16 listopada 2024
trybunna-logo

Danielewszczyzna

Polityk SLD odpowiada na sugestie redaktora „Gazety Wyborczej”, że Sojusz się skończył i myśli wyłącznie o tym, aby przetrwać w spokoju i względnym dostatku najbliższe lata.

 

Z reguły nie reaguję na gazetowe komentarze i pseudoanalizy. Szkoda czasu i zdrowia na przejmowanie się wykwitami wyobraźni ornitologów, którzy z obserwacji nieba wyciągają wnioski o mechanice latania (to myśl doktora Migalskiego, który jednak spróbował polatać). Potem poszczególnym ptakom przypisują nazwy konkretnych partii politycznych i odpowiadają na pytanie, kto wyżej poleci, a z upierzenia wyciągają wnioski o sile skrzydeł. Ja już z tego wyrosłem.
Jeśli zatem zareagowałem to dlatego, aby, aby skrócić męki tych pożal się Boże specjalistów od polityki, mapy politycznej, hierarchii wyników wyborczych itp. W tym także od koalicji, które mają obalić władzę PiS-u lub przeciwnie ją umocnić. Wydawało mi się, że rzecz rozumnie wyłożył Jacek Żakowski w poniedziałkowej (z 20 sierpnia) „Wyborczej”. Jednak nie wszyscy go czytają, a szkoda.
Nie przeczytał go także kolega redakcyjny Pan Michał Danielewski. Na drugiej – czyli autoryzowanej przez kierownictwo redakcji – stronie środowego (22 bm) wydania „Gazety” wydrukowano jego tekst pod tytułem: Wybory, lewica, problem”. Tekst, jak tekst, kolejne rozważania podszyte tzw. troską o lewicę, bowiem słusznie (ale nie odkrywczo) Pan Danielewski zauważa, że „bez lewicy w Sejmie odebranie władzy PiS-owi będzie niezmiernie trudne”.
Intencją autora jest wsparcie pomysłu Roberta Biedronia na stworzenie własnej formacji, której Pan Danielewski przewiduje świetlaną przyszłość. Nie będę z tym polemizował, Biedronia uważam za mądrzejszego niż jego medialni sojusznicy o nim sądzą.
Ale na tym tle Pan Danielewski wspomina o SLD. Partii, która przeprowadziła z PRL miliony ludzi do III Rzeczpospolitej, której wkładu w budowę III RP nie sposób podważyć. Dziś to partia po przejściach, która pomału, krok po kroku odbudowuje swoje wpływy, podkreślając m.in. to, że jest jedyną, wierną pokoleniu czasu przejściowego.
Nadal się liczy na scenie politycznej, a obecne kierownictwo próbuje aktywnie uczestniczyć w debacie publicznej, opierając się sekciarstwu z lewej, klerykalizmowi z prawej i pogardzie. Oto, co pisze o SLD Pan Danielewski: „Politycy administrujący masą upadłościową po SLD nie mają interesu, żeby cokolwiek zmieniać, póki żyją resztki ich elektoratu”.
To mną wstrząsnęło. Przy takim myśleniu PiS ma rzeczywiście świetlaną przyszłość. Jeśli Jarosław Kaczyński czyta tego rodzaju teksty, to zapewne śpi spokojnie. Tyle pogardy, ile jest ukryte w powyższym fragmenciku lokuje Autora w okolicach skrajnej prawicy, tuż przy ONR-ze. Może Pan Danielewski nie wie, że pogarda – i w jej następstwie wykluczanie całych grup społecznych – jest cechą twardej prawicy, z której wyrosło parę zjawisk, o których ludzkość mówi z bólem i wstydem. Tu jesteście wyjątkowo zgodni z PiS-em, które też wyklucza, ale i też stanął w obronie wykluczanych. Na szczęście robi to przede wszystkim w gębie, podobnym jest tu autorowi „Wyborczej”.
Panu Danielewskiemu do sztambucha (może nie wiedzieć o co chodzi, niech zapyta Mamy), trzy uwagi.
Pierwsza – 10 proc. SLD to ok. 2 miliony dorosłych ludzi, w tym milion aktywnych politycznie. Warto pamiętać.
Druga – we wszystkich krajach europejskich zasadnicze, twarde elektoraty to ludzie po 50-ce. Średnia wieku członków SPD to 52 lata, CDU – 58 lat. Nie widzę powodu, aby w Polsce było inaczej.
Trzecia – nie powstanie żadna koalicja ze skrywaną pogardą. SLD tej pogardy – mniej lub bardzie nasilonej – doświadczało od 1989 roku. Przywykło. Dopóki tzw. demokraci będą marudzić, że panna niezbyt piękna, nie dziewica, a i posag niezbyt obfity, to PiS będzie rządzić. A chyba nie to Panu chodzi?

Poprzedni

W Stali docenili trenera

Następny

Ivan Lendl znów trenuje

Zostaw komentarz