21 listopada 2024
trybunna-logo

Drzemiąc na tarczach

Siedziałem na przyzbie czekając na gościa. Słońce ostatnio grzeje, sygnalizując prawdziwy początek wiosny. Zrobiło się ciepło i – jak przystało na sklerotyka – zacząłem drzemać. Śniło mi się, że otaczają mnie urocze aniołki płci żeńskiej, które chcą, aby było mi bardziej wygodnie i podkładają pod moje nogi, głowę i część środkową, jakieś wielkie rycerskie tarcze.

Pomyślałem, że jedna chętna anielica w pełni by wystarczyła, ale ta brzydka myśl spowodowała natychmiast częściowe otrzeźwienie. Zorientowałem się, że wciskane pode mnie trzy tarcze pochodzą z zestawu łaskawie darowanego nam przez nasz zapobiegliwy rząd, i opisywanego najczęściej przez jakże elokwentnego premiera. Z wyrytych na nich napisów można się było zorientować, że są to tarcze antykryzysowa, antyinflacyjna i najnowsza – antyputinowska.

Kryzys i inflacja

Siłą woli wspomaganą przez dzwonek u furtki wyrwałem się całkiem z okowów snu. Otworzyliśmy z przybyłym gościem kryzysową puszeczkę piwa i zastanawialiśmy się, co ten mój sen miał oznaczać lub sygnalizować.

Tarcza antykryzysowa, usiłująca, chociaż częściowo naprawić szkody spowodowane przez tzw. polski ład, ma bezpośredni związek z działalnością przedsiębiorców, a tylko pośrednio i w mało zauważalny sposób, wpływa na codzienne życie pozostałej części narodu. Ja i mój gość nie pracujemy zawodowo, od niepamiętnych czasów jesteśmy wytrwałymi emerytami. Póki ta tarcza nie zabiera nam emerytur, to jakoś żyjemy.

Nawet w krótkim śnie czułem natomiast ucisk drugiej tarczy – antyinflacyjnej. Gość jest człowiekiem światłym i z natury łagodnym. Przekonywał mnie, że powinniśmy doceniać nieustanne starania naszego banku centralnego i ministerstwa finansów, które starają się umacniać złotówkę i także tą drogą ograniczać łapczywość „niewidzialnej ręki rynku”. Z drugiej jednak strony moja urocza, ale wiecznie niezadowolona żona codziennie wymawia mi, że nic nie robię, aby jakoś zmniejszyć nasze wydatki. Domek jest ogrzewany gazem i ostatni rachunek za ten „nośnik energii” w porównaniu z analogicznym okresem z 2021 roku wzrósł o 97%. Ceny żywności kupowanej przez Nią w pobliskich centrach handlowych wzrosły – średnio – o 20%, a w małych sklepach nawet o 30%. Są jednak popularne artykuły, których bceny wzrosły o 50 czy nawet 100%. Przykładowo – ćwiartka kurczaka kosztowała w 2021 roku 4 – zł za kilogram, a kosztuje ponad 10 złotych, kilogram wołowiny ekstra – 34,99, teraz 49,99, żołądki indyka kosztowały 8 zł za kilogram, a obecnie – 16 złotych.

Tarcza antyinflacyjna wydaje się więc dziurawa i przyzwoici rycerze uważają, że zrobili ją i naprawiają nędzni rzemieślnicy. Ale co można zrobić? Ci lepsi są w innych gildiach rzemieślniczych i rycerskich, albo służą bogatym panom w Niderlandach.

Tarcza adresowa

Cechą szczególną ostatniej tarczy jest jej nazwa, wykorzystująca nazwisko pewnego, bardzo ostatnio nielubionego, pana. Tarcza antyputinowska, jak niesie wieść niesiona przez herolda przybierającego postać premiera, jest na razie obciążona jednym konkretnym zadaniem – nie dopuścić do wzrostu cen nawozów. Może wtedy rolnicy nie będą podnosić cen na zebrane plony, hamując inflację i amortyzując straty, wywołane spodziewanym, wojennym zmniejszeniem plonów w Ukrainie a także w Rosji. Co jeszcze zawierać ma ta tarcza, poza już istniejącymi sankcjami europejskimi i amerykańskimi, tego jeszcze nie wiemy. Ale ponieważ jesteśmy znani z wymyślania zadań niemożliwych do zrealizowania, albo zbyt groźnych dla świata, więc na pewno cos nowego zaproponujemy. Chyba wybito nam już z głowy tworzenie misji pokojowej w Ukrainie „na bazie” organizacji o militarnym charakterze. Wymienialiśmy z gościem poglądy na ten temat i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego w pomyśle tego wzniosłego zadania nie sięgnięto do powołanego do takich celów ONZ, tylko do NATO? Chyba dlatego, że pomysłodawca ma określone historyczne sentymenty i uległ „namiokom”, które wskazywały na próbę realizacji podobnego celu, w czasach bujnej współpracy Piłsudskiego i atamana Petlury.

