17 listopada 2024
trybunna-logo

Dość dzikiej reprywatyzacji!

Działacze lokatorscy domagają się zmiany zasad reprywatyzacji. Od wielu lat alarmują, że nieuregulowanie sprawy reprywatyzacji – zwłaszcza w Warszawie – doprowadziło do tragedii wielu mieszkańców. W ostatnich dniach nasiliły się protesty organizacji lokatorskich.

W ubiegły czwartek Rada Warszawy miała zająć się sprawą nieruchomości, zwracanych przez miasto spadkobiercom byłych właścicieli bądź tym, którzy nabyli prawa do własności przedwojennych kamienic i działek. Od kilku lat wiadomo, że zwracanie tych nieruchomości odbywało się z naruszeniem prawa lub – co gorsza – bez odpowiednich uregulowań prawnych w tej sprawie. Zdaniem obrońców praw lokatorów, stołeczni urzędnicy są częścią istnej mafii, która zajmuje się odzyskiwaniem nieruchomości, wykorzystujących fakt, że sprawa reprywatyzacji wciąż nie jest rozwiązana.

Bezprawie od lat

– Problemy lokatorów warszawskich kamienic rozpoczęły się w czasie, kiedy prezydentem Warszawy był Paweł Piskorski. To wtedy właśnie rozpoczęło się masowe zwracanie budynków i terenów tym, którzy twierdzili, że mają do nich prawo i ubiegali się o ich zwrot w ramach tzw. reprywatyzacji, która jest w rzeczywistości dziką reprywatyzacją. Wszyscy doskonale wiedzą, że znaczna część tych decyzji została podjęta bezprawnie i że część urzędników współpracowała z prawnikami, którzy specjalizują się w odzyskiwaniu stołecznych nieruchomości – przypomina Anna Kalbarczyk z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. – Protestujemy już od wielu lat, ale jesteśmy lekceważeni. Decyzje o zwrocie nieruchomości zapadają bez względu na nasze protesty oraz sytuację lokatorów, która jest coraz gorsza. Ludzie po prostu boją się o swój los, o to, czy któraś z decyzji urzędniczych nie skaże ich na bezdomność, bo to właśnie taki skutek dzika reprywatyzacja ma dla wielu mieszkańców Warszawy – podkreśla.
W ubiegłym tygodniu obrońcy praw lokatorów upomnieli się o przekazany byłym właścicielom teren, na którym znajdowało się jedno z najlepszych warszawskich gimnazjów na ul. Twardej. Radni mieli się też odnieść do sprawy reprywatyzowanej – w dziwny sposób – działki przy pl. Defilad, a więc w samym centrum stolicy, gdzie ceny nieruchomości osiągają kosmiczne wręcz ceny.
Działacze lokatorscy twierdzą, że stołeczni radni oraz urzędnicy od wielu lat nie weryfikują wniosków reprywatyzacyjnych, dając wiarę zapewnieniom i dokumentom (niekiedy fałszywym) przedstawianym im przez pełnomocników dawnych właścicieli bądź ich spadkobierców. Warszawscy radni nie raczyli się jednak odnieść do sprawy, bo większość z nich w ogóle nie pojawiła się na czwartkowej sesji Rady Miasta. Byli to przede wszystkim radni ia Platformy Obywatelskiej, która od kilku lat zarządza sprawami stolicy, mając nie tylko większość w Radzie Miasta, ale również swoją prezydent miasta – Hannę Gronkiewicz-Waltz.

