22 listopada 2024
trybunna-logo

Nowy człowiek państwa PiS

Jarek Ważny

Jeden ze stołecznych portali internetowych opublikował list zawieszony na tablicy ogłoszeń w bloku na Grochowie. Autor (autorzy?) listu, kalecząc język i ujmując zasadom ortografii, pisali w nim, co sądzą o osobach wzywających straż miejską do źle zaparkowanych aut. A sądzili o nich bardzo źle. Że są małymi, zakompleksionymi ludźmi, którzy za cel obrali sobie uprzykrzanie życia zmotoryzowanym.

Argumenty w liście były wzięte z kosmosu, a język użyty do ich artykulacji-czymś na kształt korporacyjnej nowomowy z „Mordoru”, pożenionej ze stadionowym dyskursem kibolstwa. Ci, którzy odważają się podnieść rękę na kierowców zostawiających samochody na chodnikach pomimo zakazu, parkujących na przejściach dla pieszych albo na trawnikach, to, ni mniej ni więcej, konfidenci; sprzedajne lewactwo, które w imię, pożal się Boże, idei obywatelskich, nasyła aparat represji na porządnych ludzi.

Chwilę po publikacji listu otwartego kierowców do konfidentów, głośno zrobiło się na temat wypowiedzi abp. Jędraszewskiego o „ekologizmie”. Ksiądz biskup rozszyfrował owo zagrożenie, jako „powrót do Engelsa”. Ekologizm, cokolwiek to znaczy, to dla biskupa z Krakowa, jedno z największych niebezpieczeństw XXI wieku, stojących w bezpośredniej sprzeczności ze słowami Pisma Świętego, o czynieniu sobie ziemi poddaną i panowaniu nad tym co fruwa, biega, pełza i pływa. Politycy poczęli na wyścigi komentować słowa arcybiskupa, jakby było coś do komentowania. Arcybiskup bowiem, nie po raz pierwszy, w sobie znanym stylu, wypuścił dość nieprzemyślaną, żeby nie napisać, bezmyślną sondę na temat, na który nie ma żadnego pojęcia. Purpura i sygnet pozwalają mu jednak zabierać głos oraz stawiać śmiałe tezy, nawet bez merytorycznej bazy. Za to z jakże rozbuchaną, duchową nadbudową.

W tych dwóch wypowiedziach-pierwszej pisanej a drugiej mówionej-zauważam bardzo niebezpieczną i ideowo rozległą część wspólną.

Zarówno list do konfidentów jak i bajania biskupa są skierowane i napisane przez tego samego człowieka, nowego człowieka IV RP, którego chce stworzyć PiS. Nowy obywatel państwa PiS, to mężczyzna, w sile wieku, wyposażony w żonę oraz dzieci, najlepiej kilkoro. Posiadający pracę zarobkową, uczęszczający do Kościoła oraz na partyjne zebrania. Poruszający się po mieście swoim własnym autem; niekoniecznie hybrydowym, może i zdezelowanym, starym, ale własnym. Wstającym z rana. Rozwożącym swoją progeniturę po przedszkolach i żłobkach. Jedzącym na śniadanie kiełbasę suchą krakowską na chlebie z masłem. Gardzącym rowerem czy zbiorową komunikacją; jak wyglądałby urzędnik na rowerze? Cokolwiek niepoważnie. A dzieci? Jak dowieźć dziecko do szkoły? Autobusem? Skandal.

Nowy człowiek Państwa PiS wie doskonale, że ta cała ekologiczna narracja, którą serwują mu różni nawiedzeni goście i nastolatki, to jakiś zupełny bełkot. Po to jest bowiem samochód, żeby móc nim jeździć i go mieć. Po to jest kawałek wolnej parceli, żeby zrobić sobie na nim parking, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie szukał parkingów za pieniądze, żeby co rano dymać po auto. To ziemia jest dla nas; żeby po niej się przemieszczać, czym się chce i jak się chce. Zwierzęta i lasy w których te zwierzęta żyją, też są dla nas; ze zwierząt robi się futra a z lasów równikowych meble kolonialne. I wszystko. Tak ma być i tak ma zostać.

Kiedyś mój kolega opowiadała mi, jak szedł ze swoim psem, na smyczy, po chodniku. Chodnik był wąski. Pies mały. Z naprzeciwka podążała starsza pani. Bardzo się obruszyła, kiedy pies nie chciał zejść na druga stronę, żeby mogła przejść. – Chyba wiem na jaką partię pani głosowała – powiedział do niej mój kolega, psi właściciel. Nie pomylił się.

Poprzedni

Komisja Polityki Społecznej wróci w ręce prawicy

Następny

Prezydent nie pomoże zwolnionemu związkowcowi

Zostaw komentarz