16 listopada 2024
trybunna-logo

Dyscyplinowanie Izby Dyscyplinarnej

wikimedia.org

Jak informuje Agencja Reuters, Polska zwróciła się do Komisji Europejskiej o wstrzymanie się z wysyłaniem wezwań do zapłaty kar dotyczących uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego motywując to tym, że izbie ograniczono działalność a rząd pracuje nad dalszymi zmianami w sądownictwie.

Ponieważ Polska nie zawiesiła stosowania przepisów odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej, to w październiku decyzją Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie. Tym samym unijne instytucje chcą zdyscyplinować Izbę Dyscyplinarną, której w Polsce nikt zdyscyplinować nie potrafi.

Szewc Fabisiak zauważa, że kary tej można było uniknąć i nie trzeba by było wysyłać błagalnych listów do Brukseli, gdyby po prostu wykonano orzeczenie TSUE. Notabene o możliwości likwidacji izby napomykał zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i jego partyjny przełożony Jarosław Kaczyński, którego zdaniem izba się nie sprawdziła. Okoniem stoi jednak Zbigniew Ziobro prowadzący własną politykę w przyznanych mu obszarach decyzyjnych. Jednak Kaczyński nie może pozbyć się Ziobry, gdyż wówczas cała ta nominalnie Zjednoczona Prawica utraciłaby sejmową większość parlamentarną. A stąd – jak wiadomo – to już niewielki kroczek w kierunku przyspieszonych wyborów parlamentarnych. A przecież notowania obozu rządzącego idą w dół.

Szewc Fabisiak nie wnika w to czy rzeczona izba jest potrzebna czy nie oraz jakie ma mieć uprawnienia. Podobny stosunek do całej tej afery ma większość obywateli naszego kraju dla których sprawa kolejnej izby SN jest równie odległa od rzeczywistości jak deklaracje pana Sasina, że nikt nie odczuje podwyżek cen gazu i prądu. Jednak gdyby faktycznie skarb państwa musiał asygnować codziennie 1 mln euro, to wówczas można by się spodziewać dwojakiej na to reakcji ze strony postronnych obserwatorów. Jedni psioczyliby na Unię, że zabiera nam pieniądze zaś inni z kolei wieszaliby psy na PiSowskim rządzie za to, że doprowadził do takiej sytuacji. Jak zauważa szewc Fabisiak, jeszcze bardziej ugruntowałoby to podział społeczeństwa na eurozwolenników i eurokrytyków z ludźmi dla których jest to obojętne w tle.

Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości podobno przygotowuje projekt reformujący Sąd Najwyższy a póki co jego I prezeska Małgorzata Manowska nakazała by do końca stycznia sprawy dyscyplinarne oraz związane z immunitetami sędziowskimi trafiały bezpośrednio do jej sekretariatu a nie do Izby Dyscyplinarnej, która nadal niby jest, lecz tak jak by jej nie było.

Obserwując te zagrywki szewc Fabisiak dochodzi do wniosku, że strona polska gra na czas starając się zrobić w ciula Unię Europejską, co na dłuższą metę jest nieosiągalne. Nie wchodząc w trafność orzeczeń europejskich sądów, należy mieć na uwadze to, że to od polskich władz zależy czy nasz budżet będzie supłać miliony euro na zasilanie brukselskiej kasy. Zresztą – jak zauważa szewc Fabisiak –realizowane przez buchalterów z Nowogrodzkiej dotowanie Unii wynikające z niemożności bądź niechęci do dogadania się z europejskimi partnerami stało się już niejako polską narodową specjalnością niczym bigos, kaszanka, wigilijny karp czy jajo wielkanocne. W wyniku starcia z czeskimi sąsiadami państwo polskie zmuszone jest do płacenia na konto Komisji Europejskiej 500 000 euro dziennie, co może cieszyć jedynie tych, którzy porównują tę kwotę z dwa razy większą stawką w przypadku Izby Dyscyplinarnej.

O tym, że spór polsko-czeski można było rozwiązać w inny sposób i na innym szczeblu mówił w wywiadzie dla niemieckiej „Deutsche Welle” Mirosław Jasiński, który całkiem niedawno bo dopiero w grudniu objął nieobsadzoną przez wiele miesięcy funkcję polskiego ambasadora w Pradze. Krytycznie ocenił on działania strony polskiej. I tu szewc Fabisiak dostrzega pewien dylemat. Z jednej strony dyplomatą się jest nie po to by mówić prawdę, lecz by reprezentować stanowisko rządu, choćby było najbardziej absurdalne. To trochę tak jak w przypadku adwokata, który musi przed sądem bronić swojego klienta, choć sam jest przekonany o jego winie. Jednak z drugiej strony patrząc, lepiej się stało, że – wychodząc poza swoją rolę – mówił o tym ambasador niż miałby o tym nikt nie informować – uważa szewc Fabisiak.

Poprzedni

Kupa bez kamieni

Następny

Sport to zdrowie