Gdy jest słonecznie i tłum wypoczywających na plaży, już wiemy, że dziś będziemy poszukiwać rodziców jakiegoś dziecka… Rozmowa z Leszkiem Pytlem, szefem mieleńskich ratowników, o problemie notorycznie gubiących się
na plaży dzieci.
Jak to się dzieje, że dzieci gubią się na plaży swoim rodzicom?
– Czasami to ewidentna wina samych rodziców. I mówię to w kontekście spożywania przez nich alkoholu. Zdecydowanie częściej winna jest jednak nieświadomość zagrożenia ze strony dorosłych. Rodzice zapominają, że właśnie na plaży, gdzie jest mnóstwo osób, nie wolno dziecka spuścić z oka nawet na chwilę. Zwłaszcza, że z perspektywy dziecka wszyscy w strojach kąpielowych wyglądają podobnie, podobne są parawany i ręczniki. Nawet będąc kilka metrów od brzegu taki brzdąc, idąc do wody, by napełnić nią wiaderko, zdezorientowany może już nie potrafić samodzielnie wrócić do rodziców. Bo w tym tłumie nie będzie w stanie ich wypatrzyć. Trzeba mieć tę świadomość. Dorośli zajmowanie się sobą, powinni odłożyć na później. Podobnie jak spożywanie alkoholu, który skutecznie potrafi uśpić czujność. A naprawdę chwila wystarczy, by stracić dziecko z oczu.
Czy w to lato mieleńscy ratownicy mieli już do czynienia z zagubionymi dzieci?
– Niestety, ten sezon nie jest inny niż poprzednie. Gdy jest słonecznie i plaże są pełne opalających się, my mamy do czynienia z zagubionymi dziećmi. W minioną sobotę 6-letnia dziewczynka przyszła do nas do Mielna z Unieścia. Wcześniej mieliśmy chłopca, który szedł plażą aż z Sarbinowa. Dzieci najczęściej idą z wiatrem. Wiadomo, piasek nie wpada do oczu, nie ma oporu powietrza. I zwykle jest tak, że zainteresowane swoją zabawką, tłumem plażowiczów i napotkanymi dziećmi długo potrafią iść przed siebie i nie płakać. A zwykle na płacz reagują inni plażowicze, zaczynają się interesować kilkulatkiem, przy którym nie ma nikogo z dorosłych. I wtedy przyprowadzają go do nas. Często jest już tak, że rodzice wcześniej zauważają, że nie ma przy nich dziecka i alarmują o zgubie nas i policję. Mając już kilkulatka, pozostaje nam tylko przekazać go rodzicom. Tylko, po co te nerwy, a proszę mi wierzyć, są ogromne. Rodzice wyobrażają sobie najgorsze rzeczy, włącznie z tym, że dziecko weszło do wody i utonęło. Dlatego jeszcze raz apeluję – dorośli, pilnujcie swoich dzieci.
A co, jeśli jednak rodzic stracił dziecko z oczu? Jaką wiedzę przekazać dziecku na wypadek takiego zdarzenia?
– Warto wyposażyć dziecko w gumową opaskę na rękę z jego danymi i numerem telefonu do jego rodziców. My rozdajemy takie opaski bezpłatnie. Dodatkowo warto dziecku pokazać wieżę ratowniczą, to chyba najbardziej wyróżniające się obiekty na plaży i powiedzieć, że jeśli się zgubi, ma iść właśnie do wieży i tu prosić o pomoc. W ubiegłym roku przyszła do nas właśnie taka 8-latka, powiedziała, że się zgubiła i pokazała opaskę z telefonem do mamy. Po kilku minutach dziewczynka była z rodzicami.