21 listopada 2024
trybunna-logo

IV Rzesza w Europie czy odpowiednik Rzeszy II i pół w Polsce?

istockphoto.com

Dalsza ponadpaństwowa integracja UE jest w interesie jej małych państw i narodów. Daje szanse skuteczniejszej kontroli wielkich korporacji – jak wykorzystują przyrodę, pracę i życie ludzie. Skrajnej prawicy, zjednoczonej w nowym układzie warszawskim, przypada rola pożytecznych idiotów kapitału: bredzą o spiskach gazowych, emisyjnych, białej sile, kiedy cywilizacja pogrąża się w planetarnym kryzysie.

PiS prowadzi wojnę z UE na dwóch frontach. Pierwszy to hybrydowa kontrrewolucja kulturowa. Jej ofiarami są ostatnio kobiety. Ciąża może być dla nich śmiertelną chorobą, upokarzają je przymusem rodzenia potworków. Na drugim froncie PiS broni narodowych „czempionów”  węglowodorowego sektora energetycznego. Dają one „dojne” miejsca pracy dla zaufanych towarzyszy, a także pozwalają zasilać funduszami parteitagi, różne instytuty dumy narodowej. Dlatego PiS w walce z unijnym ustawodawstwem użyje wszelkiej dostępnej broni propagandowej, naciśnie wszystkie gruczoły emocjonalne polskiego patrioty. Tego zaś nic tak nie zaniepokoi jak powrót kolejnej Rzeszy, tym razem w postaci federacyjnej EU, w której Deutsche Bundesbank zastąpi Wehrmacht. Kolejny strach na lachy. Rzecz w tym, że trwający romans PiSu  ze skrajnymi prawicowymi formacjami wykracza poza propagandową młóckę. Tym razem najnowsze wcielenie polskiej prawicy przeformułowuje, wydawało się, już ustalony interes narodowy i strategię jego realizacji. Przyszedł czas otrzeźwienia dla wszystkich. Nawet dla tych, których drażnią wszystko wiedzący lepiej nadwiślańscy liberałowie spod znaku PO na czele z jej wymownym przewodniczącym – kataryniarzem miłych dla ucha melodii o demokracji, zdrowej rynkowej gospodarce, o przedsiębiorczości, najlepiej trwającej 16 godzin na dobę.

Nie każdej Rzeszy trzeba się bać

Przypomnijmy trochę faktów. Pierwsza Rzesza trwała do 1806 r. Składała się z 1800 jednostek o różnym statusie w hierarchii władzy, na szczycie znajdowali się elektorzy Rzeszy (m.in. król Czech i trzej arcybiskupi). Niżej była usytuowana  kuria książąt  w liczbie 235 w r.1792. Jeszcze niżej były wolne miasta i wioski cesarskie. Panowała tu dynamiczna równowaga między potęgą książąt i miast a koronowanymi władcami. To ukształtowało wielowarstwową tożsamość przyszłych Niemców: obok narodowej,  duma z przynależności do regionu i jego osiągnięć. Do tego trzeba dodać konieczność współżycia w całości złożonej z dwóch dużych wspólnot religijnych: protestanckiej i katolickiej, co prawda dopiero po wojnach religijnych. Toteż wbrew potocznym skojarzeniom Rzesza to synonim różnorodności, wielu tożsamości, a także  wymuszonej konieczności współżycia z innymi. W tym procesie dużą rolę odegrała luterańska rewolucja, także dla uksztaltowania się nowożytnej     Europy. Bez cnót tolerancji i równości w życiu publicznym, także dla kobiet, nie byłoby Europy jaką znamy.

