Lubcz
Spokój panuje w Budapeszcie. Putin wygrał wybory na Węgrzech. Poszło mu to lepiej niż najazd na Dzikie Pola Ukrainy. Orban, jego osobisty namiestnik i herszt jego piątej kolumny, zbudował zamknięty, korupcyjny system, ze zmarginalizowaną do minimum opozycją, więc żadne siły nie są go w stanie przemóc. Może to zrobić tylko Unia Europejska, pod warunkiem że utnie finansowanie jego dyktatury. Na inaugurację nowej kadencji Orban cisnął z podium ohydne – w tej sytuacji – szyderstwo pod adresem Zełenskiego i zarechotał. Odpowiedział mu wesoły rechot grona otaczających go pachołkiń i pachołków. Orban jest typem faszyzującego żulika, bez najmniejszych oznak kultury umysłowej, więc – jak to prawdziwek – nie umie skrywać cynizmu. Reprezentuje natomiast mentalność i spryt sprawnie „krojącego” kieszonkowca. Zapewne nawet nie zna powiedzenia o hipokryzji, która jest hołdem, jaki zło oddaje cnocie. Genetyczny faszyzm węgierski przeżywa drastyczne obniżenie poziomu – od admirała Horthy do zwykłego gościa, który został dyktatorem tak, jak Nikodem Dyzma prezesem Banku Zbożowego. A że przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi, więc zwycięstwo Orbana oznacza również zwycięstwo Zaplutego Karła Reakcji (ZKR) i jego pisowskiej kamaryli. PiS gardłuje przeciw Rosji i Putinowi, ale to tylko retoryka. Poza tym pisowscy czynownicy, nawet w środku wojny ukraińskiej, robią wszystko, aby, ile się da, usprawiedliwić Orbana przy użyciu wszelkich dostępnych argumentów, mniej czy bardziej głupich i nikczemnych. Z boku basuje im Waszczu, były hiperkarykaturalny szef pisowskiego MSZ, który odradza koleżeństwu zrywanie romansowych kontaktów z Le Pen i Salvinim. Ta pierwsza, kto wie, czy nie wygra prezydenckich wyborów we Francji. Ten drugi, kto wie, czy nie powtórzy „marszu na Rzym” sprzed stu lat, tyle że w postaci karykaturalnej, zgodnie z definicją Marksa o historii powtarzającej się jako farsa.
********
Innym z centrów hańby w Europie w zeszłym tygodniu była Polska, Warszawa. Rozpoczął się tu proces Justyny Wydrzyńskiej z Aborcyjnego Dream Teamu za udostępnienie pigułek aborcyjnych potrzebującej kobiecie. Ewenementem poza samym faktem haniebnego procesu jest to, że doniesienie na policję złożył na żonę jej mąż.
********
Zioberek wyraził się o Manowskiej Małgorzacie, pisowskiej prezesce Sądu Najwyższego, że – „nie dojrzała do swojej funkcji”. To ICH skakanie sobie do oczu z pazurami Bigos przyjmuje z dziką satysfakcją. To jedna z nielicznych satysfakcji w tym podłym czasie.
********
Mniejszość niemiecka w Polsce zaskarżyła do organów unijnych nie tak dawne posunięcie Czarnka, który w przypływie nacjonalistycznej wściekłości ograniczył liczbę godzin nauki języka niemieckiego przysługujących tejże mniejszości z trzech do jednej tygodniowo. Nie ulega wątpliwości, że mniejszość niemiecka sprawę ma wygraną. I znów, my podatnicy, słono zapłacimy za szaleństwa pisowskich czynowników.
********
W cieniu wojny ukraińskiej mniej widać jaki stosunek do prawa ma episkopalny funk Gądecki Stanisław. Tenże osobnik olał ciepłym moczem nakaz sądu, by wydał dokumenty dotyczące klechy-pedofila, który gwałcił ministranta. Sędzia zagroziła mu karą finansową i policyjnym przeszukaniem kurii, ale funk Gądecki do nakazu się nie zastosował. Jak się okazuje, Gądecki dobrze kombinował, bo pomimo upływu prawie pół roku, ani kara finansowa ani przeszukanie nie zostały przez sąd wprowadzone w życie. Poza aspektem stricte prawnym, Gądecki nie dotrzymał danego sądowi słowa, że zwróci się do nuncjatury apostolskiej o udostępnienie przez Watykan akt dotyczących sprawy. No cóż, Gądecki zachował się jak „kierownik tej szatni” z barejowego „Misia” – „Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Naprawdę ktoś jeszcze jest tak naiwny, że do szpiku kości zdemoralizowani funkcjonariusze tej pasożytniczej instytucji przywiązują jakiekolwiek znaczenie do obowiązującego prawa i składanych przez siebie obietnic?