Przed nami wyjątkowy tydzień pod znakiem Światowych Dni Młodzieży. To impreza organizowana przez kościół katolicki, ale jej koszty poniesiemy wszyscy. Czy tego chcemy, czy nie. Jeśli jednak ktoś ponosi koszty, to ktoś inny na tym zarabia.
Zagranicznych pielgrzymów, którzy przyjeżdżają do Polski z okazji ŚDM, gościmy już od tygodnia w ramach tzw. Dni Diecezji – są przyjmowani przez rodziny w poszczególnych diecezjach,a od dziś zaczną się zjeżdżać do Krakowa, gdzie organizowane są główne obchody ŚDM. Od tego dnia zakończy się dla nich gościna na koszt polskich katolickich rodzin, a rozpoczna wycieczka/obóz, z który muszą sami zapłacić.
Partycypacja w kosztach
„Światowe Dni Młodzieży są wydarzeniem religijnym. Jednym z elementów jego finansowania jest partycypacja w kosztach pielgrzymów, którzy zgłoszą swój udział za pośrednictwem systemu rejestracyjnego po czym dokonają wyboru Pakietu Pielgrzyma i przyjadą do Krakowa”. – możemy przeczytać na stronie Krakow2016. Innymi słowy, osoby, które chcą uczestniczyć w tym wydarzeniu muszą z własnej kieszeni zapłacić za tę wycieczkę.
Organizatorzy ŚDM oferują uczestnikom cztery „pakiety pielgrzyma”, zróżnicowane w zależności od od zakresu świadczonych „usług”. Najtańszy z nich, A4, kosztuje 190 zł lub 50 EUR i obejmuje transport, ubezpieczenie oraz plecak pielgrzyma. Najdroższy (A1) obejmuje zaś zakwaterowanie, wyżywienie, transport, ubezpieczenie i plecak pielgrzyma. Jego koszt to 690 zł lub 180 EUR, ewentualnie 190 USD. Gdyby ktoś chciał przedłużyć sobie pobyt w Polsce o dodatkowy dzień, może wykupić pakiety A1+ lub A3 + w cenie, odpowiednio, 760 i 520 zł. Istnieje również możliwość przybycia na ŚDM wyłącznie na czas, gdy przewidziana jest wizyta w Krakowie papieża Franciszka. W tej sytuacji w rachubę wchodzi wykupienie pakietów typu „B”, za co trzeba zapłacić od 250 do 390 zł (od 70 do 100 EUR). Z kolei za jedyne 150 zł można sobie zafundować opcję najtańszą, ograniczającą się do jednodniowego pobytu ale za to obejmującego istotę owego zjazdu, czyli czuwanie i mszę świętą na ich zakończenie (z udziałem głowy kościoła), czyli pakiet „C”.
Organizatorzy Światowych Dni Młodzieży nie zapomnieli też o odpowiednim zorganizowaniu wolontariuszy, którzy mają służyć nieodpłatną pomocą przybywającym na imprezę pielgrzymom z całego świata. Aby móc świadczyć taką pomoc, również za to trzeba kościołowi zapłacić. „Pakiet wolontariusza” kosztuje od 50 do 300 zł (od 15 do 75 EUR). Nie dość więc, że organizacja ŚDM będzie opierać się w znacznej części na nieodpłatnej pracy wolontariuszy, to jeszcze muszą oni ponieść koszty swojego pobytu w stolicy Małopolski w tych świątecznych dniach. Trzeba przyznać, że kościół katolicki doskonale odnalazł się w trudnych czasach kapitalizmu, czerpiąc pełnymi garściami z doświadczeń wielkich korporacji, które również potrafią sobie zorganizować darmową siłę roboczą pod postacią bezpłatnych staży czy praktyk. Kościół dokonał wręcz postępu w tym zakresie – nie dość, że nie płaci za pracę, to jeszcze sam każe sobie za nią dopłacać. Być może managerowie korporacji wyciągną z tego wnioski i zmodernizują warunki „zatrudnienia”, co niechybnie przyczyni się do dalszego postępu kapitalizmu.
Koszty dodatkowe
Trzeba przyznać, że jak na zagraniczną, tygodniową wycieczkę koszty, jakie pielgrzymi mają ponieść za czas pobytu na ŚDM nie należą do wygórowanych. Może dlatego, że największy koszt dotyczy zakwaterowania, a to wzięły na swoje barki rodziny i parafie,, przyjmujące gości we własnych progach albo w szkołach bądź miasteczkach namiotowych. Warto ponieść ten niewielki koszt, skoro sam kardynał Stanisław Dziwisz zachwalał tę imprezę twierdząc, że może ona skutkować nie tylko przyjaźniami, ale i małżeństwami.
We wspomnianych kosztach, jakie muszą ponieść pielgrzymi, mieści się również wyżywienie, wydawane gościom ŚDM na talony – w ramach umów, jakie organizatorzy Dni zawarli z lokalnymi restauracjami. Również na zabezpieczeniu od tej strony potrzeb pielgrzymów kościół nie mógł być stratny. Nie dość bowiem, że pobiera z tego tytułu opłatę od samych pielgrzymów, to tego samego zażądał od restauratorów. Muszą oni zapłacić diecezji krakowskiej 1 tys. zł (plus podatek VAT) za to, by goście ŚDM mogli realizować swoje talony żywieniowe w ich lokalach. Oto kolejny przykład, jak można robić niezły biznes na imprezie „ludzi dobrej woli”. Oczywiście, dla restauratorów, którzy zgodzili się zawrzeć taki układ z kurią, to nie będzie żaden biznes.
