16 listopada 2024
trybunna-logo

Czego chcą Kreml, Pałac Maryjski i Biały Dom?

Nie takie to proste, jak mówią politycy i donoszą media

Wielkie mocarstwa zawsze miały tę ułomność, że chciały być większe, a przynajmniej posiadać znaczący wpływ co najmniej na swoich sąsiadów. A jak można to dużo większy. Podejmowano to rożnymi metodami wśród których tylko jedną była ingerencja wewnętrzna bądź wojna. Ale nawet i te znaczące przywary nie mogą prowadzić do jednostronnego oglądu sytuacji, tym razem wkoło utrzymującego się konfliktu Rosja – Ukraina, i wcale nie w tle Stanów Zjednoczonych. Nawarstwiło się tu tak wiele przeróżnych, często sprzecznych opinii, że warto je jakoś uporządkować, pozbawić emocji, zapieczonych nienawiści i propagandowych sloganów, wreszcie skrywanych interesów.

Kuba

Prawie sześćdziesiąt lat temu miał miejsce tzw. kryzys kubański, który rozpoczął się od rozmieszczania na Kubie radzieckich rakiet mających bronić dokonanej tam rewolucji Fidela Castro, ale także będący jaskrawym wyrazem toczącej się zimnej wojny Wcześniej nieudana, zorganizowana przez CIA, inwazja uchodźców kubańskich miała miejsce w kwietniu 1962 roku u brzegów wyspy w Zatoce Świń i zakończyła się hańbiącą porażką. Rozkręcająca się III światowa wojna, tym razem atomowa i być może na Ziemi ostatnia, została zażegnana. ZSRR zobowiązał się do zdemontowania wyrzutni na Kubie i odesłania ich do kraju, USA zadeklarowały publicznie, że nigdy nie dokonają inwazji Kuby bez bezpośredniej prowokacji z jej strony. Opinii publicznej nie poinformowano jednak o sekretnej części porozumienia: Waszyngton zobowiązał się również do zdemontowania swoich wyrzutni rakiet Jupiter we Włoszech oraz w Turcji.

Niektórzy porównują tamte ustalenia do obecnego konfliktu uważając, że zgrupowania wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą ma w końcowym efekcie przynieść Rosji korzystne rozwiązanie dotyczące nierozszerzania NATO. To porównanie jest tylko częściowe. Chruszczow umieszczając rakiety na Kubie nie zmierzał do jakiegoś planowanego porozumienia z USA, które zresztą na korzyść ZSRR nastąpiło niejako mimowolnie, po ostrej reakcji Stanów Zjednoczonych. Ale podobny jest bardzo krótki czas, w którym radzieckie rakiety osiągnęły by ważne centra Stanów Zjednoczonych, tak jak w ewentualnej przyszłości rakiety NATO centra Rosji.

Malta

Amerykanie odtajnili dokumenty, w których George Bush senior obiecuje w grudniu 1989 roku, podczas spotkania na Malcie z Michaiłem Gorbaczowem, że Stany Zjednoczone nie wykorzystają trudnej sytuacji ZSRR dla wzmocnienia swojej pozycji w Europie. Hans Dietrich Genscher – wicekanclerz i minister spraw zagranicznych RFN – stwierdził, że „Rosjanie muszą mieć pewność, że gdyby na przykład pewnego dnia polski rząd opuścił Układ Warszawski, nie przyłączy się on w następnej kolejności do NATO”. Powyższe zapewnienie powtórzył Sekretarz Stanu James Baker, a podobne gwarancje złożyli przywódcy Wielkiej Brytanii i Niemiec.

Cała polityczna historia świata przepełniona jest niedotrzymanymi zobowiązaniami i złamanymi umowami. Maltańskie porozumienie, znane zresztą przed jego odtajnieniem, tłumaczono później jako nieważne w związku ze zmienioną sytuacją po zjednoczeniu Niemiec, a nadto faktem, że dotyczyło ZSRR, a tego państwa na politycznej mapie już nie ma.

NATO

„Marzenia Ukraińców – pisze Jan Wyganowski na Facebooku – o przystąpieniu do Sojuszu Północnoatlantyckiego oczywiście nie mają się spełnić – przynajmniej nie w dającej się przewidzieć przyszłości. Według źródeł Associated Press, Departament Stanu USA powiedział władzom Kijowa, że jest mało prawdopodobne, aby były w stanie przyłączyć się do sojuszu w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Jednocześnie prezydent Joe Biden stwierdził jednoznacznie, że Pentagon nie będzie walczył o Ukrainę, choć dostarczy jej broń.”
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg po raz kolejny odrzucił żądania Moskwy: „Tylko 30 członków sojuszu i Ukraina zdecydują o stosunkach NATO z Ukrainą – i nikt inny…Nie możemy zgodzić się z rosyjskimi próbami odtworzenia systemu, w którym duże, potężne kraje, takie jak Rosja, mają strefy wpływów, w których mają władzę kontrolowania lub decydowania o tym, co powinni zrobić inni”.