Rzeszę, którą straszy naczelnik państwa, urządzili dopiero pruscy władcy w l. 1871-1918. To było pierwsze narodowe państwo niemieckie. Dominowali w nim w centralnej administracji i w wojsku junkrzy pruscy, a wspierało ich konserwatywne mieszczaństwo. To wtedy wykształciło się (podobnie jak obecnie w pisowskiej Polsce) poczucie bezsilności wobec władzy państwowej, jak również przeczulenie na punkcie ochrony tożsamości narodowej. Zagrażali jej zdaniem urzędowych propagandzistów – liberałowie, żydowski establishment, później także socjaliści. Traumatyczne doświadczenie III Rzeszy jest dobrze znane. To było państwo na początku bliskie ideałowi endecji i obecnym jej zmartwychwstańcom. Wiele każdej i każdemu w obecnej Polsce dają do myślenia słowa Adolfa Hitlera z 1 lutego 1933. Tuż po objęciu urzędu kanclerza powiedział  w radiowym przemówieniu: „Rząd narodowy będzie uważał za swoje pierwsze i najważniejsze zadanie przywrócenie duchowej i opartej na woli jedności naszego narodu. Zachowa i będzie bronić fundamentów, na których opiera się siła naszego narodu. Weźmie chrześcijaństwo za podstawę całej naszej moralności, rodzinę za jądro naszego ciała narodu i państwa – pod swoją silną  obronę. Uczyni szacunek dla naszej wielkiej przeszłości, dumę z naszych prastarych tradycji, podstawą wychowania niemieckiej młodzieży. W ten sposób wypowie bezlitosną wojnę duchowemu, politycznemu i kulturowemu nihilizmowi” (za Dzieje Niemców, Pomocnik Historyczny Polityki, nr 5/2021). Czyż  echo tych myśli nie odbija się wciąż w polskiej przestrzeni publicznej, zwłaszcza podczas parteitagów rządzącej formacji?  Do tego trzeba dodać socjotechnikę słowa i pałki. Pierwsze rażą wszechobecną propagandą „mediów narodowych”, rozbudzają poczucie dumy narodowej, utrwalają wspólnotowe rytuały jak smoleńskie miesięcznice, patriotyczne wycieczki do kin aleją Jana Pawła II na filmy o żołnierzach wyklętych. Na zapleczu czekają  coraz lepiej wyposażone formacje paramilitarne. Do tego stygmatyzowanie Innych, np. odczłowieczanie uchodźców jako nosicieli „zarazków”, obcych religii, seksualnych zboczeńców.  Kto więc buduje kolejną rzeszę? Nie przypadkiem to raczej polska narodowo-konserwatywna prawica? Najlepiej się ona czuje w towarzystwie postfaszystów włoskich Matteo Salviniego i radykalnej prawicy francuskiej Marine Le Pen, a nawet niemieckiej AfD. Na ich nieszczęście obecna Unia to nie tylko unia dla biznesu – obszar wolnego przepływu kapitału, towarów, osób. To także stopniowo realizowany oświeceniowy ideał autonomii jednostki wobec zastanych tradycji (czyt. dogmatów panującej religii czy skonstruowanej z mitów narodowej tożsamości). A tej wolności jednostki strzeże wspólnotowe prawo i trybunały.  Wiele hałasu o coś!

Jeśli chodzi o współczesne niemieckie społeczeństwo, to obecnie co czwarty Niemiec ma korzenie migracyjne. Wiele odmian ma też współczesny język tego kraju (Kanak Sprak, Kiezdeutsch). Historyczny horyzont Niemców skrócił się, do 12 lat epoki nazistowskich Niemiec. Niemiecki naród przepracował emocjonalnie traumę nazizmu i zbrodni ludobójstwa. Symbolem tej zmiany stało się symboliczne uklęknięcie przez kanclerza RFN Willy Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego w 1971 roku. Dla młodego pokolenia Niemców „wschodnie Niemcy” to dawna NRD. Co ważniejsze, strategię niemiecką wyraził w Akwizgranie w r. 1954 Konrad Adenauer, mówiąc, „dziś Europa jest naszym wspólnym przeznaczeniem”. Dlatego popularne jest hasło „więcej Europy”, w tym także europejskiej armii. Sam Adenauer jest obecnie najpopularniejszym Niemcem, drugim Martin Luter, a trzecim Karol Marks, choć ta informacja zapewne nie uspokoi prawicy. To wynik sondażu stacji telewizyjnej ZDF, w którym w r. 2003 wzięło udział 3 mln osób.

