Na ogół staram się unikać polemiki z innymi autorami publikującymi w Trybunie ponieważ uważam, że każdy ma prawo do wyrażania swojego własnego zdania.. Jednakże w przypadku, gdy w grę wchodzą fakty, to czuję się zobligowany do ich skorygowania. Dlatego też pozwalam sobie zabrać głos w kontekście publikacji prof. Jerzego J. Wiatra pt. „Kryzys grudniowy 1970: przyczyny i konsekwencje”.
Również dlatego, że zostało tam przywołane nazwisko mojego ojca Bolesława Jaszczuka, sekretarza KC PZPR w latach 1963-70. Uważam zatem za celowe dokonanie pewnych sprostowań na podstawie zarówno relacji moich rodziców, jak i w oparciu o własne obserwacje.
Po pierwsze, w roku 1968 nie tylko na Węgrzech ale też w niektórych innych KS podjęto próby reformowania systemu ekonomicznego. W CSRS rozpoczęto wprowadzanie rachunku ekonomicznego, nazywanego tam rosyjskim terminem chozraščot, co jednak zostało przyhamowane po interwencji wojsk Układu Warszawskiego. Mimo to czechosłowacka gospodarka nie tylko się rozwijała lecz także była w wysokim stopniu samowystarczalna oraz pozbawiona zmory bezrobocia – wręcz na odwrót, sprowadzano tam masowo pracowników nie tylko z Polski ale i z Kuby – a także niemal zerowym poziomem inflacji dzięki czemu wzrost płac nominalnych automatycznie przekładał się na wzrost płacy realnej. W końcu lat 80. pracowałem w Czechosłowacji w sumie ponad pół roku i mogłem to obserwować z bliska. Sklepy były znakomicie zaopatrzone we wszystkie towary poczynając od szerokiego wyboru mięsa i wędlin po artykuły przemysłowe w przeważającej większości produkcji krajowej. Z towarów importowanych w sklepach można było wypatrzyć co najwyżej jakieś trunki czy albańskie owoce. Dewizami gospodarowano bardzo oszczędnie wydając je na wybrane artykuły konsumpcyjne, np. w Bratysławie funkcjonował sklep z renomowanymi francuskimi kosmetykami. Nie odczuwało się też braków w zaopatrzeniu. Kiedy jednego dnia w jednej z dzielnic Bratysławy zabrakło proszków do prania to zrobiła się afera na cały kraj. Ponadto czechosłowackie towary były atrakcyjne cenowo dla gości zagranicznych. Jugosłowianie masowo kupowali meble. Osobiście widziałem jak Węgrzy w jednym z największych sklepów wykupili cały zapas kawy. Jednakże już następnego dnia kawa ponownie się w sklepie pojawiła. Dobrze prosperowały też Zjednoczone Spółdzielnie Rolnicze, które w odróżnieniu od zakładów przemysłowych były obciążone znacznie mniejszą ilością obowiązkowych wskaźników. Przytoczone przeze mnie przykłady świadczą to tym, że gospodarka może całkiem nieźle funkcjonować bez wprowadzania reform. Jednak tylko do czasu aż system nie wyczerpie swoich możliwości. W 1988 r. moi czechosłowaccy rozmówcy zwracali uwagę na to, że system oparty o wielość obowiązkowych wskaźników jest skostniały i wymaga zmian. Jednak podobnie jak w 1968 r. ingerencja zewnętrzna nie pozwoliła na wdrożenie w życie bardziej demokratycznego modelu socjalizmu, tak w 31 lat później zmiana ustroju doprowadziła do zahamowania gospodarki i pojawienia się takich niespotykanych tam zjawisk, jak bezrobocie, bezdomność a nawet nędza, choć obszar biedy, jak wynikało z moich osobistych obserwacji w latach 90., był znacznie mniejszy niż na Węgrzech. Nowy mechanizm zaczęto też wprowadzać w ZSRR jednak jego promotor, ówczesny premier Aleksiej Kosygin był za słaby aby pokonać opór biurokracji. W efekcie w latach 70. namnożyła się liczba resortów gospodarczych. Powstawały np. ministerstwa budowy maszyn dla przemysłu lekkiego i oddzielne takie ministerstwa dla innych gałęzi przemysłu. Panowanie biurokracji na różnych szczeblach władzy nie tylko ekonomicznej doprowadziło w końcu do takiego stanu, że niezbędna stała się pieriestrojka. Jednak jej przebieg i skutki to już odrębny, szeroki temat.