Pan sekretarz nie wie, a może tylko udaje, że nie są mu znane inne poza Rosją kraje mające bardzo liczące się strefy wpływów, także będące członkami Sojuszu Atlantyckiego, na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Realnie oceniając cała Ameryka Środkowa I Południowa były zawsze strefą wpływów USA. I w ramach jej utrzymania w swoim czasie sporo uczyniono aby udał się zamach wojskowy obalający rząd Salvadora Allende w Chile, a ostatnio na różne sposoby wpływano na sytuację polityczną w Wenezueli i w Brazylii. Ale to oczywiście nie wszystko.
Podobnie ma się rzecz z zasadami demokracji, o których mówi Traktat Północnoamerykański; jakoś żadne władze NATO nie zwracają uwagi na jej stan w Polsce, a w Turcji od lat lekceważą, bo trudno przecież stracić ich armię, drugą największą w Sojuszu, liczącą prawie 600 tys. żołnierzy.

Wyganowski przywołuje także słowa ukraińskiego politologa Kosti Bondarenki :„Nie tylko przez następne dziesięć lat, ale także przez pół wieku Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO…Wierzę, że to się nigdy nie stanie. Po pierwsze, NATO podejmuje decyzje przez konsensus, a w sprawie Ukrainy jego nie ma. Druga kwestia: wiele państw NATO nie chciałoby drażnić Moskwy Ukrainą. Bo to byłoby faktycznie wypowiedzenie wojny. Co więcej, nie wiadomo, czy za dziesięć lat NATO będzie w ogóle – jako struktura międzynarodowa.”

USA

Podczas niedawnego wyścigu prezydenckiego w USA Joe Biden mówił wprost, że Kreml nie chciałby jego zwycięstwa, uznając właśnie stronę rosyjską za najważniejsze zagrożenie dla bezpieczeństwa. Dopiero na drugim miejscu wskazywał Chiny, pomimo ich rosnącej potęgi ekonomicznej i ewentualnego zagrożenia Tajwanu. Obecnie Rosja, jak poprzednio ZSRR, jest stałym, a dziś jakby jeszcze ukochanym wrogiem USA. Pozornie nic przecież z jej strony USA nie zagraża, gdyż ich potencjał ekonomiczny i militarny stanowi skuteczną barierę odstraszania przed każdym agresorem. Jednak rola jaką Rosja odgrywa na międzynarodowej arenie, z którą nie tylko należy się liczyć, nadto prowadzona polityka często przynosząca poważne kłopoty, no i to wszystko wsparte supernowoczesną bronią, uwierają USA pragnącym być nadal dominantą, realizującą swoje strategiczne interesy na całym świecie.

Zawsze pod sztandarem demokracji i zapewne dlatego na daleką bardzo dla nich krainę nad Dnieprem dostarczyły wyposażenie wojskowe warte 2,5 mld. dolarów, a planują w najbliższym czasie jeszcze kolejne za 300 mln. Kwadratura koła polega tu na tym, że z jednej strony USA są żywotnie zainteresowane każdym osłabieniem Rosji, a więc także trwającym konfliktem, a przynajmniej napięciem, z udziałem Ukrainy, z drugiej zaś, mając świadomość możliwych konsekwencji, same nie chcą się w to bezpośrednio angażować. Ale jednocześnie, na różne sposoby, w tym kraju swoje wpływy budować.

Wojna

Większość poważnych analityków – w odróżnieni od niektórych polityków, ekspertów i mass mediów – nie uważa, aby zgrupowanie rosyjskich wojsk wokół ukraińskich granic oznaczało przygotowanie agresji na Ukrainę. Ale odmiennego zdania jest gen. Waldemar Skrzypczak, który na poważnie rozważa taką ewentualność: „Gdyby Putin chciał wygrać wojnę z Ukrainą, musiałby dojść co najmniej do rzeki Dniepr i dokonać podziału kraju na dwie części, co moim zdaniem nie jest wykluczone.” Natomiast ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow niedawno przekonywał, że Rosja – gromadząc siły wokół Ukrainy – buduje swoją pozycję negocjacyjną do rozmów z USA, a nie szykuje się do wojny.

Poza względami militarnymi rodzi się podstawowe pytanie w jaki sposób mieliby Rosjanie zarządzać okupowanym, ponad czterdziestomilionowym państwem (albo jego częścią), co wywołało by tam powszechny, także zbrojny odpór, abstrahując już od zapowiedzianych rozlicznych, nadzwyczaj poważnych i dotkliwych, międzynarodowych sankcji.
Po internetowym spotkaniu Biden – Putin mają rozpocząć się rozmowy ekspertów; wojny spodziewanej przez niektórych, a przez innych być może nawet oczekiwanej, nie będzie.