Jaka jest i może być rola Niemiec we wspólnej Europie

Narodziny Eurolandu pozbawiły kraje członkowskie narzędzia makroekonomicznej polityki gospodarczej. Wcześniej państwo narodowe miało możliwość dewaluacji własnej waluty dla poprawy konkurencyjności eksportu. Skorzystała na tym gospodarka niemiecka, której konkurencyjność osłabiała mocna marka. Dodatkowo niemieckie firmy skorzystały z taniej pracy montażowej, głównie w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale największym, korzystnym na krótką metę, posunięciem było obniżenie jednostkowych kosztów pracy. Po tej reformie wydajność pracy na godzinę w Niemczech rosła w latach 1999-2011 o 1,2% rocznie, natomiast płace realne (płace nominalne skorygowane o inflację) zaledwie o 0,7% (za H. Flassbeckiem). Dlatego niemieckie towary i usługi stały się  tańsze o 25% w stosunku do wyrobów gospodarek europejskiego Południa i prawie 20% względem Francji. By konkurować z firmami niemieckimi przedsiębiorcy z Francji czy południa Europy  obniżali płace, dokonując tzw. wewnętrznej dewaluacji. W wyniku tej polityki pojawiła się nierównowaga makroekonomiczna w Eurolandzie,  najpierw w Grecji.

Jednak siłą niemieckiej gospodarki jest innowacyjność przemysłu. Zajmuje ona czołowe miejsce w Globalnym Indeksie Konkurencyjności. Kluczową rolę odgrywa  rozbudowane zaplecze badawczo-rozwojowe, wspierane finansowo przez państwo. Dzięki temu niemiecki przemysł charakteryzuje się wysoką jakością dóbr inwestycyjnych, zachowuje kluczowe gałęzie przemysłu w kraju, specjalizuje się w  produktach wysokiej techniki. Zresztą obecnie państwo niemieckie wspiera tworzenie przemysłowych czempionów, by mogły stawić czoła konkurentom z USA  czy Chin.  Niemcy stawiają na produkty i technologie, które trudno opanować bez bazy zaawansowanych urządzeń i techniki, a także bez kwalifikacji kadry inżynierskiej i robotników różnych specjalności. Przy czym robotnicy niemieccy zarabiają 10 razy więcej niż chińscy.  Tak wytworzonych produktów nie da się łatwo skopiować albo wytworzyć kosztem taniej robocizny w montowniach chińskich czy polskich. Ponadto, projekty kończące się wdrożeniem innowacyjnych towarów powstają w wyniku współpracy agend rządowych, uczelni technicznych i uniwersytetów z przemysłem i bazą laboratoryjną. Państwo finansuje ponad 80 Instytutów Plancka. Posiadają one na wysokim poziomie laboratoria, w których prowadzone są badania w zakresie nauk podstawowych. Tu powstają fundamenty nowych kierunków badań i poszukiwań teoretycznych. Instytuty Plancka otacza sieć centrów technologicznych Fraunhofer-Gesellschaft. Jej domeną są badania w zakresie nauk stosowanych. 60 instytutów badawczych Fraunhofera w połowie finansuje państwo, a w połowie firmy prywatne. Co ważne, projekty mogą być realizowane w bardzo długiej perspektywie czasowej. Dzieje się tak za sprawą cierpliwego kapitału. Otrzymujący granty od Fraunhofera na tworzenie centrów badawczych nie są oceniani przez pierwsze 5 lat. Później muszą pozyskać od prywatnych firm tyle środków finansowych, ile wynosił ich kapitał założycielski. Natomiast w powstającej z kolan Polsce reforma Gowina dokonała kolonizacji nauki polskiej – wymusiła darmowy eksport wyników badań do anglosaskich centrów badawczo-rozwojowych. I tak zresztą bez globalnych firm nie da się obecnie przekształcić nawet największych odkryć w nowe technologie i  innowacyjne produkty. Tak trwa polska peryferia. Jest w niej Factory, ale brak Ursusa.

