Niedzielne Konwencje SLD i Wiosny wybiorą Roberta Biedronia
kandydatem polskiej lewicy na prezydenta RP.
Jaki jest Rober Biedroń każdy może zobaczyć. Bo każdy decydujący się na kandydowanie w wyborach prezydenckich przestaje być osobą prywatną. Zwłaszcza w czasach polskiej mediokratycznej demokracji.
Wtedy bowiem media, zwłaszcza te nieprzychylne kandydatowi, skrupulatnie prześwietlają każdy szczegół jego życia. Czasem nawet życia przed narodzeniem kandydata, bo w IV Rzeczpospolite narodowo – katolickie media sprawdzają również pochodzenie i genealogię kandydatów.
Ze starannością godną entuzjastów ustaw norymberskich z 1935 roku.
Nie zdziwcie się zatem, kiedy zobaczycie w Internecie wszystkie głupie wypowiedzi Roberta Biedronia i jego udziały w głupszych programach telewizyjnych. Nietrudno takie znaleźć, bo mądrych telewizyjnych programów wielce nam brakuje.
Warto przypomnieć sobie, że każdy kto dłużej uczestniczy w polskim życiu publicznym też zdążył nieraz głupio się wypowiedział i też nieraz uczestniczył w przeróżnych „teledurniejach”.
Na szczęście nie każdy z nas kandyduje na prezydenta RP. Dlatego może zachować w swej niepamięci chwile swej minionej głupoty.
Kampania rusza i pomimo, iż każdy z nas może, i będzie mógł zobaczyć jak wygląda Robert Biedroń, to nie każdy jeszcze wie jakim Robert Biedroń dzisiaj jest.
Znam go od ponad dwudziestu lat. Zaczynał jako lewicowy aktywista. Związany z grupami organizującymi pierwsze Parady Równości i środowiskiem młodych polityków SLD.
Potem Robert Biedroń kilkakrotnie udowadniał, że możliwe jest coś, co wszyscy śmiertelnie poważni politycy i dyżurni znawcy polskiej sceny politycznej, uważali za niemożliwe.
Został wybrany pierwszym posłem na Sejm RP otwarcie deklarującym swą homoseksualną orientację.
Potem został pierwszym progresywnym prezydentem miasta Słupska. Uchodzącego wtedy za biedną, konserwatywną, prowincjonalną dziurę. Wtedy ponownie przekroczył polską, mentalną barierę.
Kiedy w zeszłym roku został wybrany posłem do Parlamenty Europejskiego było już mniej zdziwień. Widać opinia publiczna uznała, że Biedroń jest bardziej europejskim politykiem niż tym swojsko-polskim.
Teraz w swoim Słupsku rozpocznie kampanię prezydencką. Jako jedyny kandydat polskiej lewicy. Jedyny kandydat lewej strony polskiej sceny politycznej. Progresywny, mówiąc po europejsku.
Minimum, maksimum
Każdy krajowy realista polityczny nie postawi dolarów na Roberta Biedronia w politycznym wyścigu do prezydenckiego pałacu.
Każdy realista stwierdzi, że plan minimum dla polskiej lewicy to dobrze przeprowadzona kampania wyborcza. Promująca kandydata Biedronia i lewicowy program całej formacji.
Aby to czynić Robert Biedroń musi przekroczyć kolejną mentalną granicę.
Dotychczasowy gej i lidera lewicy musi przekształcić się w lidera lewicy. O znanej powszechnie homoseksualnej orientacji.
Promocja programu polskiej lewicy może okazać się w tej kampanii wyborczej ważniejsza od promowania samej osoby kandydującego. Robert jest wystarczająco rozpoznawalny jako barwny, śmigający polityk młodszej generacji.
Teraz Robert musi udowodnić też, że jest kandydatem wszystkich lewicowców w naszym kraju. Nie tylko młodych, śmigających.
Prominenci PiS nie ukrywają, że uczynią wszystko aby kampania wyborcza była jak najkrótsza. Aby pan prezydent Duda wygrał już w I turze wyborczej. Bo doskonale wiedzą, że w II turze ma wielkie szanse aby przegrać z wspólną kandydaturą zjednoczonej opozycji. A taka przegrana zablokowałaby szaleństwa polityczne elit PiS.
Plan minimum dla lewicy i Roberta Biedronia to skuteczne rozpropagowanie lewicowych idei w każdym zakątku naszego kraju. I uzyskanie dwucyfrowego wyniku przez tego naszego kandydat.
A potem wspólna walka wyborcza, wsparcie najlepiej ocenionego kandydata wspólnej opozycji demokratycznej z urzędującym panem prezydentem Andrzejem Dudą.
Plan maksimum to udział jedynego kandydata lewicy w drugiej turze wyborczej. I wspólna walka wyborcza opozycji z narodowo – katolicką konserwą polityczną.
Czy to co dzisiaj uznawane za niemożliwe, może już jutro okazać się możliwym?
Wszystko jest w naszych głowach i naszych rękach. W naszych kartach wyborczych.
Trzeba dziś przyjąć, że skoro „Roma locuta, causa finta”, to Robert Biedroń jest naszym jedynym kandydatem.
To oznacza, że popieramy go niezależnie od jego wcześniejszych błędów.
Bo lewicowi wyborcy nie mogą zachowywać się jak mazgaje polityczni. Dawać się rozgrywać i wodzić przez narodowo – katolickich prominentów PiS.
W 1990 roku Włodzimierz Cimoszewicz kandydując jako ten z góry skazany na porażkę pokazał lewicowy wyborcom, że jeszcze lewica w Polsce nie umarła.
W roku 1995 Aleksander Kwaśniewski dowiódł, że niemożliwe może być możliwym. Że warto wybierać przyszłość zamiast ekshumować polityczne trumny z poprzedniego wieku.
Teraz Robert Biedroń i jego sztab wyborczy mają szansę udowodnić, że inna polityka jest możliwa. I przyszłość Polski to zjednoczona lewica.
Redakcja „Trybuny” będzie jawnie i aktywnie popierać kandydata lewicy na prezydenta RP, czyli Roberta Biedronia.
PS. Ale już po wyborach prezydenckich okres ochronny dla Roberta Biedronia na naszych lamach skończy się.