Ukraina

Niepodległość i suwerenność państwa ukraińskiego nie podlega dyskusji. Nie zmienia to faktu, że ma ono dużo nierozwiązanych problemów, niosących z sobą konflikty, niepokoje społeczne, a co za tym niestabilność nawy państwowej. Wśród licznych, powszechnie znanych na szczególną uwagę zasługują, bo są istotnym zarzewiem konfliktu, problemy narodowościowe (ok. 22% to inne narodowości). Sposób ich rozwiązywania przez kolejne ukraińskie rządy odbiega daleko od europejskich standardów. Dotyczą nie tylko licznych ośrodków zdominowanych przez Rosjan; o Polakach których jest tam ok.140 tys. jakoś się nie słyszy – nieoficjalnie ta liczba szacowana jest nawet na 2 miliony. O takie osoby troszczymy się, z wiadomych powodów, tylko na Białorusi.

W swoim czasie Dmitrij Gordon – ukraiński pisarz i dziennikarz oceniał: „jedną z przyczyn utraty regionu była polityka siłowej ukrainizacji. Kijów niepotrzebnie straszył Krym i Donbas narzuceniem języka i kultury ukraińskiej”. Dodaje, że mądrzej było negocjować, zamiast ukrainizacji wybierając zastrzyki finansowe pogłębiające integrację gospodarczą.
Wydaje się, że władze ukraińskie – będące w kleszczach nierozwiązanych, ogromnych zawiłości, niekonsekwencji i sprzeczności wewnętrznych wraz z rokoszem w Doniecku i Łagańsku – żywią się tym konfliktem. Jak wiadomo, jest to zawsze niezawodna metoda (u nas także stosowana przez PiS, a propos sytuacji na wschodniej granicy) na jednoczenie społeczeństwa, w chwili zagrożenia, wkoło państwowej władzy i odsuwająca na dalszy plan inne ważne groźby.

Trwający konflikt zbrojny jest stale podsycany kolejnymi prowokacjami i to nie koniecznie ze strony rosyjskiej. Wolne media, ale nie w Polsce, donosiły o próbach odbicia przez wojska ukraińskie terenów znajdujących się w strefie rozdzielenia frontów, także o prowokacji z udziałem ukraińskiego okrętu „Dniepr”.

„Niestety wszystkie inicjatywy strony ukraińskiej zostały odrzucone przez Federację Rosyjską pod zmyślonymi pretekstami” – głosi oświadczenie delegacji Ukrainy do Trójstronnej Grupy Kontaktowej. Problem w tym, że nie poinformowano o treści tych inicjatyw, a to przypomina polemikę z tekstem, który nie jest znany. Niektóre źródła twierdzą, że intensywność ukraińskich działań zbrojnych nasiliła się przed i w czasie spotkania Biden – Putin. Natomiast Reuter przypominał, że Ukraina i Rosja oskarżają się nawzajem o blokowanie procesu pokojowego w rejonie Donbasu, gdzie wojska ukraińskie od 2014 r. walczą ze wspieranymi przez Rosję separatystami.

Rosja

Częściowo już osiągnęła zamierzone cele. Nastąpiła kontynuacja rozmów z Waszyngtonem, także o Ukrainie, ale również o szeregu innych, także ważnych w światowej skali, problemach.
Zdaniem Kremla rozszerzenie NATO na wschód, tak by sojusz objął Ukrainę, to jedna z ważniejszych kwestii dotyczących bezpieczeństwa Rosji w perspektywie strategicznej. „Mówimy o tym stale i publicznie, uprzedzamy naszych partnerów, iż dla nas jest to nie do zaakceptowania” – dodał Putin. Zapowiedział także, że Moskwa w ciągu tygodnia przedstawi Stanom Zjednoczonym swoje propozycje na temat sfery bezpieczeństwa. Powiedział również, że jego wtorkowe rozmowy z prezydentem USA Joe Bidenem były rzeczowe i konstruktywne. I dodał: „Mamy możliwość kontynuowania dialogu z prezydentem USA. To jest najważniejsze”.

Rosja nie proponuje jakiejś nowej Jałty, jest zainteresowana uzyskaniem wiarygodnych, prawnie ustalonych gwarancji, które wykluczają ekspansję NATO na wschód i rozmieszczenie ofensywnych systemów broni uderzeniowej w państwach z nią sąsiadujących. Takie oczekiwania nikomu nie zagrażają i mógłby je zgłosić każdy kraj, mający wystarczający potencjał do wymuszenia swojego bezpieczeństwa. Również i Stany Zjednoczone, co zresztą na Kubie już się zdarzyło, ale w bardzo dla świata niebezpiecznej odsłonie. Historia powtarza się, niekoniecznie jako farsa.

