16 listopada 2024
trybunna-logo

Zły wiatr, czyli nasze czasy

„Opisałem w tej powieści splątane losy kilku postaci – a tłem uczyniłem katastrofę społeczną i ekonomiczną o globalnym zasięgu” – napisał Piotr Wojciechowski w słowie do swoich czytelników poprzedzającym tekst powieści „Zły wiatr”.

Zabrzmiało to tak, jakby Wojciechowski, niczym reporter, opisał losy postaci realnych, a przecież marką tego pisarza jest wyjątkowo wybujała kreatywność fabularna, a także polifoniczność stylu.
Wojciechowski, który zadebiutował w 1967 roku powieścią „Kamienne pszczoły” „posługuje się takimi środkami, jak pastisz bądź cytat, łączy różnorakie stylistyki (np. powieści psychologiczno-obyczajowej czy sensacyjno-szpiegowskiej, przygodowej, podróżniczej).
Swobodnie traktuje przy tym realia historyczno-obyczajowe, tworząc prozę impresyjną, kreującą własny obraz świata.
Współwystępowanie różnych płaszczyzn czasowych wydaje się być próbą zapisu polskiej tradycji, w tej postaci, jaka zawarta jest w społecznej świadomości – pełnej stereotypów, zapożyczeń z literackich konwencji i styli”. Takimi też cechami odznaczają się inne jego powieści, choćby „Czaszka w czaszce” ( 1970), „Wysokie pokoje” (1977), „Obraz napowietrzny” (1988) czy „Harpunnik otchłani” (1996 ). Piotr Matywiecki określił „Zły wiatr” jako „summę jego myślenia o dzisiejszej światowej cywilizacji i kulturze.
Mozaika krótkich rozdziałów ukazuje świat rozedrgany emocjonalnie i duchowo, świat który niejako ze swojej straceńczej natury „prosi się o katastrofę”. Wszystko z czego ten świat jest dumny – a nade wszystko jego komunikacyjna, wszechobejmująca sieć – ulega rozpadowi.
Beznadzieja przenika się z nadzieją, tworząc aurę schyłkowego świata. Zakres przestrzenny wypadków jest ogromny, obejmuje kontynenty. Sensacyjna i miłosna fabuła przenika to realistyczne, a zarazem groteskowe uniwersum”. „Główny nacisk autor „Złego wiatru” kładzie nie na samą katastrofę, lecz odbudowę „Europy ojczyzn”, w której zniszczone zdehumanizowane połączenia cyfrowe zostają zastępowane nawiązywanymi na nowo więzami międzyludzkimi.
Ten konieczny regres ma najwyraźniej dla pisarza znaczenie terapeutyczne, jest też niewątpliwie malowniczy, gdy na drogi powracają konne zaprzęgi i auta na gaz drzewny.
„Zły wiatr” proponuje czytelnikowi oryginalną opowieść o Europie, snutą przez dziesiątki zmyślonych, ale jakże żywych postaci, a zarazem realizuje ambitny zamiar filozoficznej diagnozy współczesności” – napisał z kolei Paweł Dunin-Wąsowicz. „Współwystępowanie różnych płaszczyzn czasowych wydaje się być próbą zapisu polskiej tradycji, w tej postaci, jaka zawarta jest w społecznej świadomości.
A zatem pełnej świadomie stosowanych stereotypów, zapożyczeń z literackich konwencji i stylów”.
49 postaci tej powieści (nie mającej jednak zwartej, linearnej fabuły, lecz zbudowanej, niczym mozaika, z licznych epizodów, z cząstek), których listę autor umieścił na wstępie, jak postaci dramatu, rozproszył po „świecie”, konfrontując je z nim.
Ten „świat” należy rozumieć także dosłownie, geograficznie, gdyż przestrzeń narracyjna tej powieści rozciąga się od Gdańska po Lampedusę, od Nowego Jorku po Lubljanę, od St Gallen po Katowice, od Triestu po Szczecin, od Górnej Bawarii po Gdynię-Orłowo, od Atlantyku po Ocean Indyjski.
Zawsze podziwiałem fabularną, iście „demiurgowi” kreatywność Wojciechowskiego, jego rozbuchaną wyobraźnię, zdolność do tworzenia fikcyjnych, zmyślonych światów. Cechy te odnajdujemy również w tej jego prozie, będącej kolejnym potwierdzeniem jego pisarskiej sprawności.
Czyta się „Zły wiatr” tak jakby co chwilę zmieniało się gatunki lektury, od prozy obyczajowej po przygodową, od podróżniczej po polityczną, od małego realizmu po fantasmagorię, od dystopii po baśń.
Jakby wędrowało się po ruchomej mozaice, po kalejdoskopie, przeskakując niczym szachowy konik z miejsca na miejsce. I ten nieco szalony kalejdoskop, migotliwa mozaika, układa się w mądrą i barwną powiastkę filozoficzną o tym, jak toczy się ten nasz światek. A kto nie przepada za filozoficzną refleksją, może ostatecznie potraktować tę powieść nawet jak rozrywkowe czytadło, a to właśnie dzięki gatunkowej pojemności prozy Wojciechowskiego i jego pisarskiemu kunsztowi.
Mam jednak wrażenie, że kryzys świata obecnego, wzmocniony przez pandemię jest znacznie bardziej dramatyczny niż mógł to sobie wyobrazić pisarz obdarzony nawet tak bardzo bogatą wyobraźnią, jak Piotr Wojciechowski.
Piotr Wojciechowski – „Zły wiatr”, Wydawnictwo Test, 2020, str. 397, ISBN 978-83-7038-188-X

Poprzedni

66 postaci z autorem w tle

Następny

„Szturmem chcieli zdobyć niebo…” (cz. II)

Zostaw komentarz