Jest dobrze, krzyczą statystyki. Tymczasem według GUS, w 2014 r. w skrajnym ubóstwie żyło w gospodarstwach domowych 7,4 proc. osób (2,8 mln), co oznacza, że było to życie poniżej minimum egzystencji.
Takie, w którym mieści się byle jakie jedzenie i byle jakie lokum, ale już nic więcej – nie starcza nawet na bilet autobusowy, o gazecie, a tym bardziej o książce nie mówiąc. W ubiegłym roku takie minimum dla jednoosobowego gospodarstwa wynosiło 540 zł, a czteroosobowego (dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci) 1458 zł. Tymczasem zewsząd słyszymy, że wzrost gospodarczy zwiększył się wtedy o 3,4 proc., czyli dwukrotnie. Jest tak, bo na ów wzrost pracują w największym stopniu ci, którzy są na górze drabiny społecznej, co oznacza, że z poprawy sytuacji korzystają ci, którzy już są w stosunkowo dobrej sytuacji materialnej.
Również bezrobocie może spadać – tak też zresztą się dzieje, ale mimo to bieda nie odpuszcza. Przybywa bowiem pracujących na umowach śmieciowych. Takich „zatrudnionych” jest grubo ponad milion. Ponad milion jest też pracowników, którzy zarabiają tyle, co kot napłakał, czyli ich wynagrodzenie nie przekracza ustawowego minimalnego.
Krąży w związku z tym taki dowcip: Producenci rozważają nakręcenie szóstej wersji „Rambo”. Internauci proponują następujący scenariusz: 80-letni Rambo zostaje zrzucony z samolotu nad Polską. Żeby lepiej wtopić się w otoczenie dostaje emeryturę 600 zł. i umowę-zlecenie w firmie ochroniarskiej – 4 zł. za godzinę brutto. Musi za to przeżyć przez miesiąc. To będzie ta część, kiedy Rambo ginie…
Tak właśnie jest – mimo, że średnia wygląda nieźle, to jednak szczegóły wyglądają dramatycznie. Kapitalizm grasujący poza zasięgiem kamer telewizyjnych zbiera w Polsce swoje żniwo.
Niech się więc uczestnicy marszów KOD nie dziwią, że mimo, iż tylu ludzi protestuje przeciwko rządom Kaczyńskiego, ciągle tak wielu go popiera. W Polsce jest dużo biedy po prostu. 500 złotych na dziecko, zapowiedź podniesienia stawki godzinowej i płacy minimalnej, tylko utwierdzają biedaków, że dobrze zrobili wybierając PiS do władzy. A to, że oni są na ogół słabiej wykształceni, albo posiadają marne kwalifikacje, nie ma znaczenia. Kartki wyborczej nie dostaje się do ręki po okazaniu dyplomu wyższej uczelni, czy chociażby matury.