Kolejnym kosztem „pakietu pielgrzyma” jest tzw. plecak pielgrzyma. Wziąwszy pod uwagę okoliczności imprezy, jaką są ŚDM, można by się domyślać, iż w takim plecaku znajdą się środki pierwszej potrzeby, np. apteczka. Tymczasem okazuje się, że będzie on zawierał głównie materiały informacyjno-religijne. A propaganda – zwłaszcza w obecnych czasach – kosztuje, i to słono. Również w tej sytuacji kościół odkrył w sobie żyłkę do interesów – za ową propagandę będą płacić nie ci, którzy ją głoszą, ale jej odbiorcy, czyli pielgrzymi.
Odwiedzający Polskę goście z zagranicy muszą również, w ramach „pakietu pielgrzyma”, dołożyć się do kosztów transportu. Aby ulżyć pielgrzymom, Kraków zaoferował specjalne, znacznie tańsze bilety na komunikację miejską (np. tygodniowy bilet ma kosztować zaledwie 15 zł), a więc dołożył do nich z budżetu miasta, czyli podatków wszystkich mieszkańców. Taki deal nie zadowolił jednak władz kościoła, które stwierdziły, iż za wykorzystanie na tych specjalnych (tańszych!) biletach logo Światowych Dni Młodzieży, miasto powinno dopłacić. Manewr godny kapitalizmu w wydaniu bezwzględnym – nie dość, że wymusza się od usługodawcy obniżenie ceny, a wręcz przerzuca część jej kosztów na jego barki, to jeszcze żąda się specjalnej opłaty za trzy literki umieszczone na takim tańszym bilecie. Zapłacą pielgrzymi, dopłaci miasto, a zarobi kuria.
Na koszt podatników
Dodatkowym kosztem związanym z ŚDM jest konieczność zapewnienia uczestnikom imprezy bezpieczeństwa, w co zaprzęgnięte zostały odpowiednie służby państwowe – z wojskiem i policją na czele. A że jest to bardzo duże przedsięwzięcie, koszty te z pewnością nie będą małe. Kto je poniesie? Budżet państwa, a więc wszyscy podatnicy – niezależnie od tego, czy będą uczestniczyć bądź śledzić imprezy związane z ŚDM, czy też pozostają obojętni wobec tego religijnego przedsięwzięcia.
Na koszt wszystkich podatników – w tym niewierzących – została przeorganizowana służba zdrowia na okoliczność ŚDM. Została ona postawiona w stan gotowości, ale wyłącznie na użytek uczestników akcji. Już kilka miesięcy temu tzw. zwykli pacjenci dostawali informacje o tym, że w związku z ŚDM nie będą mogli w tym czasie skorzystać z pomocy lekarskiej, zaś planowane wcześniej operacje i zabiegi zostały przesunięte na później. Przypomnijmy, że chodzi o publiczną służbę zdrowia, opłacaną z naszych składek, a nie o specjalnie wynajęte i osobno opłacone w tym celu służby czy placówki medyczne. W praktyce oznacza to, że zwykli pacjenci będą w najbliższym tygodniu (na pewno w Krakowie i okolicach) pozbawieni dostępu do pomocy lekarskiej. Żeby nie było wątpliwości – pielgrzymi, którzy ewentualnie będą potrzebowali skorzystać z takiej pomocy nie będą jej mieli za darmo, bowiem w ramach „pakietu pielgrzyma” muszą opłacić sobie również ubezpieczenie.
Na okoliczność ŚDM zostały uruchomione również specjalne połączenia kolejowe. Za to inne, mniej ważne w tych dniach, zostały czasowo zawieszone. Co więcej, samo kierownictwo PKP zaangażowało się w ŚDM, namawiając swoich pracowników, aby ci – w czasie wolnym od pracy i bez wynagrodzenia – włączyli się w organizację tej imprezy. W specjalnym piśmie, rozsyłanym do pracowników stwierdzono, iż władze PKP „liczą na ich zaangażowanie”, które miałoby polegać m.in. na wspieraniu przy odprawie pasażerów pociągów specjalnych, udzielaniu informacji na dworcach czy pomaganiu w kierowaniu kolejek do kas. Inicjatywa szefostwa PKP została podchwycona przez działające w PKP związki zawodowe. Szef jednego z nich, Leszek Miętek (Związek Zawodowy Maszynistów) stwierdził wręcz, że taka postawa przyczyni się do poprawy wizerunku kolei w oczach pielgrzymów. – Nie widzę w tym niczego niestosowanego. Pracownicy biurowi i administracyjni chcą pomóc przy organizacji wielkiego wydarzenia i warto im to umożliwić – stwierdził przewodniczący Miętek w wypowiedzi dla „Rynku Kolejowego”.
Tygodniowa impreza religijna ma kosztować budżet państwa ok. 600 mln zł. Wszystko po to, aby setki tysięcy pielgrzymów z całego świata mogło przybyć do „odległego kraju” po stosunkowo niskich kosztach (ale nie za darmo) i abyśmy mogli przez jeden dzień gościć głowę obcego państwa, Watykanu. Na koszty owej imprezy religijnej składają się też opłaty pobierane od samych pielgrzymów, od wolontariuszy, od firm, które oferują swoje usługi na czas jej trwania oraz ich bezpłatną pracę, a także inne opłaty, takie jak użycie przez krakowski transport miejski logo ŚDM na swoich biletach. Czy ŚDM okaże się ważnym doświadczeniem duchowym dla jego uczestników, nie wiadomo. Czy przyczyni się do promocji Polski na świecie – też trudno przewidzieć. Już teraz pewne jednak jest jedno – na pewno okaże się świetnym interesem dla kościoła katolickiego. I to w sensie jak najbardziej materialnym.