17 listopada 2024
trybunna-logo

Głos prawicy

Afera zupowa

Dramat prawicowego dziennikarza Łukasza Warzechy. Opisał na Twitterze, jak musiał głodować na imprezie Andrzeja Dudy. Jego traumatyczne przeżycia opisała gazeta.pl:
Po polskim Twitterze przewijają się różne śmiesznostki, które później żartobliwie opisywane są jako afery. Tym razem sieć żyje „aferą zupową”, której głównym bohaterem jest publicysta Łukasz Warzecha. Zresztą on sam przyczynił się do jej nagłośnienia.
W ostatni czwartek na Stadionie Narodowym odbył się kongres zorganizowany przez prezydenta Andrzeja Dudę, podczas którego debatowano na temat ewentualnego referendum konstytucyjnego. Na imprezę zaproszono także dziennikarzy, a wśród nich znalazł się także Łukasz Warzecha z „Do Rzeczy”, publikujący także dla „Super Expressu”.
Warzecha poskarżył się na Facebooku (wpis już usunął), że nie mógł… zjeść zupy poza harmonogramem. Jak opisywał:
– Stoję, stoję, czekam na tweetup z prezydentem o 14.15. Głodny jestem, więc podchodzę do bufetu, zwłaszcza że tłoku nie ma, bo ludzie jeszcze siedzą w salach. I gdy nakładam sobie grzanek do zupy, podchodzi kelner i mówi, że nie mogę jeszcze jeść, bo lunch jest zaplanowany o 14.15.
Dalej było tylko gorzej. Warzecha narzekał, że o 14.15 jest kolejne spotkanie, więc raczej nie dałby rady zjeść i „nakładał sobie dalej”. Ostatecznie oprócz kelnera przy publicyście pojawił się też jego przełożony, zwracając uwagę, że dopiero od kwadransa po drugiej można zacząć lunch.
– To ja mu mówię, żeby mi tę miskę z zupą wyrwał z ręki. No i tutaj on jednak zrezygnował. A ja zjadłem zupę.

Hipokryzja PiS

Dziennikarka „Do Rzeczy” Anna M. Piotrowska ruga PiS za to, że wycofuje się z twardego stanowiska wobec aborcji:
„Prawo i Sprawiedliwość opowiada się za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Brzmi dobrze. Szczególnie, kiedy zabiega się o konserwatywny elektorat. Ile jednak ma to wspólnego z rzeczywistością? Otóż historia tej partii dobitnie pokazuje, że PiS szumnie ogłasza się „obrońcą życia” kiedy nie ma na to realnego wpływu. Wszystko się zmienia, kiedy już po plecach katolików wdrapie się na szczyty władzy. Dziś ustami swojej posłanki mówi tym wyborcom: niczego wam nie obiecywaliśmy.
Mamy rok 2018, a choć PiS pozostaje przy władzy „możliwość dokonywania zabójstwa dzieci z zespołem Downa” nie została ograniczona. Żeby to zrobić partia rządząca nie musiałaby się specjalnie wysilać, ponieważ stosowny projekt trafił do Sejmu w listopadzie ubiegłego roku. Pod inicjatywą ustawodawczą „Zatrzymaj aborcję” podpisała się rekordowa liczba 830 tys. osób. Należy tu podkreślić, że jest to propozycja tożsama z tymi, za którymi posłowie PiS głosowali będąc w opozycji.
Nawet niezbyt uważny obserwator sceny politycznej wie, że jeśli Prawu i Sprawiedliwości zależy na przegłosowaniu jakichś przepisów, potrafi je przepchnąć przez Sejm choćby kolanem, pracując przy krzykach i protestach opozycji dzień i noc. Podstawowym warunkiem jest jednak chęć. Jeśli zaś chodzi o ustawę aborcyjną, PiS wcale nie chce jej przyjąć i dlatego spowalnia prace w komisji. Z tego względu sytuacja, w której to obywatele zgłaszają takie inicjatywy jest dla tej partii bardzo wygodna, ponieważ w każdym momencie może się od niej zdystansować”.

Poprzedni

Karma dla prezesa

Następny

Chata bogata lotniskami

Zostaw komentarz