16 listopada 2024
trybunna-logo

Autoportret pokolenia ZMP

Wydane niedawno (własnym sumptem) wspomnienia Wiktora Kineckiego dają bardzo ciekawy obraz pokolenia, do którego obaj należymy – pokolenia ZMP.

Używam tu pojęcia pokolenia w znaczeniu, jakie nadał mu wybitny socjolog niemiecki Helmut Schelsky (1912-1984) w opublikowanej w 1957 roku książce o powojennym pokoleniu młodych Niemców („Die skeptische Generation. Eine Soziologie der deuschen Jugend”, 1957). Pokoleniem w tym rozumieniu jest grupa wiekowa połączona pewnym wspólnym, bardzo istotnym doświadczeniem politycznym. Pokolenie ZMP – do którego obaj należymy – to ludzie, którzy dojrzewali w pierwszych latach powojennych – za młodzi, by – jak o kilka lat od nich starsze „pokolenie Kolumbów” – odegrać znaczącą rolę w czasie wojny, ale urodzone na tyle wcześnie, by wojna stała się jego istotnym doświadczeniem życiowym. Pokolenie to dochodziło do pełnoletności w Polsce Ludowej, która była jego państwem – ojczyzną nie tylko w geograficznym, ale także w politycznym sensie.
Wiktor Kinecki (ur. 1929) jest bardzo ciekawym przedstawicielem tego pokolenia i dobrze się stało, że zdecydował się opowiedzieć o swojej drodze. Prowadziła ona przez dzieciństwo i szkołę w rodzinnym Międzychodzie, studia na UAM i Uniwersytecie Warszawskim (gdzie się poznaliśmy), działalność w ruchu młodzieżowym, w tym znaczący okres w kierownictwie Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej, a następnie w roli naczelnika ZHP, pracę w aparacie PZPR ( jako zastępca kierownika Wydziału Zagranicznego KC, oraz dwukrotnie jako pierwszy sekretarz komitetów wojewódzkich w Siedlcach i w Gorzowie) a także w dyplomacji (jako ambasador – najpierw w Indiach, a po latach w Jugosławii). O doświadczeniach wyniesionych z tych lat, a także o licznych podróżach po całym świecie, autor opowiada barwnie i ciekawie i ilustruje piękną kolekcją fotografii. Pisze także pięknie o swojej rodzinie, zwłaszcza o ukochanej – już nieżyjącej – żonie Henryce, o dzieciach i wnukach, z których jest słusznie dumny. Pisze o ludziach, których na swej drodze spotykał – tak o polskich przywódcach, jak o zagranicznych politykach (na przykład o Indirze Gandhi, która dobrze zapamiętała i po latach przypomniała ich spotkania), o licznej rzeszy kolegów i współpracowników.
Mało pisze o wielkiej polityce. Ważne dla historii PRL przełomy – 1970, 1981) Kinecki obserwował z zagranicy (pierwszy w Indiach, a drugi w Jugosławii). Żałuję natomiast, ze tak niewiele uwagi poświęcił przełomowi październikowemu 1956 roku, gdy był kierownikiem wydziału zagranicznego Zarządu Głównego ZMP. Wspomina wprawdzie o zmianach zachodzących wtedy w ruchu młodzieżowym, zwłaszcza w harcerstwie, ale bez szerszego tła politycznego. Jedynie końcowe lata historii PZPR, gdy był szefem wojewódzkich struktur w Gorzowie, doczekał się w jego wspomnieniach nieco szerszej – bardzo zresztą krytycznej – relacji.
Pokazuje natomiast świetnie, jak on i jego rówieśnicy funkcjonowali w aparacie polskiego państwa. Jest to obraz autentycznej pracy dla państwa, troski o jego podstawowe interesy, zrozumienia uwarunkowań międzynarodowych, w jakich to państwo funkcjonowało, a zarazem wyraz prawdziwego – nie deklaratywnego – patriotyzmu. Tacy byli ludzie naszego pokolenia – przynajmniej ci najlepsi.

Tej mądrej i ciekawej książce nieco zaszkodził brak staranniejszej redaktorskiej opieki, która wyłapałaby drobne błędy. Z obowiązku recenzenta odnotuję więc , że Stefan Olszowski w 1970 roku nie był jeszcze członkiem Biura Politycznego i Ministrem Spraw Zagranicznych (s.120), prezydent Tito w 1979 roku miał lat 89 a nie 79 (s. 209) a papieżem był Paweł a nie Pius VI (s. 222). Niech mi Autor wybaczy tę pedanterię.
Wspomnienia ambasadora Kineckiego przypominają nam o tym, że warto opowiedzieć o przebytej drodze. Nasze pokolenie ma za sobą doświadczenie unikatowe, bardzo inne od tego, które jest udziałem ludzi dziś kształtujących losy Polski. O tym doświadczeniu warto opowiedzieć nie tylko ze względów sentymentalnych, ale także dlatego, że ma ono znaczenie dla Polski dzisiejszej – funkcjonującej w bez porównania lepszych warunkach, ale nie jestem pewien czy pod każdym względem lepiej.
[ Wiktor Kinecki, „Ster prosto, kurs 90 lat wstecz”, Międzychód: POLIGRAFIA 2020, s.325]

Poprzedni

Profesorek i aktoreczki

Następny

Inżynier i Melpomena

Zostaw komentarz