanie chrześcijaństwa. W krótkim czasie biskupi wytępili wszelkie inne religie, a następnie podporządkowali sobie każdą dziedzinę życia imperium, łącznie z polityką. W efekcie po półtora wieku Cesarstwo zniknęło z dziejowej sceny, ale za to kościół wzmocnił się wprost nadzwyczajnie.

W XVI wieku Hiszpania była najpotężniejszym krajem europejskim. Pierwsza odkryła, podbiła i zagarnęła Amerykę oraz inne kolonie, więc statki wypakowane tonami złota, srebrem, korzeniami, niewolnikami, wpływały przede wszystkim do jej portów. Tyle, że królowie Hiszpanii sami się nazwali „katolickimi”, a władzę nad krajem oddali w ręce bezwzględnej i sadystycznej inkwizycji. Po dwóch wiekach Hiszpania była już tylko zubożałym państewkiem drugiej kategorii, ale za to w Watykanie nawet kandelabry zaczęto odlewać ze szczerego złota. Co ciekawe inny kraj, Anglia, właśnie w XVI wieku zerwał całkowicie z katolicyzmem i wkrótce zbudował, trwające aż do XX wieku, największe imperium na świecie.

Polska w XVI wieku była najpotężniejszym mocarstwem Europy środkowo – wschodniej. Pod rządami ostatnich Jagiellonów słynęła z tolerancji, a większość jej senatu stanowili protestanci. Jednak wkrótce królem został prawdziwy katolik i absolutny dewot Zygmunt III Waza. Dzięki niemu w początkach XVII wieku skończyła się tolerancja, a wszelkie sprawy państwowe oddano w gestię katolickiego kleru, jezuitów, dominikanów, etc. Po niecałych dwóch wiekach bezbronna, wyeksploatowana i zacofana Polska zniknęła z mapy Europy. Warto dodać, że czasie Powstania Kościuszkowskiego, ostatniego zrywu dla ratowania kraju, lud Warszawy zdołał ukarać kilku sprzedawczyków i zdrajców szczególnie zasłużonych dla upadku ojczyzny – wśród innych wybitnie szubrawych łotrów powieszono także biskupa Józefa Kossakowskiego oraz biskupa Ignacego Massalskiego. Na ocalenie Polski było jednak już za późno.

Przykładów „szczególnej opieki kościoła katolickiego” można podać znacznie więcej, ale wystarczy zauważyć, że wśród dzisiejszych mocarstw światowych nie ma ani jednego, które pozwoliłoby Watykanowi lub jego urzędnikom na jakikolwiek wpływ na swą politykę – n. p. członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ to: protestanckie USA i Wielka Brytania, prawosławna Rosja, komunistyczne Chiny oraz Francja, która pilnuje swej świeckości jak źrenicy oka. Natomiast państwa w których ewidentny jest wpływ kościoła katolickiego na ich rządy to m. in. Filipiny, Angola, Gabon, Kongo, Kolumbia i Meksyk. Teraz do tego klubu zapisała się także Polska.

Szansa, że polska prawica zdoła przyswoić sobie powyższe lekcje nie jest duża, ale cuda się zdarzają.

Natomiast warto powiedzieć kilka słów także o meritum sprawy, czyli o zagadnieniu aborcji. Urzędnicy kościelni nazwali go walką o życie nienarodzonego dziecka, którym to hasłem z miejsca zamykają usta wszystkim zwolennikom praw kobiet i dopuszczalności przerywania ciąży. Problem jest w tym, że nazwanie zarodka, czy też embrionu, dzieckiem, jest niezwykle skutecznym (biedne, niewinne, bezbronne dzieciątko – czy może być coś bardziej rozczulającego?), ale tylko propagandowym kłamstwem. Równie dobrze można żołędzie nazywać młodymi dębami albo kurze jajka sprzedawać jako młode kurczaki. Oczywiście takie argumenty z miejsca będą odrzucone, bowiem zgodnie z przekonaniami kościoła ludzie są wyjątkowymi stworzeniami boskimi, gdyż zostali wyposażeni w duszę (nie ma pewności, czy mają ją działacze lewicowi i LGBT, ale to inny problem), Wszystko więc sprowadza się do pytania, w którym momencie biologiczny organizm otrzymuje tę duszę do swej dyspozycji i staje się człowiekiem. Pomińmy szczegóły sporów toczących się na ten temat od starożytności i przypomnijmy tylko, że nieomylny w takich sprawach Watykan w drugiej połowie XIX wieku oznajmił, iż dusza pojawia się w embrionie w 5 miesiącu ciąży. To by mogło zamknąć temat, ale od tego czasu nauka poczyniła znaczne postępy, więc Pan Bóg także się zreflektował. Zgodnie z nową doktryną duszę ludzka otrzymują dwie komórki (jajowa i plemnik) natychmiast po połączeniu się.

Właśnie tak powstała zygota jest przez kler, narodową prawicę, a także przez prezes TK panią Przyłębską nazywana nienarodzonym dzieckiem. Natomiast kobiety, które własną krwią karmią i hołubią te komórki, są traktowane przez nich wyłącznie jako inkubatory. Takich drugorzędnych istot nikt nie zamierzał pytać o zdanie, toteż ogromne zdziwienie wywołał fakt, że inkubatory zbuntowały się, masowo wyszły na ulice i klną jak szewcy. Może się więc zdarzyć, że rządzący będą musieli pospiesznie wyciągać ze śmietnika zgniły kompromis aborcyjny, aby wkrótce nie znaleźć się obok niego.

Poprzedni

Mamy najgłębszy basen na świecie

Następny

O socjalny strajk kobiet

Zostaw komentarz