22 listopada 2024
trybunna-logo

Front Jedności Narodu, cz. III

wikimedia.org

Zgodnie z zapowiedzią z ubiegłego tygodniu szewc Fabisiak kontynuuję temat Białorusi. A konkretnie sposobów jakich ima się polska propaganda wobec Aliaksandra Łukaszenki.

Łukaszenka ma to do siebie, że od czasu do czasu coś palnie z grubej rury. Zostaje to natychmiast podchwycone przez w polskie media z pominięciem innych jego wypowiedzi, zwłaszcza tych, które mogłyby wywoływać niewygodne skojarzenia. Nie inaczej było w przypadku wywiadu jaki z Łukaszenką niedawno przeprowadził jeden z czołowych rosyjskich dziennikarzy telewizyjnych Władimir Sołowiow. Portal internetowy WP cytuje słowa z wypowiedzi Łukaszenki w odniesieniu do sytuacji wokół Ukrainy. Mówił on o wyznaczonej wspólnie z Rosją czerwonej linii jaką byłaby eskalacja działań wojennych ze strony Ukrainy w regionie Donbasu. Wówczas  „białoruska armia będzie postępować tak jak rosyjska” nie wykluczając ataku rakietowego. – Co, my tutaj żartujemy sobie na granicy południowej? – mówił Łukaszenka.

Słowa te faktycznie wypowiedział. Pozostaje jednak pytanie o cel takiej właśnie retoryki. Teoretycznie wchodzą tu w grę dwie możliwości. Albo Łukaszenka mówi to czego nie chce wprost powiedzieć Moskwa albo wypowiada się niejako sam z siebie. W pierwszym przypadku mogłoby chodzić o ostrzeżenie ukraińskich władz w Kijowie przed ewentualnym zbrojnym atakiem na Donbas. Nie jest wykluczone, że takie plany są w Kijowie brane pod uwagę zważywszy, że na Ukrainę napływa coraz więcej uzbrojenia z państw NATO mimo tego, że ukraiński prezydent kilkakrotne oświadczał, że nie obawia się agresji ze strony Rosji.

Szewc Fabisiak skłania się jednak ku tej drugiej opcji. Również na podstawie wcześniejszej wypowiedzi Łukaszenki na temat ewentualnej blokady przesyłu gazu do Europy w reakcji na zapowiadaną przez Polskę możliwość zamknięcia granicy z Białorusią. – Jak będą mnie dusić Polacy czy ktoś tam jeszcze, to czy ja będę patrzeć na jakieś kontrakty? – mówił w pierwszych dniach grudnia. Doprecyzował też jakie byłyby skutki gdyby Białoruś wstrzymała tranzyt rosyjskiego gazu. Wówczas gaz nie mógłb być dostarczany do Europy ani przez Ukrainę z powodu zamknięcia granicy z Rosją ani przez kraje nadbałtyckie nie dysponujące trasami przesyłowymi.  – Dla kogo zamierzacie ją zamknąć? Dla siebie? A jak ją zamkniecie, to pomyślicie, jak będziecie kupować energię z Rosji – dodał. Nie  omieszkał też wykorzystać okazji aby nie przyszpilić polskim politykom, którzy – jak się wyraził –  „powinni się zastanowić o czym tak grzechoczą”.

Na tę wypowiedź zareagowała Rosja. Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow oświadczył, że Rosja jest wiarygodnym dostawcą surowców energetycznych a wypowiedź Łukaszenki nie była z Moskwą konsultowana zaznaczając jednocześnie, że Rosja rozumie jego ostre słowa. Tym samym Rosja wykazała się tu dyplomatyczną giętkością, której to umiejętności brakuje polskim politykom.

