Legnicka policja poszukuje nieznanych sprawców, którzy wykradli pomnik marszałka Konstantego Rokossowskiego z plenerowej wystawy, a następnie zniszczyli go i porzucili.
Pomnik znajdował się pierwotnie na placu przed Domem Oficerów Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Został odsłonięty w 1987 r., ukazywał marszałka w polskim mundurze, z buławą w dłoni. W 1992 r., kiedy budynek Domu Oficerów został już przekazany katolickiej diecezji legnickiej, pomnik zdemontowano. Trafił do magazynu, potem do prywatnego muzeum.
W 2018 r., gdy w ramach ogólnopolskiej dekomunizacji zdemontowano pomnik polsko-radzieckiego braterstwa broni stojący dotąd na legnickim Płacu Słowiańskim, pojawiła się idea ustawienia obydwu monumentów w lapidarium na terenie cmentarza komunalnego, obok kwatery poległych w 1945 r. żołnierzy radzieckich i – zgodnie z wymogami IPN – opatrzenia ich komentarzem wyjaśniającym kontekst powstania. Pomysł utworzenia takiej wystawy pod egidą legnickiego Muzeum Miedzi zdawał się nie budzić w mieście zasadniczych kontrowersji (może poza nielicznymi kręgami skrajnej prawicy).
Nie przetrwał nawet roku
Pomnik marszałka, uważanego za jednego z najwybitniejszych dowódców alianckich podczas II wojny światowej, został zainstalowany na nowym miejscu w grudniu 2019 r.
Pod koniec lipca zniknął z niewielkiej plenerowej ekspozycji Wykradzenie kilkusetkilogramowej miedzianej figury, a następnie wywiezienie jej z terenu cmentarza wymagało niewątpliwie udziału kilku osób i sprzętu.
Oszaleli z nienawiści prawicowi kibole? Zwykli wandale, złomiarze? Pewne wydaje się jedno: gdyby uszkodzony został pomnik polskiego nacjonalisty lub bardziej „mainstreamowego” patrioty, wandalizm błyskawicznie spotkałby się z reakcją wysoko postawionych w państwie osób. Zniknięcie figury Konstantego Rokossowskiego, który na czele 1 i 2 Frontu Białoruskiego wyzwalał ziemie polskie spod hitlerowskiej okupacji, zostało zignorowane. Ostatecznie pomnik odnaleziono po kilku dniach w żałosnym stanie. Był porzucony na polu, z uciętą głową i ręką, w której dzierżył buławę.
Policja poszukuje sprawców wandalizmu, czy jednak są szanse, by naprawdę ich ustalić. Tymczasem sprawa przedostała się już do mediów rosyjskich, gdzie jest komentowana jako kolejny „dowód niewdzięczności” Polaków, depczących pamięć o wyzwolicielach.