Również w Polsce w końcówce lat 60. na najwyższych szczeblach władzy dostrzegano konieczność zmiany mechanizmów gospodarczych. Zespół ekspertów pilotowany przez mojego ojca pracował nad przygotowaniem nowych zasad funkcjonowania gospodarki czego efektem było wypracowanie systemu bodźców mającego na celu powiązanie wynagrodzeń z efektywnością produkcji. Był on być może nazbyt skomplikowany – może dlatego, że był przygotowany przez naukowców – jednak była to jakaś realna próba reformowania gospodarki co stoi w sprzeczności z tezą prof. Wiatra, iż pod koniec lat sześćdziesiątych prowadzono błędną politykę gospodarczą, „której źródło tkwiło w stanie ośrodka kierowniczego”. Po roku 1970 nowa ekipa odeszła od wdrażania mechanizmów ekonomicznych i postawiła na rozwój nowych technologii, co było przejawem przewagi strategii technicznej nad ekonomiczną. Jak trafnie zauważa prof. Wiatr, pokolenie, które przejęło władzę w większości „ tkwiło w okowach myślenia technokratycznego i dalekie było od śmielszych koncepcji reformatorskich”.
Należy też wspomnieć o tym, że sam Gomułka dostrzegał potrzebę zmian o czym może świadczyć fakt, iż w lutym 1968 r. zaproponował strategię selektywnego rozwoju. Z grubsza miała ona polegać na rozwoju przyszłościowych i proeksportowych gałęzi gospodarki kosztem przemysłu ciężkiego i wydobywczego. Nie trzeba być specjalnie domyślnym aby zauważyć, że tego typu strategia uderzała w lobby węglowe i hutnicze ulokowane głównie na Śląsku. Część aktywu i aparatu partyjnego czuła się ponadto znudzona władzą Gomułki i upatrywała w Edwardzie Gierku kogoś w rodzaju odnowiciela. Szczególnym tego dowodem było zebranie warszawskiego aktywu partyjnego w 1968 r., gdy z inspiracji ówczesnego I Sekretarza KD PZPR Warszawa-Wola grupa uczestniczących w nim osób skandowała głośno: Gierek! Gierek!
Władysław Gomułka był też niemile widziany przez niektórych działaczy ponieważ przy nim nie wypadało się bogacić. Gomułka co prawda nie wtrącał się w życie osobiste partyjnych i państwowych funkcjonariuszy sam jednak mieszkał w zwykłym mieszkaniu w zwykłym bloku. W podobnych warunkach mieszkały też inne osoby z najwyższych pięter władzy co może potwierdzić Józef Tejchma, który wraz z żoną i dwiema córkami zajmował trzypokojowe mieszkanie w pięciokondygnacyjnym budynku bez windy. Dlatego też innym nie wypadało budować sobie ekskluzywnych wilii. Oficer BOR przydzielony do ochrony sekretarza KC Ryszarda Strzeleckiego pisał w swoich wspomnieniach, że Strzelecki odmówił zamieszkania w zaproponowanej mu wilii. Skoro już mowa o ówczesnym BOR, to warto wspomnieć, że ochrona przysługiwała osobom wchodzącym w skład Biura Politycznego ale już nie sekretarzom KC. Artur Starewicz jeździł na wczasy wraz z rodziną bez kierowcy i sam zasiadał z kierownicą. Wspominam o tych faktach mimo tego, że nie dotyczą bezpośrednio głównego tematu publikacji prof. Wiatra, jednak ukazują one pewne niestandardowe na tle innych krajów reguły mające odniesienie do politycznego kierownictwa państwa.
Tak więc kilka czynników plus polityczne ambicje niektórych liczących się postaci jak choćby Mieczysław Moczar musiało w końcu doprowadzić do usunięcia Gomułki w czym zresztą sam sobie pomógł przez ową feralną podwyżką cen. O ile mi wiadomo, Gomułka wahał się nad wprowadzeniem tych podwyżek akurat w najmniej odpowiednim ku temu momencie. Jednak niektórzy współtowarzysze z Biura Politycznego przekonywali go, że sytuacja znajduje się pod kontrolą i ludzi ze zrozumieniem przyjmą podwyżkę cen. Podstawowym błędem Gomułki było to, że naiwnie uwierzył w te zapewnienia. Jednak gdyby nie ów tragiczny grudzień 1970 wcześniej czy później doszłoby do zmiany władzy na najwyższym szczeblu, gdyż takie były okoliczności oraz wola dużej części aktywu partyjnego. Przyznał to prywatnie jeden z ówczesnych nie żyjących już działaczy z najwyższych pięter władzy. Tak więc przyczyny kryzysu 1070 są o wiele bardziej złożone niż wynikałoby to z publikacji Jerzego Wiatra, a także z moich powyższych spostrzeżeń i wniosków. Sprawa ta być może będzie przedmiotem badań historyków i politologów co pozwoli nam zbliżyć się do lepszego poznania przyczyn a także politycznych kulisów tych wydarzeń.