Jarosław Kaczyński założył kolejną maskę. Nie mówi o „zamachu smoleńskim”. Zrezygnował z kariery dewelopera budującego wieżowce. Został egzorcystą!
To samo od tysięcy lat. W każdym zakątku świata. Neron nie zawahał się podpalić Rzymu. By móc wskazać poddanym wroga numer jeden. Chrześcijan. Rzekomo winnych całemu złu. Niemieccy faszyści też nie mieli wątpliwości. Kto odpowiada za wielki kryzys lat trzydziestych. Żydzi. Żydowscy bankierzy. Sklepikarze. Fabrykanci. Nie kto inny jak politycy byłej Jugosławii przekonali swoich obywateli. Że ich dotychczasowi sąsiedzi to wrogowie. Podobnie jak Hutu i Tutsi w Rwandzie.
Duchowni od stuleci dzielnie sekundowali władcom w dzieleniu społeczeństw. Na stosach ginęły tysiące kobiet. Winne rzucanym urokom. Zarazom. Nieurodzajom. Bo każda religia, oprócz swojego boga, musi też mieć swojego szatana.
Polska nie jest białą plamą na mapie napuszczania jednych na drugich. Kto w Kielcach naopowiadał gawiedzi o Żydach pijących krew polskich dzieci? Kto przez lata wbijał do głów – również szaleńców – że to „wina Tuska”? Nie było Tuska. Winnym okazał się Adamowicz.
Divide et impera
Dziel i rządź. Ta maksyma też ma dwa tysiące lat. Jarosław Kaczyński tylko potrafił ją zgrabnie wprowadzić do polskiej rzeczywistości. „My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO” – krzyczał w 2006 roku. I w gruncie rzeczy nieważne, gdzie jest „tu”? A gdzie „tam”? Kim są „oni”? Najważniejsze jest przekonanie o istnieniu wroga. „Są już objawy cholery, pierwotniaki, pasożyty” – straszył konsekwencjami przyjęcia imigrantów z Syrii. To był październik 2015 roku. Dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi.
Strach przed piekłem. Przed chorobami przynoszonymi przez przybyszów z Afryki. Przed modlącymi się do nie naszego Boga. Przed czarno i śniadoskórymi. Większość społeczeństw Europy dawno poradziła sobie z tymi strachami. Nie Polska. Ksenofobiczna. Zaściankowa. Chłonna na wszystko co dzieli. Nadal jest doskonałym poletkiem doświadczalnym prawicowych polityków. I wspierających ich księży. Szczególnie, gdy zbliżają się wybory.
Do plejady wyborczych strachów PiS-u anno domini 2019 dołączyły 2 miliony polskich gejów i lesbijek. Tak, takie są szacunki. Warto o nich pamiętać. Bo słowo „mniejszość” może sugerować jakiś liczbowy margines społeczeństwa. Tymczasem w każdej trzydziestoparo osobowej klasie to statystycznie dwójka uczniów lub uczennic.
Koniec końców, nie dziwię się Kaczyńskiemu. Że próbuje nas podzielić. Zawsze takim był. I pozostanie. Niezależnie od nakładanych masek.
LGBT+
Dziwię się natomiast prezydentowi Trzaskowskiemu. Każdy doświadczony polityk powinien umieć przewidywać konsekwencje swoich działań. I słów – to do wiceprezydenta Rabieja. To był błąd. Wiadomo, że prawica Kaczyńskiego po kilku wizerunkowych wpadkach znalazła się w opałach. I na gwałt potrzebowała tematu zastępczego. Który – mówiąc językiem Kurskiego – ciemny lud kupi.
Kto zna deklarację LGBT+, podpisaną przez Trzaskowskiego? Kto czytał wielostronicowe zalecenia WHO, którymi tak żonglują politycy PiS? Oni sami też nie czytali. Ale wizja przedszkolanki instruującej trzylatka, jak powinien się masturbować – działa na wyobraźnię. Że nieprawdziwa? Co to ma za znaczenie? Ważne, że działa.
W całej rozciągłości popieram to, co w deklaracji LGBT+ napisano. A Trzaskowski to co napisał, mógł robić. Każdy prezydent powinien działać na rzecz obywateli i obywatelek swojego miasta. Również bez podpisywania w świetle kamer czegokolwiek. Na tym polega polityka.
Równie dużo złego – i to samemu środowisku LGBT – wyrządził wywiad Pawła Rabieja opublikowany w Gazecie Prawnej. Mojemu koledze z Koalicji Europejskiej zwracam uwagę, że istnieje coś takiego jak autoryzacja tekstu. Pozwala nie tylko poprawić błędy. Ale również jeszcze raz przemyśleć publikowane treści. Nie ma prywatnych wypowiedzi publicznego polityka.
Temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne niefortunnie zbiegł się w czasie z wypowiedziami biskupów o pedofilii w Kościele. Obawiam się, że w podświadomości niektórych mógł się pojawić zbitek pojęć: gej-pedofil. Oczywiście absurdalny. Ale do straszenia idealny. Nie przypadkiem przed ostatnimi wyborami po ulicach Wrocławia jeździła laweta z homofobicznym tekstem: „pedofilia występuje do 20 razy częściej wśród homoseksualistów”.