Federalizacja UE jest w interesie małych europejskich państw i narodów

Historycznym przeznaczeniem Niemców jest uzależnienie ich pozycji od współpracy z mniejszymi partnerami. Potencjał demograficzny i gospodarczy plasuje je na szczycie europejskiej potęgi. Praktycznie samodzielnie prowadzili dwie wojny z całym kontynentem. Dopiero włączenie potencjału ekonomicznego i militarnego USA pozwoliło przełamać niemiecką potęgę. Jak pisze wybitny historyk niemiecki Heinrich A. Winkler w eseju „Współczesność niemieckiej historii”,  Niemcy „są w EU państwem najludniejszym i najsilniejszym gospodarczo, ale nie są na tyle potężne, by same mogły na trwale utrzymać się wśród global players – graczy światowych”. Podniesienie rangi ścisłej współpracy gospodarczej w ramach UE o wspólną politykę fiskalną, podatkową,  inwestycyjną, a także wobec wielkich korporacji – ma kapitalne znaczenie w erze zglobalizowanego kapitalizmu oligopolistyczno-finansowego. Wielkie korporacje tworzą obecnie 50-60% światowego PKB.  Dlatego tylko ponadpaństwowe związki integracyjne mogę skutecznie je kontrolować,  jeśli przekraczają dopuszczalne granice eksploatacji przyrody czy siły roboczej. Zrzeszone państwa mają w zanadrzu sankcje w postaci np. dostępu do swojego rynku na określonych zasadach. Wybitny znawca polskiej polityki przemysłowej prof. Andrzej Karpiński pisze, że „wszystkie racjonalne argumenty przemawiają za tym, aby popierać dziś te działania, które zmierzają do wzmocnienia międzynarodowej kontroli nad ekspansją międzynarodowych korporacji”. Niestety,  Komisja Europejska w obecnym  kształcie pilnuje tylko „swobodnej cyrkulacji osób, usług, towarów i kapitałów”. Dlatego bez większych zastrzeżeń popierała traktat TTIP, który praktycznie poddawał kontrolę nad gospodarką wielkim korporacjom. I dlatego federalizacji UE musi towarzyszyć demokratyczna kontrola nad wzmocnionymi wspólnotowymi organami, a także powiększenie ich zadań. Przede wszystkim chodzi o pakiet socjalny w postaci europejskiej płacy minimalnej, wysokiej rangi umów zbiorowych, gwarantowanego zatrudnienia, skracania czasu pracy. To postulaty europejskiej lewicy. Ich realizacja pozwoli  federalnej UE zachować dotychczasową przewagę komparatywną w postaci bezpieczeństwa socjalnego swoich obywateli. Sęk w tym, żeby europejskiego demosu nie reprezentowali zjednoczeni skrajni nacjonaliści.

 

Polska w Niemieckiej Rzeszy Przemysłowej

Pisowska grupa trzymająca władzę lekceważy polsko-niemiecką symbiozę gospodarczą. Polska gospodarka jest sprzężona z wielką machiną przemysłową Niemiec. W Polsce jest ponad 6 tys. firm z niemieckim kapitałem.  Zatrudniają one około 300 tys. osób w przetwórstwie przemysłowym, branży motoryzacyjnej i chemicznej. Łączna wartość inwestycji niemieckich w Polsce wynosi około 20% ogółu, w tym: 31% w przetwórstwo przemysłowe, 26% w  finanse i ubezpieczenia, 15% w handel hurtowy i detaliczny. Do Niemiec wyjeżdża za pracą co czwarty ekonomiczny polski emigrant, zwłaszcza emigrantka. Potęgą gospodarczą i technologiczną stają się obecnie Chiny. Niemiecka gospodarka jako jedyna na świecie ma dodatni bilans handlowy z nowym centrum przemysłowym świata. Eksportuje wysoko wyspecjalizowane maszyny i towary luksusowe, zwłaszcza samochody. Z tej koniunktury Polska może też pośrednio skorzystać. Jest to cena za umiejscowienie polskiej gospodarki w ramach nowego światowego recyklingu kapitału, a konkretnie w organizowanych przez firmy niemieckie łańcuchach pracy i wartości. Sami możemy eksportować jabłka i mleko w proszku.

