19 listopada 2024
trybunna-logo

Jak trwoga, to do… Blidy?

Pani prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz musi być w bardzo podłym nastroju. Jakaś taka przygaszona, zgorzkniała – po tej pani prezydent, która z panią premier Kopacz pod rękę zwiedzała budowę metra, która zajmowała centralne krzesła na kongresach i konwencjach Platformy Obywatelskiej, śladu nie ma. Wywiad, jakiego udzieliła ostatnio „Dziennikowi Gazecie Prawnej” tchnie rezygnacją, defetyzmem nawet.

Trzy miesiące temu do Ratusza wkroczyło CBA i od tego czasu przegląda warszawskie reprywatyzacje. Wśród nich oczywiście tę najgłośniejszą w ostatnich miesiącach – dotyczącą działki przy Pałacu Kultury wartej ok. 160 mln. złotych. „Urok” tej prywatyzacji polega na tym, że działka wiele lat temu została przez Polskę Ludową, czyli państwo polskie spłacona dawnemu zagranicznemu właścicielowi. Teraz ratusz przerzuca się papierami z Ministerstwem Finansów i jedni na drugich zwalają winę, za to, że w ogóle doszło do takiej transakcji. Przy okazji znów zaczęto mówić o reprywatyzacjach warszawskich nieruchomości, na dodatek w tonie zarezerwowanym na ogół dla transakcji szemranych. Ogólnie mówiąc – jest nieprzyjemnie.
Pani prezydent Warszawy wszystko składa na karb wojny politycznej, którą z Platformą toczy PiS. Uważa, że jest ważnym bastionem, który PiS wściekle atakuje. Faktycznie można sobie wyobrazić, że skalp pani prezydent Warszawy będącej jednocześnie wiceprzewodniczącą partii, byłby cennym trofeum w kolekcji prezesa Kaczyńskiego. Skądinąd jednak widoczna zajadłość, z jaką PiS tępi panią prezydent jest trochę dziwna, bo przecież tak całkiem ona PiS-owi w poprzek nie stawała. Środowiska prawicowe nie życzyły sobie pomnika „Braterstwa Broni” na warszawskiej Pradze i – wbrew życzeniu 70 proc. warszawiaków, którzy wypowiedzieli się w specjalnym referendum – pomnika nie ma. PiS chciało przed Ratuszem obelisku z tablicą pamiątkową przedstawiającą Lecha Kaczyńskiego – PiS taki obelisk ma. Co prawda magistraccy urzędnicy na początku kwilili, że to nielegalne, że nie zostali poinformowani, że ten wielki kamień z małą głową przywieziony został chyłkiem pod osłoną nocy, ale ostatnio pojawiło się światełko w tunelu – kto wie, czy obelisk nie będzie mógł na trwale upiększać tego miejsca przed Ratuszem? Krótko mówiąc, z panią prezydent „idzie się dogadać”… No tylko ten Kaczyński, skubany, gadać nie chce. Więc lamentuje kobieta na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”:
„- Ja im przeszkadzam, najlepiej dla nich by było, gdybym zniknęła jak Tusk. Jarosław Kaczyński powiedział otwarcie, że jego partia musi mieć Warszawę. […] To jest robione po to, by poinformować społeczeństwo, że skoro jakaś instytucja jest sprawdzana, to znaczy, że jest podejrzana, że ma coś na sumieniu. To przygotowanie gruntu pod to, żeby po wyjeździe z Polski papieża Franciszka […] w światłach kamer wsadzać ludzi opozycji do więzień – mówiła Gronkiewicz-Waltz”.
Jest prawdą, że nie jedna pani Hanna Gronkiewicz-Waltz jest przekonana – i mówi o tym, że jak już skończą się w Polsce międzynarodowe uroczystości i goście wyjadą, to ludzie pana ministra Ziobry przystąpią do „zdecydowanego działania”. Dokonania pana ministra z czasów jego pierwszego pobytu w szeroko rozumianym aparacie sprawiedliwości rzeczywiście mogą skłaniać do nieprzyjemnych wspomnień i wywoływać strach. W końcu uchodzi on za autora wynalazku zwanego „aresztem wydobywczym”, a nawet za scenarzystę wielu telewizyjnych reportaży z aresztowań i zatrzymań. Słusznie, czy nie – taką ma opinię. W tym kontekście jednak pani prezydent Gronkiewicz-Waltz mówi:
„- Wysłuchałam ostatnio przemówienia ministra Macierewicza i jestem przekonana, że dojdzie do aresztowań ludzi, dojdzie do tragedii. Nie jestem ani histeryczką, ani panikarą, ale wiem, że rząd PiS doprowadzi do tego, że kolejnych wyborów za 3,5 roku nie będzie.” I jeszcze: „Pamięta pani, co zrobili z Barbarą Blidą? Teraz to samo będą robić z innymi.” Z przykrością musimy powiedzieć, że wtedy, w 2007 roku, kiedy agenci naszli dom Barbary Blidy, a ona wolała popełnić samobójstwo niż wystąpić w filmie produkcji ABW, głosu pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, która protestowałaby i upominałaby się o sprawiedliwość, nie słyszeliśmy. A przecież zapamiętalibyśmy – już wtedy była i prezydentem Warszawy i wiceprzewodniczącą PO, jej głos na pewno zabrzmiałby doniośle.
Skoro dziś mówi do dziennikarki: „Pamięta pani, co zrobili z Barbarą Blidą? Teraz to samo będą robić z innymi.”, to znaczy, że jednak jacyś „oni” do śmierci byłej posłanki SLD doprowadzili, że ktoś za tę śmierć opowiada. Jej wypowiedź nie pozostawia wątpliwości, że pani prezydent wie, kim są ci „oni” – to ci sami, którzy teraz na nią się zasadzili.
We wrześniu ubiegłego roku, na miesiąc przed wyborami, losy Zbigniewa Ziobry zawisły na sejmowym głosowaniu. Sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej po kilkuletnim śledztwie zdecydowała, że m.in. w związku ze sprawą Barbary Blidy powinien on stanąć przed Trybunałem Stanu. 9 posłów Platformy Obywatelskiej – łącznie z jej przewodniczącą, Ewą Kopacz – nie głosowało. Platforma uratowała panu ministrowi Ziobro skórę.
Owszem podzielam obawę pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, że pan minister Ziobro nie pozwoli sobie na drugi taki eksperyment. Jeśli on stanie przed podobnym wyborem, przed jakim stanęła PO w jego sprawie, to wahał się nie będzie. Ale jeśli pani Hanna Gronkiewicz-Waltz szuka teraz źródeł swojego nieszczęścia, to niech – jako wciąż wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej – spojrzy w lustro.

Poprzedni

Koniec marzeń

Następny

Telewizja pokazała