Związki partnerskie
Są tematy, które da się załatwić jednym głosowaniem w Sejmie i podpisem prezydenta. Do takich można zaliczyć podniesienie kwoty wolnej od podatku. Wystarczy znaleźć pieniądze, które zrekompensują ubytki podatkowe. Poza tym, wszyscy są za. I są sprawy, które poprzedzać musi długotrwała (niekiedy liczona w latach) praca u podstaw.
Kawałek drogi już za nami. Żaden z polityków nie śmie zakazać parady równości. A jak śmie – jak prezydent Lublina – to go zaraz każdy sąd sprowadzi do pionu. Widziałem i słyszałem rechot posłanek i posłów (również Platformy Obywatelskiej), będący reakcją na pierwsze pojawienie się Roberta Biedronia na mównicy sejmowej. Dzisiaj to już prehistoria. Nawet w zdominowanym przez prawicę parlamencie.
Rośnie poparcie dla związków partnerskich. W niedawnym sondażu IPSOS dla OKO.press 56 proc. Polek i Polaków nie widzi niczego złego we wprowadzeniu do polskiego prawodawstwa instytucji związków partnerskich. Z których mogłyby korzystać zarówno pary hetero jak i homoseksualne. Prowadząc w Sejmie projekt ustawy o związkach partnerskich, zwracałem uwagę na pewien absurd. Przedsiębiorcom prawo pozwala na rozliczne formy działalności. Społecznicy mają fundacje i stowarzyszenia. Tylko dwójka kochających się ludzi – zakładająca rodzinę – nie ma wyboru. Ślub, albo… nic.
Jestem przekonany, że w przyszłym Sejmie zebranie większości dla przegłosowania ustawy o związkach partnerskich nie będzie już takim problemem jak w trakcie mojej kadencji. Pod warunkiem, że odsuniemy PiS od władzy.
Adopcja?
Czy w przyszłości Polska umożliwi parom homoseksualnym adopcję dzieci? Nie wiem. W sondażu IPSOS zaledwie co szósty respondent (18 proc.) jest w stanie to zaakceptować . Nota bene, równie mała jest akceptacja wprowadzenia w Polsce waluty euro. Dlatego w przewidywalnym horyzoncie czasowym żaden Sejm nie będzie w stanie przegłosować ani jednego, ani drugiego. Jakie jest moje zdanie w sprawie adopcji dzieci przez pary homoseksualne?
Nie, nie popełnię błędu Rabieja, dając PiS-owi kolejną porcję tak koniecznego „paliwa”. Jedno jest pewne. Potrzeba rozmowy. Spokojnej . Rzeczowej. Z udziałem ekspertów. A nie polityków. Dla których liczy się wyłącznie wyborczy „urobek”. Niepokojące jest to, że ostatni sondaż może sugerować, że „egzorcyzmy” uprawiane przez prawicę nad środowiskiem LGBT w konsekwencji osłabią Koalicję Europejską. Trafiając też rykoszetem w Roberta Biedronia. I o to Kaczyńskiemu chodziło. Nie o czyjekolwiek dobro.
Egzorcysta
„Błagamy Cię gorąco, poślij swoich Aniołów, aby strąciły do czeluści piekielnych, wszystkie te złe duchy, które mają być strącone” – modli się codziennie 150 polskich egzorcystów. Polska jest potęgą. Żaden europejski kraj nie może pochwalić się tak wielką liczbą seansów egzorcystycznych. I skutecznością. Portal modlitwy.info.pl napisał, że każdorazowe odmówienie modlitwy, której fragment przytoczyłem, skutkuje strąceniem do czeluści piekielnych aż 50 tysięcy złych duchów.
Jarosław Kaczyński pozazdrościł takiej skuteczności. „Wara od naszych dzieci” – krzyczał podczas niedawnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Święcie wierząc, że tą partyjną „modlitwą” uratuje polskie rodziny. Uratuje nasze dzieci. Przed pedofilami. Przed gejami i lesbijkami. Czyhającymi, by je adoptować.
Tylko czy warto z takim gościem w ogóle dyskutować?
Poważnie
Wiele hejtu wylało się na moją głowę, gdy na Facebooku poddałem w wątpliwość sens prowadzenia debaty o podpisanej przez Trzaskowskiego deklaracji LGBT+. O wywołanym przez wiceprezydenta Rabieja temacie adopcji dzieci przez pary gejów i lesbijek. „Debaty” z PiS-em. Na dwa miesiące przed wyborami.
Bójmy się nie gejów. Nie lesbijek. Nie nauczycieli, którzy w szkołach będą uczyli nasze dzieci wychowania seksualnego. Najbardziej obawiajmy się takich ludzi jak Kaczyński. Który zrobi wszystko dla zachowania swoich wpływów i władzy. Dlatego w roku 2019 nie legalizacja związków partnerskich powinna być tematem numer jeden. Nie takie czy inne deklaracje LGBT. Zapewniam, że cały klub poselski Sojuszu Lewicy Demokratycznej poprze ustawę o związkach partnerskich. Że w szkołach dzieci i młodzież będzie się uczyła trzeźwego spojrzenia na czekające ich życie seksualne.
Ale najpierw musimy pozbyć się egzorcysty.