Po ostatnim głosowaniu radnych miasta, przedstawiciele „Solidarności” przezornie zabrali w piątek rano swojego prałata „pod pachę” i usunęli sprzed kościoła św. Brygidy. Cokół na razie pozostał pusty. – Pomnik stanie w innym miejscu, ale decyzja w sprawie terminu i lokalizacji jeszcze nie zapadła – powiedział Karol Guzikiewicz.
Przewodniczący zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” oraz szef społecznego komitetu budowy pomnika, Krzysztof Dośla, zapowiedział już wczoraj, że związkowcy z uwagi na wynik głosowania rady, sami usuną na razie pomnik swojego kapelana sprzed oczu mieszkańców. Karol Guzikiewicz był decyzją radnych oburzony. Według niego miała ona charakter polityczny.
– Stała się rzecz zła, bo nic nie zostało udowodnione. Pokazało się prawdziwe oblicze pani Dulkiewicz: z jednej strony lata w obronie konstytucji, a najważniejsze prawa obywatelskie łamie. Nie chciała poczekać na rozstrzygnięcie sądowe, siostry księdza prałata są obarczone tym oszczerstwem – powiedział mediom, komentując demontaż monumentu. – Stąd teraz ta inicjatywa, żeby pomnik nie został uszkodzony. Ten pomnik na pewno wróci, być może na terenie koło kościoła św. Brygidy, ale na to musi być zgoda arcybiskupa…
Guzikiewicz zapowiedział również represje wobec tych działaczy, którzy poparli wniosek o rozbiórkę pomnika na obchodach rocznicy Grudnia’70 i Sierpnia’80 w Gdańsku. „Zdeptali symbole” – nie ma wątpliwości związkowiec. Niniejszym zakazał im wstępu do kościoła. Stwierdził też, że grupa radnych PiS niejako w odwecie będzie chciała odebrać tytuł honorowego mieszkańca Gdańska Günterowi Grassowi.
– Pani Dulkiewicz będzie miała teraz egzamin z polskości. Czy Guenter Grass – esesmam, który służył z własnej woli w Waffen SS – zasługuje na honorowe obywatelstwo, bo Polak Henryk Jankowski nie zasługiwał – zapowiedział buńczucznie Guzikiewicz.