Doszliśmy z gościem do wniosku, że możemy zrozumieć intencje rządu i premiera, zmierzające do skoncentrowania uwagi społeczeństwa na problemach, których rozwiązywanie jest ważne i wymaga wspólnego wysiłku. Ale nie rozumiemy, dlaczego do tego celu tworzy się syntetyczne nazwy w rodzaju „tarczy” czy „polskiego ładu”. Mamy takie wrażenie jakby uważano, że stopień inteligencji naszego społeczeństwa wymaga komunikacji przy pomocy komiksów, lub pisma obrazkowego.

Uchodźcy – jaki następny etap?

Obóz rządowy i związane z nim kanały propagandy, na czele z telewizją zwaną „publiczną, ma zresztą zauważalne skłonności do upraszczania informacji. To w historii świata i Europy zawsze dawało złe wyniki. Ośmielę się przewidywać, że spotkamy się z takim zjawiskiem w sprawie ukraińskich uchodźców. Informacje rządowe słusznie podkreślają ogromny, spontaniczny wysiłek społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży, we wstępnym (celowo używam tego przymiotnika) zagospodarowaniu ponad dwóch milionów uchodźców. Mniej chętnie wspomina się o roli samorządów. Udział „centrum” państwa jest ograniczony głównie do finansowego wspomagania przybyłych gości i prób zagospodarowania tych, którzy wykazują większą przedsiębiorczość, albo mają poszukiwany u nas „fach w rękach”.

O ile wiemy, pertraktuje się z krajami Europy i USA, aby jak najszybciej przyjęli część „naszych” uchodźców. Ale to będzie raczej długi proces. Deklaracja USA, że zapraszają 100 tysięcy uchodźców, jest w porównaniu wielkości naszych krajów i liczby ludności, nieco zabawna. Przykro to przewidywać, ale przyjdzie czas, kiedy część naszych gościnnych obywateli zacznie się niecierpliwić, kiedy powstaną naturalne spory i niesnaski, kiedy wzrośnie liczba prób nielegalnego bogacenia się zarówno „naszych” jak i „ich”. Właśnie zadaniem rządu powinno być przewidywanie zmiany sytuacji i nastrojów społecznych, znalezienie instrumentów ich łagodzenia, informowanie społeczeństwa nie w formie zachwytów nad sobą, ale koncepcji dalszego postępowania.

Zanim sięgnęliśmy po drugą, pocieszającą puszkę piwa, powiedziałem memu gościowi, że na tle obecnych problemów nie mogę też zrozumieć, dlaczego cała nasza „wierchuszka” lansuje poglądy wyraźnie skłaniające do zaostrzenia konfliktu UE z Rosją. Ciągłe inwektywy, posądzanie o głupotę, oskarżanie, zamrażanie kont, rekwirowanie, wydalanie, namawianie ambasadora, żeby może wyjechał, podsycanie atmosfery zbliżającego się, pewnego zwycięstwa Ukrainy i porażki Rosji.

Niemal nie dostrzegam ze strony naszego rządu żadnych prób łagodzenia konfliktu i nawoływania do pokoju, który zresztą pozwoliłby ma powrót znacznej części uchodźców. Aniołami pokoju w tym konflikcie są prezydenci Francji i Turcji a nawet premier Izraela. Ale nie my. My zawsze z wyciągniętymi szablami i werbalnie głośnym, ale w rzeczywistości dość ograniczonym współczuciem. Zgodnie z kolejnymi wersami uroczej piosenki, której początek służył mi już za tytuł jednego felietonu. „Kiedy ułan z konia spadnie. Koledzy go nie żałują. Jeszcze końmi go tratują”.


Warszawa – Marki, 26.03.2022.

Poprzedni

Od Władywostoku do Wirowa n/Bugiem czyli „polskie drogi” płk Jerzego Maksajdowskiego

Następny

Atomowe zabawki