19 listopada 2024
trybunna-logo

Bańka na wodzie

Zbliża się kolejna, 71 rocznica masowych mordów na Polakach dokonanych w 1943 na Wołyniu przez Ukraińską Powstańczą Armię. Apogeum zbrodni wołyńskiej przypadło na 11 lipca 1943 roku. Tego dnia UPA napadło na ok. 100 miejscowości. „Lachów” mordowano w kościele, siłą wyciągano z domów, znęcano się na różne sposoby. Celem było zabicie wszystkich, bez względu na wiek czy płeć.

Łącznie, w latach 1943-1945, na Wołyniu i w Galicji Wschodniej UPA wymordowało ok. 100 tys. naszych rodaków. Niektórzy badacze podają większą liczbę ofiar – ok. 130 tys.
Rok temu, w 70 rocznicę tej tragedii Sejm przyjął co prawda uchwałę upamiętniającą ofiary zbrodni wołyńskiej, ale nie napisano w niej, że było to ludobójstwo. Przyjęto ją głosami rządzącej koalicji PO-PSL. Za było 263 posłów, przeciw – 33, wstrzymało się – 146. Ówczesna sejmowa opozycja, choć walczyła do końca, nie miała szans na zapisanie tej uchwały słowami prawdy. Poseł Stefan Niesiołowski z PO perorował do kamer: „nie widzę powodów, żeby demolować stosunki polsko-ukraińskie dla potrzeb politycznych PiS”.
Jednak wraz ze zdobyciem władzy potrzeby polityczne PiS najwyraźniej też się zmieniły. Teraz nie PO, tylko Prawo i Sprawiedliwość dokonuje wygibasów, byle tylko nie „zranić” ukraińskich uczuć i nie zachwiać ukraińsko-polskim frontem anty-rosyjskim.
Co powiedzieć o państwie, które bohaterami narodowymi czyni morderców, które sankcjonuje i umacnia ich kult, czyni z nich narodowy wzór patriotyzmu, a jednocześnie żąda od Polski, by nie podejmowano „niewyważonych deklaracji politycznych”. Ukraińcy przyjmując swoje uchwały, ani myślą liczyć się z polskimi uczuciami. Przypomnijmy, że Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła prawa, w myśl których mordercy z UPA zasługują na pomniki, a negowanie ich zasług zagrożone jest karą 10 lat więzienia. Wybitni przedstawiciele ukraińskiego parlamentaryzmu czczą nie tylko pamięć Stefana Bandery, ale też Romana Szuchewycza, naczelnego dowódcy UPA odpowiedzialnego za mordy na Polakach, i płk. Petra Diaczenki, który na czele swoich żołnierzy pacyfikował Powstanie Warszawskie, a następnie polskie wsie na Lubelszczyźnie. „Wojownicy UPA to przykład bohaterstwa oraz przykład stosunku do Ukrainy” — oświadczył prezydent Poroszenko, ustanawiając Dzień Obrońcy Ojczyzny w dniu rocznicy utworzenia UPA…
Choć jeszcze rok temu wydawało się to mało prawdopodobne, to jednak PiS – w imię walki z Rosją – stracił swój zapał do bronienia prawdy o mordach na Wołyniu i ugina się pod ukraińskimi naciskami. Jak słychać skłania się uczcić pamięć o ofiarach ludobójstwa na Kresach nie 11 lipca, a 17 września — w szerszym kontekście tragicznych losów Polaków na Wschodzie. Najwyraźniej ktoś chce trochę polskiej krwi z Wołynia przelać z rachunku ukraińskiego na rosyjski. Ktoś widocznie sobie umyślił, że Rosjanom i tak jest już wszystko jedno. Otóż zapewne im nie i na pewno nie nam!
Kilka dni temu w Truskawcu z Przewodniczącym Rady Najwyższej Ukrainy Andrijem Parubijem, politykiem nacjonalistycznej prawicy, spotkał się Marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Potem Parubij poinformował, że do czasu lipcowego szczytu NATO polski Sejm nie będzie podejmował uchwał o treści historycznej. Tak oto patriotyczna tromtadracja PiS-u w zderzeniu z anty-rosyjską potrzebą prysnęła jak bańka na wodzie.

Poprzedni

Bez z złudzeń

Następny

Lato czeka (na próżno)