22 listopada 2024
trybunna-logo

Błogosławiony wirus

Gdyby nie przyszła epidemia, a skądinąd wiadomo, że przyjść musiała, zostałaby wymyślona.

Zagrożenie zewnętrzne, a szczególnie takie, które jest trudne do zobrazowania sprzyja stabilizacji władzy. Pech, czy raczej historyczna prawidłowość, sprawił, że generalnie rządzą nami samolubni ignoranci. Oczywiście można wyszukiwać i wskazywać różnice pomiędzy rządzącymi ale tacy właśnie dominują. Próby opanowania epidemii sprzyjają wzmacnianiu władzy, zwłaszcza tam, gdzie już jest represyjna. W systemach o nominalnej demokracji środki kontroli nie zostaną całkiem cofnięte, tym bardziej, że groźba powrotu epidemii będzie realna.
Niektóre kraje, jak Węgry, robią krok w stronę lekkopółtwardej dyktatury. Podobne marzenia ma nasz najukochańszy prezes. To jego kreatury lękają się katastrofy gospodarczej. Prezes nie lęka się niczego. Są kraje, które nie muszą robić żadnych kroków, bo już mniej lub bardziej dyktaturę mają.
W systemach całkiem niedemokratycznych, wiele zależy od sprawności w walce z pandemią, bo przecież o wiele łatwiej strzelać do obywateli niż do wirusów. A ponieważ wirus przeminie , będzie można ogłosić zwycięstwo dla wszystkich, którzy przeżyją.
Dolegliwość wirusa jest wręcz idealna dla rządzących . To nie wielka pandemia, która być może nas czeka, i która zabierze 30-40 % istnień. Problemem tej w walce z Covid-19 jest brak skutecznego lekarstwa oraz oczywiście szczepionki. Chyba jeszcze większym, jest brak ustalonych procedur postępowania oraz inercja władz politycznych. Sytuacja w poszczególnych krajach, pomijając niezależne okoliczności, jest tym gorsza im niższa jest sprawność struktur państwa, niższa efektywność opieki zdrowotnej i niższy poziom zaufania do państwa.
Polegając na szczątkowych informacjach, można mieć wrażenie, że faktycznie, proporcjonalnie do wielkości populacji, wirus zaatakował nasz kraj w małym stopniu.
Z czego to wnioskuję ? Z tego,że nasza służba zdrowia jeszcze działa, choć liczba przypadków śmiertelnych oficjalnie podawana jak i liczba potwierdzonych testami zakażeń jest poddawana w wątpliwość. Tym niemniej, śmiertelność wirusa, liczona na podstawie oficjalnie podawanych, lokuje nas zdecydowanie bliżej Niemiec i Czech niż Francji czy Hiszpanii czy nie wspominając o Wielkiej Brytanii, która (na dzień 16.04) jest zdecydowanie niechlubnym liderem.
Jeśli chodzi o sprawność walki z wirusem to właśnie Czechy na dziś są liderem skuteczności z wirusem i to chyba na całym świecie.
Jednak taki nie bardzo śmiercionośny wirus, jest okazją dla reżimów takich krajów jak Białoruś, Węgry czy Polska do tego by uodpornić system na ewentualną utratę władzy. Na Węgrzech poszło błyskawicznie i obywatele tego kraju będą teraz bezpośrednio chronieni przez każdym niebezpieczeństwem, przez dekrety Premiera Orbana. Przed każdym niebezpieczeństwem jakie premier tylko będzie w stanie dostrzec.
Niestety/na szczęście nasz reżim nawet do pięt nie dorasta węgierskiemu. Niestety, bo kreuje chaos samodzielnie i tak na prawdę nie jest w stanie przeprowadzić porządnego procesu, poza procesem wyborczym. Kryzys ekonomiczny mieliśmy zaplanowany na połowę roku, a w zasadzie nie zaplanowany a biernie oczekiwany. Teraz co prawda, będzie można zwalić go na koronawirusa ale dzięki intensywnej walki z wirusem będzie bardziej dotkliwy.
Rozpatrywać go będzie można na kilku polach. System finansów publicznych czeka prawdopodobnie załamanie tak na poziomie centralnym jak i na samorządowym.
Polskie samorządy zostały wydrenowane przez budżet centralny i podobnie jak one nie posiada żadnych rezerw. Cięcie inwestycji publicznych, jakie szybko nastąpi, to tak naprawdę najmniejsza, krótkoterminowa dolegliwość. Duża liczba samorządów już dziś ma problemy z realizacją zadań własnych, czyli tak naprawdę dostarczania usług publicznych. Jesienią będą miały wszystkie.
Ograniczenia komunikacji, oświetlenia ulic, remontów to najmniej dolegliwe z trudności które nas czekają. Zmiany gospodarcze w niektórych branżach mogą się okazać względnie trwałe. Ruch turystyczny zwłaszcza ten międzynarodowy, zapewne długo nie powróci do stanu choćby sprzed roku.
Tak więc, wszelkie plany rozbudowy lotnisk, można odsunąć ad calendas graecas a koncepcję Centralnego Portu Lotniczego można odłożyć na półeczkę małej biblioteczki gdzieś na Nowogrodzkiej.
Branża turystyczna będzie, a w zasadzie już jest, największą przegraną walki z wirusem a jedyny plus to ten , że LOT nie kupi Kondora, więc nasz budżet krajowy będzie musiał utrzymać tylko naszego narodowego przewoźnika.
Duża część naszego przemysłu, jest częścią łańcucha dostaw firm europejskich i to od nich będzie zależało, czy nastąpią tam duże czy małe cięcia. Na pewno zagrożona jest branża samochodowa, która i tak w Polsce lekko się już zwija. Można się spodziewać, że teraz ten proces przyspieszy.
Naszym, być może atutem, byłby może przemysł spożywczy, gdyby nie susza. Z brakiem wody należy się oswoić bardziej niż z sezonowością koronawirusa. Czekam latem a na pewno jesienią na komunikaty o ograniczeniach dostaw wody w miastach. A w zasadzie wszędzie. Pozytyw?
Braknie wody w armatach śnieżnych i następny sezon narciarski zostanie odwołany. No i liga piłkarzy nie gra. Kibice i zawodnicy przerzucili się na fifę. To znacznie mniej szkodliwe.
Boję, się, że papież popiera koncepcję powszechnego dochodu podstawowego, żeby wreszcie to społeczeństwa finansowały mu urzędników. Dlatego konkordat powinien być wypowiedziany. Tylko nie wiem czy tego dożyję.

*obliczenia na podstawie Covid-19 Dashboard (CSSE) wg stanu na dzień 16.04.2020

Poprzedni

Nekrolog

Następny

Gospodarka 48 godzin

Zostaw komentarz