Zbrodnia kainowa w PiS. Zamordowano ukochanego tam Abla. Wybrańca, ulubieńca i politycznego syna pana prezesa Kaczyńskiego. „Nadzieję dla całej Polski”.
Zanim wskażemy Kaina, sprawcę tej politycznej zbrodni, pochylmy się nad jego ofiarą.
„Zupełnie niezwykłym człowiekiem, jeżeli chodzi o talent organizacyjny, dynamikę, łatwość podejmowania decyzji i to celnych decyzji, słusznych decyzji”, jak ocenił go pan prezes Kaczyński.
I kreśląc jego świetlaną przyszłość dodał „Ma ogromne możliwości, ma niezwykłą determinację i coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować. Aurę, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu”.
Rzeczywiście ten pomazaniec boży posiada życiorys idealnie pasujący do wzorców osobowych preferowanych i propagowanych dla młodzieży przez kaczystowstów.
Urodził się w niezamożnej rodzinie, z dala od wielkomiejskich elit. W młodości zmagał się z biedą i chorobliwym neurologicznym zespołem Tourette’a. Objawiającym się pobudliwością ruchową, nerwowymi tikami, powtarzanymi wyrazami. Takie dziecko zwykle jest wyśmiewane przez rówieśników i często odrzucane przez wstydzących się go dorosłych.
Trzeba było jego wielkiej determinacji i pracy nad sobą, aby pomimo takich dolegliwości zacząć sprawnie działać publicznie, a nawet pełnić funkcje przywódcze.
Karierę polityczną zaczynał jako wójt Pcimia. W polskiej, wielkomiejskiej tradycji „Pcim” to synonim prowincjonalnego zadupia. Wójt Pcimia to gorzej niż wójt Wąchocka. Bo w Wąchocku przynajmniej ludzie jaja sobie robią, a w stereotypowym Pcimiu ma być jak miało być w Białymstoku po pięciu kadencjach prezydentury Krzysztofa Kononowicza.
On jednak potrafił zrobić z Pcimia polityczną wartość. Kaczystowska „Dobra Zmiana” jest ruchem programowo anty elitarnym i anty wielkomiejskim. Chce stworzyć własne narodowo- katolickie elity. Wyższe moralnie i patriotycznie od skosmopolityzowanych, zeuropeizowanych i zliberalizowanych elit samorządowych związanych z Platformą Obywatelską.
Pan wójt Pcimia Daniel Obajtek miał być odtrutką na prezydentów Szczurka, Karnowskiego, Trzaskowskiego, Zdanowską.
Jego twarz ubrana w modne okulary i osadzona na cokole modnego garnitury miała być wizerunkowo przystojniejszą i bardziej światową nawet od znanego eleganta, kosmopolitycznego liberała, wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja.
Tak jak pani Beata Szydło, z domu Kusińska, wdarła się do europejskiej polityki z fotela burmistrza Brzeszcze, aby zostać premierem IV PR, eurodeputowaną i przede wszystkim „Królową ludzkich serc”, tak i pan Daniel dostał od Partii, zwącej się dla oszukania wyborców „Prawem i Sprawiedliwością”, niezwykłą życiową szansę.
Sprawdzić się w biznesie. I to tym z najwyższej krajowej półki.
Wcześniej pan Daniel sprawdził się w biznesie lokalnym. Nie miał rodzinnego kapitału kulturowego i finansowego jak jego niektórzy rówieśnicy w kraju i za granica. Aby moc po raz pierwszy pracować na swoim, w branży granulatów, musiał wydymać swego wuja. Dymał go, jak niejeden polski biznesowy Janusz dymał swoich wspólników, niejeden dyma teraz, i niejeden dymać będzie.
Polska nie zna protestanckiej etyki pracy, zna jedynie katolicką, czyli zakłamaną. W Polsce oszukiwanie w biznesie nie przywarą, a czasem nawet jest cnotą. Skoro pan Daniel cwaniurko wydymał wuja, to znaczy, że ma kwalifikacje na prezesa narodowego czempiona, narodowego koncernu paliwowego.
Bo teraz może wydymać Litwina, Ruchala, a może i uda mu się wydymać nawet Dojczmana.
W kaczystowskiej wizji Nowego Ładu mieści się etyka grabienia. Oszukiwania partnera. Sam pan prezes Kaczyński publicznie umawiał się w Krynicy z premierem Orbanem na wydymanie „brukselskiej stajni”. Dla kaczystów nie ważne jest, że kradniesz. Ważne by grabić dla siebie, bo im się to złodziejstwo zwyczajnie należy. Ważne, by dzielić się zagrabionym z katolickim narodem. Zwłaszcza z Polakami najwyższego sorta, czyli elitami PiS.
Stare, ale nadal aktualne polityczne powiedzonka mówią; „Polityk jest jak mucha- łatwo go zabić gazetą”, „Polityk jest jak małpa- im wyżej na palmę wchodzi tym bardziej swą dupę odsłania”, no i „Polski polityk ma politycznych wrogów, śmiertelnych wrogów politycznych i kolegów z partii”.
Pan prezes Obajtek został trafiony gazetą kiedy wspinał się na szczyt politycznej palmy. Kiedy został kandydatem na premiera RP na miejsce pana Morawieckiego. I kiedy zapragnął wejść na rynek mediów.
Kompromitujące pana Objtka nagrania wypłynęły zapewne z prokuratury kontrolowanej przez pana ministra, prokuratora Ziobrę. Ale pewne przez łańcuszek „ludzi dobrej woli” dotarły do „Gazety Wyborczej” i telewizji TVN. I tym łańcuszkiem uduszono poczętą, lecz jeszcze nie narodzoną, karierę polityczną pana prezesa Daniela.
Kto miał interes w aborcji tak dobrze zapowiadającej się kariery?
Pan premier Morawiecki, bo o jednego silnego kontrkandydata mniej.
Pan minister Ziobro, bo mógł pokazać panu prezesowi, że ma „kompromaty” i może wyskrobać kolejne personalne „nadzieje” pana prezesa Kaczyńskiego. Do tego dochodzi jeszcze zemsta za wyskrobania pana Janusza Kowalskiego z posady wiceministra.
Interes miały też krajowe koncerny medialne, by osłabić pozycję rosnącego magnata medialnego.
I wszyscy inni, którzy chcieli pokazać wszechmocnemu panu prezesowi, że teraz już jednak wszystkiego nie może.
Tak to się bawią elity kaczystowskie w czasie kiedy mamy kolejne nasilenie pandemii, kryzys wielu branż gospodarki, brak poparcia prawicowej większości dla unijnego Funduszu Odbudowy oraz izolację Polski na arenie międzynarodowej.
Na Polskę spadły dwie katastrofy. Zaraza i rządy PiS. Złe rządy PiS czynią życie w czasach zarazy jeszcze bardziej nieznośnym.