21 listopada 2024
trybunna-logo

Czas apokalipsy

Szum śmigieł o poranku budzi nie tylko mieszkańców wschodniej Ukrainy. Są inne miejsca na świecie, gdzie ludzie drętwieją, słysząc ten dźwięk. I do zwiększenia grozy nie trzeba Wagnera.

Niestety, nie po raz pierwszy, choć nasze chaty (mikroapartamenty) znowu z kraja, wieś wcale nie jest spokojna. I to nie z powodu możliwego braku piwa od duńskiego koncernu. Lista braków jest długa i co dzień dopisywane będą kolejne. Nie ma węgla i na pewno nie starczy go dla wszystkich potrzebujących. Zabraknie go tym, którzy korzystają z pieców na własny użytek, ale może też braknąć go elektrociepłowniom i elektrowniom. Grozi to brakiem ciepła w miastach i brakiem prądu. Nie ma dobrych informacji dla użytkowników gazu. Gazu też na pewno zabraknie – prawdopodobnie wszystkim.

Przez brak gazu zaczyna brakować dwutlenku węgla potrzebnego nie tylko do produkcji przemysłowej piwa. Dwutlenek węgla jest niezbędny w wielu procesach technologicznych, m.in. przy przetwarzaniu żywności. Tej żywności też może braknąć. Nie tylko piwa, ale i sera, mleka, mięsa, wędlin. Mamy kolejny rok suszy i podobnie będzie w następnym. W tym roku drożeje pieczywo, w przyszłym będzie jeszcze droższe. Minister Sasin nie pomoże tu w niczym, jak zresztą nigdy w niczym nie pomagał.

Sytuacja jest dynamiczna, bo choć po kilkudniowej przerwie wznowiono produkcję nawozów sztucznych w kontrolowanym przez polskie państwo koncernie, nie jest pewne, czy za tydzień lub miesiąc nie będzie kolejnej przerwy w produkcji. Znowu będzie też dostępny dwutlenek węgla, ale nie wiadomo, jak długo. Nie wiadomo, jaka będzie cena nawozów i czy starczy ich dla wszystkich. Wkroczyliśmy w etap niestabilności i niepewności.

Niepewne są zbiory kawy, a przypuszczalnie i herbaty. Susza w Chinach i Indiach przybrała nieznane kronikarzom rozmiary. Kawa i herbata stały się napojami podstawowymi, a już niedługo mogą znów być napojami bogów i bogaczy. W Czechach i Niemczech niski stan wód w rzekach odsłania kamienie głodu z napisem: „Jeśli mnie widzisz, płacz”.

Naszym problemem nie jest jedynie zatruta Odra. Za miesiąc, trzy, sześć możemy mieć problemy z wodą do picia. Nie tylko nad Odrą. Wszędzie. Mieszkańcy Dobczyc i okolic alarmują w sprawie stanu wody w Rabie. A Zalew Dobczycki to główne źródło wody dla Krakowa. Wysycha San, Bug, znika Noteć. W Warszawie niski stan Wisły budzi zaciekawienie, ale dopóki leje się woda z kranu…

Nikt tego nie przewidywał i nie chciał przewidzieć. Zmiany klimatu miały być abstrakcyjne i dotyczyć innych. Teraz się okazało, że tymi innymi są wszyscy. To, co bezpiecznie oglądaliśmy w telewizji czy Internecie, nagle widzimy za oknem. Rządzący cały czas próbują naprawiać szkody – lub udają, że naprawić je się da – zwykłymi metodami. Za chwilę, miesiąc, rok, wróci normalność. No więc raczej nie. Nie wróci. Nie ma dobrych rad, co robić. Na niektóre rady jest już za późno.

Na pewno zaś trzeba przestać udawać, że jest lub będzie „normalnie”. Trudno mi oceniać inne rządy, choć w żadnym chyba kraju nie ma rządu zdolnego sprostać dzisiejszym i jutrzejszym wyzwaniom. Nasz jest wyjątkowy przez to, że nie nadaje się nawet na normalne czasy. A czasy są wyjątkowo trudne, wymagają kompetencji, szerokich horyzontów i sprawności, by społeczeństwo miało szanse przetrwać. Ten rząd natomiast marzy tylko o własnym przetrwaniu. Spełnia własne marzenia, marzenia ministrów… O traktorze i innych wielkich maszynach.

A zegar apokalipsy tyka. Nie ma już czasu za pięć dwunasta. Zostały nam dwie lub trzy minuty. Pewne jest tylko jedno: na końcu apokalipsy nie będzie grała muzyka… Ani Wagnera, ani Szopena.

Poprzedni

Scenariusz pozytywny dla Odry?

Następny

Nowa definicja gwałtu