Starsi ludzie na bruku

– Dopiero zainteresowanie się problemem dzikiej reprywatyzacji przez dziennikarzy i działaczy lokatorskich, którzy na własną rękę prowadzili śledztwa w sprawie oddawanych przez miasto nieruchomości wykazały, iż wiele z nich zostało zwróconych bezprawnie, że dostały się one w ręce osób, które bez żadnych podstaw przywłaszczyły sobie tytuł własności do tych działek i nieruchomości – wyjaśnia Kalbarczyk. – Nie zmienia to jednak faktu, że od wielu lat ofiarami takich działań padają zwykli lokatorzy, którzy są przejmowani wraz z budynkami i którym nowi właściciele naliczają tak wysoki czynsz, jakiego ci nie są w stanie opłacić, na skutek czego popadają w zadłużenie czynszowe, a następnie są eksmitowani z zajmowanych lokali. A, że miasto nie ma odpowiedniej ilości mieszkań komunalnych i socjalnych, wielu z nich trafia po prostu na bruk – dodaje.
Działaczka lokatorska przypomina, że znaczna część poszkodowanych lokatorów to są starsi ludzie, głównie emeryci, których nie stać na opłacanie czynszu podyktowanego przez nowego, prywatnego właściciela kamienicy. Wielu z nich, bądź ich rodzice, własnymi rękami odbudowywali Warszawę z ruin po II wojnie światowej. Na tej podstawie dostawali oni od władz Polski Ludowej przydziały, dzięki którym mogli zamieszkać w odbudowanych przez siebie domach. Teraz zaś, po kilkudziesięciu latach, wielu z nich po prostu wyrzuca się z tych lokali na bruk, ponieważ urzędnicy wolą iść na rękę nowym właścicielom, zamiast zająć się problemami wyrzucanych z domu lokatorów.
Zdaniem Kalbarczyk – która sama doświadczyła eksmisji, gdy z kilkorgiem małych dzieci została w środku zimy wyprowadzona z zajmowanego lokalu – problem dzikiej reprywatyzacji w Warszawie mogło pomóc rozwiązać referendum o odwołaniu z funkcji Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Wniosek o referendum w tej sprawie w 2013 r. zgłosił burmistrz Ursynowa, Piotr Guział, ale ostatecznie do niego nie doszło z powodu zbyt niskiej frekwencji podczas głosowania. – Żeby uporządkować te przekręty przy reprywatyzacji, trzeba by wymienić całe to towarzystwo, które od lat zarządza sprawami miasta. W ten proceder, co wykazali m.in. dziennikarze, są bowiem zamieszani zarówno urzędnicy, jak i sama prezydent miasta – ocenia. – To jest ta sama grupa ludzi, pochodzących jeszcze z czasów Piskorskiego. Oskarżenia padają z ust pani Kalbarczyk gęsto, a wszystko sprowadza się do jednego: Trzeba zmienić władze
W ubiegłym roku Sejm uchwalił tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną, która dawała nadzieję na uregulowanie problemu tzw. dzikiej reprywatyzacji w Warszawie. Jej celem było ukrócenie dotychczasowej samowoli urzędników i wprowadzenie większej kontroli nad procesami zwrotu stołecznych nieruchomości. Poprzedni prezydent, Bronisław Komorowski, tuż przed końcem swojej kadencji skierował jednak tę ustawę do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny i od tego czasu pozostaje ona w zawieszeniu. Zdaniem obrońców praw lokatorów, coraz częściej wyrzucanych z zajmowanych mieszkań, ówczesny prezydent poszedł w ten sposób na rękę interesom dawnych właścicieli czy pełnomocników oraz lobby deweleporskiemu, które również jest zainteresowane pozyskiwaniem działek odzyskanych w ramach reprywatyzacji. Zresztą, prezydent Komorowski wprost stwierdził w swoim wniosku do Trybunału, że kieruje nim właśnie troska o interesy tych środowisk.
Mimo wielu próśb i protestów organizowanych przez organizacje lokatorskie, stołeczni radni nie chcą się formalnie odnieść do tego problemu. Wolą milczeć i robić uniki, co tylko zwiększa podejrzliwość lokatorów oraz zaangażowanych w ich problemy działaczy społecznych.
Na najbliższy wtorek Rada Warszawy zapowiedziała zorganizowanie nadzwyczajnego posiedzenia w sprawie reprywatyzacji. Działacze lokatorscy nie spodziewają się jednak po niej żadnego przełomu. – Radni z rządzącej miastem PO teraz dopiero się zainteresowali problemem, gdy im się PiS zaczął do dupy dobierać? – oburza się Kalbarczyk. – Jestem ciekawa, w jaki sposób, o ile w ogóle zajmą się oni tą sprawą, wyrównają szkody, jakie ponieśli eksmitowani lokatorzy? To przecież urzędnicy powinni ponosić osobistą odpowiedzialność za swoje błędne decyzje i takie prawo przecież obowiązuje. Chociażby za bezprawne naliczanie ludziom tzw. czynszu karnego, który znacznie zwiększał koszt najmu, z powodu którego setki rodzin wylądowało na bruku – podkreśla.
Specjalna sesja Rady Miasta, poświęcona problemowi reprywatyzacji, zaplanowana jest na wtorek. Działacze lokatorscy uważają, że również ta dyskusja niczego nie zmieni. Twierdzą, że pomocna w rozwiązaniu problemu reprywatyzacji i związanych z nią masowych eksmisji może być dopiero zmiana władz Warszawy oraz istna czystka wśród zajmujących się tą sprawą stołecznych urzędników.

Poprzedni

Cios w Boko Haram

Następny

Fiasko