Nie jestem na sprzedaż!
Piotr Ikonowicz wydał na Facebooku oświadczenie: Dziennikarz w TVP zapytał mnie czy mam zaplecze finansowe, bo przecież kampania wyborcza jest bardzo droga. Od kilkunastu lat pomagamy ludziom mimo, że nie otrzymujemy żadnej dotacji. Działamy w oparciu o składki i datki ludzi dobrej woli. Działając w obronie słabszych, a więc niezamożnych mieszkańców, pracowników, lokatorów, dłużników, ofiar oszustw, lichwy i arogancji władzy, nie nastrajamy do siebie dobrze potencjalnych „sponsorów”. Chociaż wciąż mamy nadzieję, że pojawi się w naszej piwnicy na Grochowie gdzie wyciągamy ludzi z opresji, jakiś skruszony milioner i pomoże w naszej walce. Ale się nie pojawia. Naszym bogactwem jest nasza drużyna, ekipa, kolektyw czy jak go zwał. Naszym bogactwem jest nasze dobre imię, to że tysiące ludzi, którym pomogliśmy może w każdej chwili stanąć przed kamerą i o tym opowiedzieć. Nie zabraknie nam też wolontariuszy do kampanii ulicznej. Jest też Internet gdzie do jakiegoś stopnia można prowadzić kampanię bez pieniędzy.
Ale samo pytanie: Czy ma pan sponsorów, fundusze na kampanię jeszcze bardziej podkreśla fakt, że to co mamy trudno nazwać demokracją. Sponsor to zwykle nie jest ktoś zupełnie bezinteresowny. W zamian za pieniądze kupuje on wpływy. Wybrani dzięki jego wsparciu finansowemu radni, burmistrzowie, posłowie itd., mają wobec niego określone zobowiązania. Im droższa, hojniej wspierana kampania tym więcej jest takich zobowiązań wobec prywatnych osób czy firm, a nie wobec wyborców. Bardzo często to czego pragnie sponsor jest sprzeczne z interesem ludzi, którzy pod wpływem bogatej, profesjonalnej kampanii na danego kandydata głosują.
No więc nie panie redaktorze, nie mam „zaplecza finansowego”. I to jest najlepsza gwarancja uczciwego sprawowania mandatu.
Nie burzmy pomników
Czesław Cyrul podzielił się refleksją na temat pomnika w New Jersey:
Burmistrz New Jersey postanowił usunąć pomnik poświęcony ofiarom Katynia, bo teren ma być rewitalizowany, ma powstać tu park i może coś jeszcze. Podniosły się, i słusznie, głosy protestu Polonii w USA i Polsce, bo pomników usuwać się nie powinno. Dodatkowo, nie wiedzieć czemu, burmistrz miasta nazwał marszałka Senatu białym faszystą. Wspomniał też coś o pisaniu nowej historii holocaustu przez nasz kraj. Tak więc temat rozpętany przez IPN wychodzi nam bokiem i jeszcze będzie długo wychodził. Dodam, że ten IPN pisze także od nowa naszą, powojenna historię.
Dla Polaków usuniecie pomnika katyńskiego to bolesna sprawa. Przypomnę jednak, że postsolidarnościowe władze usuwały i nadal zaciekle usuwają pomniki poświęcone poległym żołnierzom Armii Czerwonej, pomniki poświęcone Wojsku Polskiemu itp. Historia różna była, ale żeby ją burzyć i pisać od nowa? Rosjanie protestują, ale obecna władza robi swoje. Pamiętacie jak usuwano „pomnik czterech braci śpiących” na warszawskiej Pradze, bo było metro budowane i jaka była z tego powodu awantura? Gdzie jest dzisiaj ten pomnik? Co czują Rosjanie? Pewnie to samo co czuje Polonia Amerykańska z powodu usuwania pomnika katyńskiego. Można powiedzieć, że nasz pomnik był słuszny, a te rosyjskie niesłuszne. Ale to my tak uważamy. Stalin wymordował naszych oficerów, a kilkaset tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej zginęło na polskiej ziemi. Każdy czci krew swoich poległych, ale w Polsce teraz jest inaczej. Czcimy pamięć tylko tych, którzy pasują do PiS-owskiej narracji historycznej. Może podobnie postępuje burmistrz New Jersey. Może mu ten pomnik nie pasuje do jego narracji i może nam powiedzieć: przecież wy też niszczycie pomniki. Więc czego mnie się czepiacie.
To bezczelność!
Do tematu odniósł si też Piotr Szumlewicz: Jakim prawem polskie władze ingerują w suwerenne decyzje samorządu innego kraju? Dlaczego Kaczyński i jego świta uważają, że mają prawo wciskać całemu światu pomniki upamiętniające wydarzenia ważne dla części Polaków? Przecież to jakaś groteskowa bezczelność