16 listopada 2024
trybunna-logo

Hodowanie Homo Kapitalismus

Gdzie nie trafić w internecie na ekonomiczną dyskusję, gdzie nie rzucić jakiegoś progresywnego postulatu dotyczącego podatków, gdzie nie poinformować o jakimś strajku i postulatach pracowników, nie daj Boże w budżetówce – tam zawsze wyskoczy dziwnie nadreprezentowany chórek tzw. małych przedsiębiorców, rzekomo najbardziej poszkodowanych przez los. Z jednej strony nic dziwnego – cisną ich wielkie korporacje, z którymi nigdy nie będą w stanie wygrać konkurencji, więc jedyne co im pozostaje, to wołać do państwa o zmniejszenie obciążeń, zlikwidowanie zasiłków, prywatyzację wszystkich dóbr wspólnych. Uczeni fałszywej wiary w to, że są panami własnego losu, a nie marionetkami procesów rynkowych, nauczyli się żyć często poza państwem – z ich egoistycznego punktu widzenia likwidacja służby zdrowia czy szkolnictwa być może rzeczywiście mogłaby przynieść jakieś profity, bo polskie państwo z kartonu od dawna zmusza wielu ludzi do troszczenia się o zdrowie i dzieci za prywatne pieniądze. A ich na to stać.
Do tego dochodzi rzesza samozatrudnionych, tak naprawdę wypchniętych ze stabilnego rynku pracy pracowników najemnych. Ich myślenie także często skupia się na kosztach ZUS-u czy ubezpieczenia zdrowotnego, a nie na tym, że ich forma zatrudnienia jest patologią. Taka jest siła propagandy.
Praktycznie poza dyskusją publiczną jest uprzywilejowanie przedsiębiorców jak niskie podatki czy możliwość wliczania większości zakupów w koszty. Brakuje dyskusji, czy model iście subsaharyjski, w którym jest aż tylu mikroprzedsiębiorców jest dla gospodarki korzystny. Jak niegdyś klasa robotnicza, dziś to przedsiębiorcy są solą ziemi, więc należy na nich chuchać i dmuchać.
W tym roku wprowadzono przepisy, które pozwalają płacić niższy ZUS tym jednoosobowym firmom, które osiągają przychód do 5250 zł. Do tej pory płacili zryczałtowany ZUS, teraz będzie to proporcjonalnie do przychodu, czyli sporo zaoszczędzą. Ma na tym skorzystać blisko 200 tysięcy osób, prowadzących biedabiznesy na granicy opłacalności. Ile osób dzięki temu zamieni etat na działalność, zachęcona przez swoich szefów – nie wiadomo.
Obrona mikroprzedsiębiorców przez wielkich kapitalistów i ich politycznych reprezentantów nie wynika z troski, tylko z potrzeby stworzenia zaplecza politycznego, elektoratu homo kapitalismus – aspołecznego, roszczeniowego typa czy typiary, dla których idealnym systemem jest jakaś wersja libertarianizmu, w którym wielu z nich sądzi, że zostaną milionerami. Nie jest przypadkiem, co udowodniły ostatnie badania Centrum Badań nad Uprzedzeniami, a zwrócił szczególną uwagę Jarosław Flis w Tygodniku Powszechnym, że ludzie nastawieni socjalnie dehumanizują swoich przeciwników znacznie mniej niż ci liberalni. Sztuczne hodowanie małych kapitalistów szkodzi więc także jakości sfery publicznej. Pomaga jednak zachować niesprawiedliwy system, bo mały przedsiębiorca identyfikuje się bardziej z Solorzem niż zwykłym pracownikiem.

Poprzedni

Z Dunkami zagrają o utrzymanie

Następny

Mała rewolucja podatkowa

Zostaw komentarz