Oddzielną, acz przywoływaną wielokroć przy tej okazji kwestią jest uruchomienie Nord Stream 2 – inwestycja jest oczywiście z finansowych powodów bardzo istotna dla Rosji, ale równie potrzebna nie tylko niemieckiej, ale i europejskiej gospodarce. Nadto opłacalna z uwagi na niższe ceny surowca w wieloletnich kontraktach. Gdyby było inaczej nikt nigdy by jej nie planował. W tym kontekście opowieści, że jest zbędna są tak samo prawdziwe, jak wstrzymanie dostaw i jej ewentualne polityczne wykorzystanie przez Rosję. To się zresztą wzajemnie wyklucza – jak zbędna, to wstrzymanie dostaw niczym nie grozi. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan twierdzi, że Biden miał oświadczyć Putinowi, że „jeśli chce, by gaz płynął przez rurociąg”, to nie powinien atakować Ukrainy. „Faktycznie powiedział on, że Stany Zjednoczone zawarły z Rosją transakcję” – oceniła „Niezawisimaja Gazieta”.

Rozwiązanie ?

Associated Press donosił, że Waszyngton zmusi Ukrainę do przestrzegania porozumień mińskich. Spośród głównych wymagań jest zapewnienie przez Kijów większej autonomii południowo-wschodniej części kraju i negocjowanie z kierownictwem nieuznawanej DRL i ŁRL. Jest to jeden z kluczowych warunków Czwórki Normandzkiej. W tej sytuacji prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski m. in. mówił o ogólnokrajowym referendum: „Nie wykluczam referendum w sprawie Donbasu jako całości, tutaj nie chodzi o status. Może dotyczyć Donbasu, Krymu , ogólnie zakończenia wojny.” Ta wypowiedź, skądinąd zagmatwana, przypomina pytanie, czy chcesz być zdrowym i bogatym czy biednym i chorym ? Wiadomo przecież, że przytłaczająca większość obywateli zagłosuje za powrotem Krymu, Donbasu i Łagańska do Ukrainy. Tyle, że nie wpłynie to ani na rozwiązanie konfliktu, a wiec zakończenie wojny, ani na powrót Krymu.

Dla Rosji posiadanie morskiej bazy Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu na Krymie miało kluczowe znaczenie, a jeszcze większe, gdy Aleksander Kuźmiuk, ukraiński wicepremier, stwierdził, że będzie musiała ją opuścić. Wtedy zrodziło się pytanie komu ją wydzierżawi. Aneksja Krymu przez Rosję została niejako zalegalizowana poprzez decyzję Rady Najwyższej Republiki Autonomicznej Krymu i Rady Miejskiej Sewastopola w deklaracji o niepodległości Republiki Krymu, w której powołano się wprost na przypadek Kosowa i wyrok Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości który uznał, że jednostronna deklaracja niepodległości Kosowa nie narusza prawa międzynarodowego. W krymskim referendum, co prawda przez wiele państw nieuznawanym, ale jednocześnie nigdy nie uważanym za sfałszowane, zdecydowana większość wyborców opowiedziała się za przyłączeniem Krymu do Federacji Rosyjskiej.
Wydaje się, że sprawa przywrócenia Krymu Ukrainie spadła już, poza propagandowymi zawołaniami, z agendy nierozwiązanych kwestii zachodnich mocarstw.

Pałac Maryjski może dążyć do wspomnianego referendum, ale nie będzie ono miało znaczenia w realnej polityce. Decyzje zapadną w Białym Domu i na Kremlu.

Przyszłość ?

„Ukraina bez NATO oznacza, że musiała by trafić do rosyjskiej strefy wpływów.” – pisze dr Agnieszka Bryc na Onecie, w tekście pełnym propagandowego zadęcia i niekłamanej nienawiści do Rosji.

W „Analizie”, na tym samym portalu, przeczytać można: „ W odniesieniu do Białorusi celem Rosji jest pełna dominacja. W wypadku Ukrainy cele są bardziej ograniczone i sprowadzają się do tego, by Kijów nie stał się w przyszłości częścią Zachodu….Na pozór finlandyzacja, czy też mówiąc inaczej: porozumienie pomiędzy Zachodem a Rosją o neutralnym statusie Ukrainy i Białorusi mogłoby być całkiem rozsądnym rozwiązaniem z punktu widzenia interesów Polski. Na Białorusi bowiem przegrywamy. Z kolei unijna perspektywa Ukrainy wydaje się bardziej mirażem niż rzeczywistością.”

Jedynie Leszek Miller, co należy podkreślić, celnie opisał przyczyny toczącego się konfliktu na Ukrainie. (9.12. 2021 r. – „Kropka nad i” Moniki Olejnik).

Poprzedni

Co robić gdy Tusk bije Lewicę?

Następny

Lex TVN powraca