Szewc Fabisiak przypuszcza, że podobnie było w przypadku rzeczonego wywiadu. Łukaszenka swoje słowa adresuje nie tyle na zagranicę ile do odbiorców we własnym kraju. Buduje sobie, lub usiłuje budować, wizerunek twardego przywódcy dbającego o  interesy swojego kraju i ostro przeciwstawiającego się inspirowanym zagranicą knowaniom. Łukaszenka nie jest w tym względzie wyjątkiem. Wystarczy bowiem zapoznać się z czołowymi politykami Polski,Unii Europejskiej czy USA aby te same nuty dostrzec także w ich retoryce. Przecież to nie kto inny jak prominentni przedstawiciele władz Polski tudzież innych krajów oraz UE twierdzą, iż domniemany rosyjski atak na Ukrainę stanowi zagrożenie dla całej Europy a przechodzenie imigrantów przez polską granicę to atak na całą Unię. Zapewne także na Irlandię, Portugalię, Maltę i Cypr – wnioskuje  szewc Fabisiak.

Ze wspomnianego na wstępie wywiadu wyjęto jedynie te fragmenty, które miały na celu ukazanie agresywnej postawy Aliaksandra Łukaszenki. Tymczasem nie tylko „straszył” on zbrojną interwencją w Donbasie, lecz także mówił o tym, że nie spodziewa się jakiejś wielkiej wojny w Europie, ponieważ żyje nam się komforowo. Podczas trwającej ponad 2,5 godziny rozmowy poruszył on również wiele innych tematów, które mogłyby być interesujące dla polskiego odbiorcy, choć niekoniecznie zgodne z lansowanym przez nasze media wizerunkiem Łukaszenki. Prowadzący wywiad Władimir Sołowiow nie ukrywał pozytywnego stosunku do swojego rozmówcy a jednak nie uchylał się od zadawania mu trudnych pytań. Niektóre z nich dotyczyły relacji z Władimirem Putinem. Łukaszenka mówił, że w związku z zatrzymaniem latem 2020 r. na terenie Białorusi bojowników z tzw. Grupy Wagnera odbył twardą rozmowę z rosyjskim prezydentem zaznaczając jednocześnie, że na tle całokształtu stosunków z Rosją był to zaledwie „pyłek”. Mówił też o ostrych rozmowach z Putinem na temat  zawyżenia przez Rosję ceny dostarczanej na Białoruś ropy naftowej oraz, że gdy Rosja wstrzymała dostawy ropy na rynek białoruski, to zakupiono ropę w Azerbejdżanie i przetransportowano ją z portu w Odessie. Wspomniał również o tym, że Putin nie wywiązał się z obietnicy awansowania go o jeden stopień wojskowy do rangi pułkownika mimo tego, że służył w radzieckiej armii, która była zarówno rosyjska, jak i białoruska dodając, że również obecnie „na przestrzeni od Brześcia po Władywostok Białoruś jest jedna ojczyzna, ale dwa państwa”. Zaznaczył też, że sam nie może nadać sobie wyższego stopnia podobnie jak nie może sam sobie przyznawać nagród a jedyne jakie posiada to cerkiewne i zagraniczne. Jednak Białoruś to nie Polska, gdzie premier może sobie przyznawać pieniężne bonusy – zauważa szewc Fabisiak. Zapytany o swoje dalsze polityczne losy oraz ewentualnego następcę Łukaszenka odpowiedział, że po zakończeniu pełnienia prezydenckiej funkcji nie zamierza wyjeżdżać zagranicę a jedynie przejść na emeryturę. Rozwiał też domniemania jakoby na następcę szykował swojego młodszego syna Nikołaja. Istotnie przez pewien czas był pełnił pomocnikiem prezydenta ds, bezpieczeństwa narodowego jednak zrezygnował z tej funkcji. został przewodniczącym Narodowego Komitetu Olimpijskiego i podobno nie przejawiia politycznych ambicji. Interesujące są też opinie Łukaszenki na temat opozycji. O ile były ambasador w Warszawie, obecnie przebywający w Polsce Paweł Łatuszka to dla niego ktoś, kto zbłądził lecz nie jest wrogiem, to tych przedstawicieli emigracyjnej opozycji, którzy nawołują do wprowadzenia sankcji ekonomicznych wobec Białorusi  nazwał bandytami prowadzącymi wojnę przeciwko państwu.

Szewc Fabisiak pragnie uspokoić czytelników. Części IV Frontu Jedności Narodu nie będzie, co nie oznacza, że do tematów związanych z Białorusią Fabisiak nie będzie powracał.

Poprzedni

Fińska lekcja do odrobienia

Następny

Moje kontakty z Kosowem…