Jarek Ważny
Jechaliśmy w czwartek autem, ż żona i córką, daleko i długo-z Tomaszowa Lubelskiego do Istebnej. Gdzieś w okolicach Tarnowa włączyło się, o pełnej godzinie, „Radio kierowców”. Tak jakoś mam w tym aucie, że ustawień fabrycznych od dwóch lat nie tykam. Nadawali akuratnie informacje o stanie negocjacji w sprawie obsady brukselskich stanowisk. Żona zapytała mnie wtedy, usłyszawszy, że Donald Tusk straci swój fotel: „A co teraz z nim będzie?”. No właśnie. Co z nim będzie… Przypomniał mi się wówczas film, chyba z Krzysztofem Majchrzakiem w roli głównej, tytułu nie pomnę. Rzecz dzieje się w zaborze rosyjskim, po, albo w trakcie powstania styczniowego. Krzysztof Majchrzak, powstaniec, pojmany przez sołdatów, stoi w głębokim dole, do którego za chwilę będą wlewane ekskrementy. Taka finezyjna kara śmierci. Nad dołem, na koniu, siedzi ruski generał i pyta Majchrzaka: „I co teraz będzie?”, a Majchrzak, chyba to jednak był on, z rozbrajającą szczerością i nonszalancją w głosie odpowiada: „Gówno będzie”. Żonie bym tak nie śmiał odpowiedzieć, zwłaszcza własnej, ale w sumie, do tej krótkiej scenki cała sprawa z Tuskiem się sprowadza. Gówno będzie. Do Polski Tusk raczej nie wróci. Z tego co można wyczytać ze źródeł zbliżonych do samego byłego premiera, jest tak, że po prezydenckiej porażce w 2005 roku z Lechem Kaczyńskim, Donald Tusk nie angażuje się w sprawy, które mają choć cień niepowodzenia, a za rok, bój o prezydenturę z Andrzejem Dudą jest przegrany bardziej niż na pewno, i odszczekam te słowa, jak znajdzie się śmiałek, który stanie z nim w konkury i na dodatek wygra, choć, jako „frankowicz”, mam prawo nie lubić prezydenta Dudy bardziej niż bardzo, z czego oczywiście korzystam. Nie wystartuje Donald Tusk, po pierwsze dlatego, że Duda w trakcie kampanii będzie wieziony na dojnej krowie o nazwie „PiS plus”, czyli wszystkich tych fruktach, które PiS ludziom dało, a o których wcześniej mówiono, że nie można dać, bo się nam budżet rozleci, a, patrzcie Państwo, jakoś się nie rozleciał. W tym starciu Tusk szans nie ma najmniejszych, bo przecież to on, a nie kto inny, rozszczelnił VAT-owską dziurę, którą teraz PiS załatał, i z której są pieniądze na wszystkie polskie dzieci. Tak przynajmniej przebiegać będzie oś narracji w trakcie potencjalnej kampanii, i nie trzeba być szczególnie politycznie wyrobionym, żeby to przewidzieć. Druga sprawa, że Donald Tusk, mówiąc oględnie, nie jest tytanem pracy. To z kolei plotki, które po Warszawie krążą od lat. Piłka, mecze w telewizji, ostre spory w świetle kamer, ale nie praca organiczna – od wsi do wsi, od powiatu do powiatu. Od tego, w czasach Platformy, Tusk miał Schetynę i Grasia. Dziś ostał mu się jeno ten drugi, a to trochę mało. Schetyna nigdy wprost tego nie powie, ale jak wyłączą mikrofony, to z właściwą sobie gracją, w żołnierskich słowach, usłyszycie Państwo od niego, gdzie Tuska ma i co dla niego może zrobić. Mniej więcej to samo, co zaborcy dla Majchrzaka. Kasy partyjnej w błoto nie wyrzuci, bo inwestycja w Tuska jest mocno niepewna. Owszem, środowisko „Wyborczej” i KOD-u zrobi Tuskowi kampanię, albo raczej, zrobiłoby, ale to też nie wystarczy. Żeby zostać prezydentem w tym kraju, albo wygrać jakiekolwiek wybory, trzeba do siebie przekonać prowincję i wieś, a tego Tusk nie zrobi. Kiedyś, w złotych latach PO, nimb europejskości i załatwione autostrady starczyły, ale jedynie na pół kadencji. Od czasu wyprowadzki Tuska z Polski, Platforma nieustannie traci i nie ma pomysłu na to, co Polakom zaproponować prócz tego, że Jarosław Kaczyński jest mały i brzydki i dlatego nie warto na niego głosować. Inna rzecz, że gdyby doszło do ewentualnego starcia Tuska z resztą Polski, wyciągnięte na wierzch zostaną demony, o których wiedzę ma dawne środowisko KLD, a o których pisali m.in. Sulmiński i Budzyński. Inna rzecz, jak to robili, i że oprócz domniemań i poszlak dowodów twardych nie ma, ale choćby z ich publikacji wprost wynika, że Tusk i jego ekipa, to niemiecka agentura, umocowana u nas jeszcze za czasów schyłkowej Stasi. Naturalnie, gdy rzecz wyjdzie dalej niż klub „Ronina” i środowisko „Gazety Polskiej”, a wyjdzie na pewno, już się Jacek Kurski o to postara, trzeba będzie na zarzuty odpowiedzieć. I to akurat bardzo by było dobre, godne i sprawiedliwe, gdyby Tusk zaczął się tłumaczyć, skąd była kasa na KLD, jak to było z tymi powiązaniami z biznesem, choćby przez wzgląd na historyczną prawdę, której tacy jak ja, poszukują po państwowych archiwach, a która drzemie raczej nie tam, a w ścianach barów i pokojów w „Mariocie”. Z tych choćby prozaicznych powodów, kierunku polskiego Donald Tusk nie obierze. Za dużo mielizn, za słaby połów i za dużo piratów na akwenach. To może zagranica? Może. Jeśli jakaś, to nie nazbyt eksponowana. Angela Merkel nie będzie za niego umierać, sama powoli myśli, co dalej zrobić z samą sobą i swoją spuścizną. Po fatalnych dla Tuska notowaniach przy okazji negocjacji z UK w sprawie Brexitu, do NATO nikt też go raczej nie zaprosi. Może jakaś agenda ONZ? Może w przyszłości szefostwo? Może, choć Trump na pewno się postawi. Na razie więc przeczekanie i flauta. Oczywiście, usłyszycie Państwo od niego samego, że teraz musi się wyciszyć, zdystansować, nabrać sił po ciężkim epizodzie brukselskim, ale to ściema. Nie bardzo jest dokąd uciec, więc ucieczka w sen też jest jakimś rozwiązaniem. Na ten moment, najlepszym z możliwych.
Jarek Ważny
Jarek Ważny – dziennikarz i muzyk w jednej osobie. Jest absolwentem dziennikarstwa UW, występował z takimi formacjami jak Większy Obciach, The Bartenders i deSka, Vespa, Obecnie gra na puzonie w grupie Kult a także z zespołami Buldog i El Doopa. prowadzi także bloga „PoTrasie”