Polska strategia: wojenne odszkodowania czy partnerska symbioza gospodarcza

Niemiecka gospodarka ma za sobą długą drogę stopniowego odchodzenia od energetyki opartej na węglowodorach. Niemcy bazują na wysoko efektywnym  energetycznie mikście, łączącym elektrownie wiatrowe z turbinami gazowymi. Stąd waga inwestycji Nord Stream II. Polskie zaklęcia i humory tego nie zmieniły i nie zmienią. Pogłębienie współpracy polsko-niemieckiej wymaga  starań obu partnerów. Niemiecki regulator musiałby usunąć utrudnienia dla polskich firm, ukryte w różnych zarządzeniach mających na celu ochronę konsumenta i środowiska naturalnego. Np. polska firma  musi podpisać licencyjną umowę z firmą niemiecką w sprawie utylizacji odpadów. Wówczas firma niemiecka przejmuje zobowiązania związane z recyklingiem i odzyskiem opakowań. To podnosi cenę produktu. Utrudnieniem jest też dostęp polskich firm do najnowszych technologii. Taki dostęp mają zachodni przedsiębiorcy, handlowcy i dostawcy. Odmowa sprzedaży najnowszych technologii, komponentów, części zamiennych skazuje sąsiadów na produkcję standardowych wyrobów, np. przy produkcji okien mogą oni wykorzystywać wychodzące z użycia wersje profili. Dlatego polskie państwo powinno zabiegać o coraz lepsze usytuowanie polskiego poddostawcy, polskiego pracownika i polskiego naukowca w łańcuchu pracy niemieckiego kolosa. Większa wartość dodana pozostająca w kraju, kumulowana co roku, będzie przynosić większe korzyści finansowe i rozwojowe niż nierealne w obecnej sytuacji prawnej odszkodowania wojenne. Skojarzenie kształtującego się wielkiego regionu przemysłowego Europy Środkowej, zgrupowanego wokół gospodarki niemieckiej nie ma nic wspólnego z ideą Mitteleuropy. To była idea przestrzeni wspólnej dla Europy Środkowej, wokół Austro-Węgier i Niemiec. Pojmowano ją jako federację, by stworzyć imperium zdolne do konkurencji z Rosją, Wielką Brytanią  i USA. Obecnie zaś przy ściślejszej współpracy gospodarczej z Rosją, UE może konkurować zarówno z USA, jak i Chinami. Natomiast Międzymorze to swoista odmiana Mitteleuropy, tyle że bez Niemiec.  Na gruncie tej koncepcji, głoszonej najpierw przez publicystów „Paryskiej Kultury” powstanie suwerennej Białorusi, Ukrainy i Litwy broni Polskę przed „odwiecznym” imperializmem Rosji.

Oba kraje różni obecnie polityka zagraniczna. Mają one szczególne stosunki z amerykańskim partnerem. Berlin ma dwa powody, by uprzywilejowywać relacje z atlantyckim mocarstwem. 10% niemieckiego eksportu kierowane jest do USA. To głównie samochody. Ponadto historyczni przeciwnicy Niemiec w Europie posiadają broń jądrową, tj. Rosja, Francja i Wielka Brytania. Dlatego bezpieczeństwo narodowe tego kraju zależy od amerykańskiego parasola nuklearnego, chociaż trwa  cicha debata między atlantystami a gaulistami jako zwolennikami zachodnioeuropejskiej trzeciej siły między dwoma supermocarstwami. Niemcy są rzecznikiem europejskiej wspólnoty obronnej. Oba kraje różni też stosunek do Rosji. Dla Niemiec to gospodarczy partner i potencjalny sojusznik. Obie gospodarki są komplementarne. Niemiecka posiada nadwyżki kapitału i wysoką technikę, Rosja natomiast surowce i minerały. Natomiast Polacy nie zmienili swojego stosunku do Rosji od czasu zaborów i realnego socjalizmu, choć nie ma żadnych kontrowersji granicznych czy narodowościowych. Polska  pod rządami PiSu reprezentuje interesy amerykańskiego imperium wobec Rosji. Stała się na własne życzenie państwem frontowym. Rozluźniając związki z ideą wspólnej polityki obronnej UE, utrudnia sobie relacje z UE, w tym szczególnie z państwem niemieckim. Pozostaje czekać, kiedy pisowski autokrata i nacjonalista odbije się od muru realizmu politycznego.

Poprzedni

Koncert którego nie było

Następny

Wyrazy współczucia