Donald Tusk wchodzi do prokuratury na przesłuchanie
„Czarzasty z Biedroniem zatopili Lewicę i piszę to z wielkim bólem. Za dużo ideologii, za mało programu społecznego i gospodarki… I konszachty z mafią PiS” – to jeden z wpisów na lewicowych grupach na Facebooku. Widać jak bardzo narracja Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska rezonuje w grupie deklaratywnych wyborców socjaldemokracji. Oczywiście nie należy oczekiwać od wszystkich wyborców Nowej Lewicy, że z łatwością dostrzegą intrygę Donalda Tuska w utworzeniu koła parlamentarnego PPS. Jednak warto czasem zastanowić się po co to wszystko?
Jaki jest Włodzimierz Czarzasty, każdy widzi. Opinia publiczna zna jego zalety i wady. Czasem powie coś co może nie przystawać politykowi. Jednak współprzewodniczący Nowej Lewicy „dowozi tematy”. Gdy obejmował SLD po Leszku Millerze jako masę upadłościową obiecał powrót lewicy do Sejmu, i to zrobił. Po wyborach parlamentarnych 2019 obiecał zjednoczenie SLD z Wiosną, i to zrobił. Powiedział, że Lewica nie złoży hołdu lennego PO, i to robi. W tym punkcie na chwilę się zatrzymajmy. Głosowanie w sprawie Krajowego Planu Odbudowy było katastrofą… dla PO. Platforma po tym gdy dla własnego partyjnego interesiku ryzykowała zawieszeniem pocovidowej pomocy dla całej Europy zaczęła pikować w dół. Autor tej pokracznej strategii Borys Budka został wysadzony z siodła, a na jego miejscu na podstarzałej kobyle wrócił z Brukseli Donald Tusk. Znany z podwyższenia wieku emerytalnego, zwalczania związków zawodowych, komercjalizacji służby zdrowia i szkolnictwa wyższego. Od momentu jego powrotu do krajowej polityki TVN, „Gazeta Wyborcza” (a raczej co z niej jeszcze zostało) i inne liberalne media przeżywały ekstazę. Teraz nastąpi koniec PiSu i Kaczyńskiego. I co? I nic! PO zatrzymała się na szklanym suficie 25% poparcia w sondażach. Szymon Hołownia i Lewica nieprzesadnie rzuciły się w ramiona Tuska. Były premier zaczął zatem swoją starą grę. Rozbijanie lewicy, która pomimo różnych perturbacji trzyma się razem. Użył do tego senatora Koniecznego, przyjaciela Marka Balta, byłego szefa struktur SLD w województwie śląskim, śmiertelnie skonfliktowanego z Czarzastym. Do tego doszli politycy, którzy albo nie mogą liczyć na start z lewicowych list za dwa lata (Andrzej Rozenek i Gabriela Morawska-Stanecka) albo nie dostaną pierwszych miejsc w swoich okręgach wyborczych (Joanna Senyszyn i Robert Kwiatkowski). Voilà, mamy to! Do tego jeszcze dochodzi Leszek Miller, który irracjonalnie słodzi od roku tak Donaldowi Tuskowi, że aż przykro patrzeć. Ciekawe, dlaczego zapomniał o tym jak skutecznie przez lata Tusk niszczył lewicę, że odbierał jako pierwszy prawa nabyte funkcjonariuszom, a w atakach na Generała Jaruzelskiego nie ustępuje samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Tusk potrzebuje Lewicy rozbitej, satelickiej, która będzie jego klakierem i jak mantrę będzie opowiadać o anty-PiSie. O tym, że najpierw trzeba obalić Kaczyńskiego a potem się zobaczy. I to jest obraz intelektualnego upadku całej Platformy Obywatelskiej. Wiele badań pokazuje, że PiS dokonał rewolucji w Polsce, że upodmiotowił miliony osób, które niekoniecznie są wyznawcami partii Jarosława Kaczyńskiego, ale nie mają lepszej alternatywy. A tą ofertą musi być sprawne, sprawiedliwe państwo, gdzie działa komunikacja publiczna, ochrona zdrowia jest wydolna, a w sądzie nie czeka się na wyrok dwa lata w błahych sprawach. I nie da się tego osiągnąć z Platformą. Takie są fakty. To partia tkwiąca mentalnie w 2007 roku, wierząca w zbawczą rolę wolnego rynku, prywatyzacje zysków i uspołecznienia strat.
Gdy Tusk bije Lewicę trzeba stanąć do walki, a nie powielać bzdurne hasła o jej upadku. Nie warto być pożytecznym idiotą liberałów, gdyż zjechanie lewicy pod próg wyborczy to prosta recepta nie tyle na trzecią kadencję PiS, ale ich wspólne rządy z Konfederacją. Zatem wybór jest prosty. Albo będzie lewica Czarzastego, Biedronia i Zandberga, albo nie będzie jej wcale.