30 listopada 2024
trybunna-logo

Z „Albercikiem” przez życie

Tytuł tej książki – wywiadu z Olgierdem Łukaszewiczem jest mylący: „Seksmisja i inne moje misje”. Nawiązanie do głośnego filmu to jedynie pretekst, to spotkanie z jednym najbardziej kolorowych polskich aktorów.

Piszę „kolorowych”, bo tak właśnie sam siebie Olgierd Łukaszewicz określa, dystansując od takich określeń jak „wybitny aktor”, „mistrz”, „niedościgniony artysta” itp., itd. Łukaszewicz woli „kolorowego”, a więc takiego, który nie da się zamknąć w jednej formule i odłożyć na półkę jak eksponat, albo umieścić w gablotce. Chociaż… w paru miejscach w takich „gablotkach” się znalazł, właśnie jako Albercik z „Seksmisji” Juliusza Machulskiego w kopalni soli w Wieliczce, gdzie ten przesławny film nagrywano, a dzisiaj dla uczczenia tego faktu urządzono pamiątkową wystawę. Albo też w Mińsku Mazowieckim, gdzie upamiętniono niegdysiejsze zdjęcia do niezapomnianego filmu Andrzeja Wajdy („Brzezina”). Tylko arcydziełom śląskim Kazimierza Kutza zabrakło trochę szczęścia i nie sprawiono jeszcze wystawy, ale może lepiej byłoby, gdyby „zrewitalizowano” kopię tych filmów – „Soli ziemi czarnej” i „Perły w koronie”, których digitalizacja uchroniłaby je przed fizyczną degradacją. O to zabiega od dawna Olgierd Łukaszewicz i z tego, co słychać jego starania mają się wkrótce ziścić.
Od razu, kiedy dotykamy tematu „Łukaszewicz”, okazuje się, że mamy do czynienia nie tylko z aktorem, a niechby i „kolorowym”, ale instytucją, z kimś, kto nie poprzestaje na wykonywaniu swoich zawodowych obowiązków w sposób budzący podziw, ale również z kimś, kto żywo uczestniczy w poszukiwaniu rozwiązań ważnych spraw społecznych. W szczególności spraw związanych z kulturą, a z teatrem przede wszystkim. Nie na darmo Olgierd Łukaszewicz przewodzi Związkowi Artystów Scen Polskich, sumieniem środowiska aktorskiego jest od wielu, wielu lat. Początki tej infekcji dotknęły go – jak można się dowiedzieć ze wspólnej książki Łukaszewicza i Miłkowskiego – już w połowie lat 70. ubiegłego wieku w warszawskim Teatrze Powszechnym, gdzie koledzy powierzyli mu szefostwo koła SPATiF-u. Tę szczególną społeczną wrażliwość artysty podkreślił niedawno autor książki, publikując na łamach tygodnika „Przegląd” wypowiedź o swoim bohaterze wywiadu, „Idealista jak Albercik”: „Zawsze ciągnęło go do ludzi, do tworzenia społecznego fermentu. Zaczęło się to już w harcerstwie i trwa do dzisiaj. Jego pełna pasji praca w stowarzyszeniu aktorów, ZASP-ie, któremu po raz kolejny przewodniczy, udział w niepoliczonych debatach o przyszłości teatru w Polsce, liczne interwencje podejmowane w imieniu słabszych i pokrzywdzonych budzą szacunek, a czasem podejrzliwość śledzienników: dlaczego tak się stara? Myślę, że „tak ma”, tak został wychowany i tak rozumie swoje „miejsce na ziemi”.
Nic więc dziwnego, że książka, której treścią jest opowieść o życiu i twórczym dorobku Olgierda Łukaszewicza nie mogła dotyczyć jedynie imponującej kolekcji ról filmowych i teatralnych, które aktor zagrał. Musiała również dotyczyć społecznej pasji artysty, jego walki o poprawę sytuacji materialnej (w tym niepoliczonych zabiegów o ocalenie Domu Aktora Weterana w Skolimowie) i zachowanie aktorskiego etosu, ale także jego licznych „wycieczek”, używając tego słowa w sensie Sienkiewiczowskim, na inne, nieaktorskie terytoria. Kiedy komuś dzieje się krzywda, kiedy został już opuszczony przez wszystkich i wydaje się, że jego sytuacja jest beznadziejna, wtedy pojawia się Łukaszewicz. Nie może być wszędzie, ale jego aktywność w niesieniu pomocy pokrzywdzonym jest doprawdy imponująca, by tylko wspomnieć o kampanii podjętej w obronie wyzutego ze swojej własności rolnika przez pazernego lichwiarza. Do akcji pomocowej Łukaszewicz wciągnął kogo się dało, niebo i ziemię, a nawet Piotra Ikonowicza, aby razem bić na alarm przeciw oszustom, niszczącym życie porządnych, choć niekiedy naiwnych, bezbronnych ludzi.
Na naszym rynku wydawniczym ukazuje się bardzo wiele wywiadów z popularnymi artystami. Najwięcej z nich ma charakter zbioru anegdot. Pełnią raczej funkcję rozrywkową, a nie przewodników po życiu i twórczości artystów. W tej książce też anegdot nie brakuje, aktor ma bystre oko i – jak na aktora przystało – doskonałą pamięć. Potrafi opowiadać. Ale anegdoty, czasem nawet dość pikantne, to przyprawa tej księgi-rzeki (bo to przecież niemal 500 stron druku!). Można zanurzyć się w nurcie rozmowy o tym, czym jest sztuka, film, aktorstwo, jak powstają role, czym różni się praca z rozmaitymi a wybitnymi reżyserami, a tych na drodze Łukaszewicza doprawdy nigdy nie brakowało – oprócz wymienionych już Wajdy i Kutza, innych czołowych reżyserów filmowych: Janusza Majewskiego, Agnieszkę Holland, Juliusza Machulskiego, Feliksa Falka, Ryszarda Bugajskiego czy Filipa Bajona. Tę listę trzeba by uzupełnić o równie imponującą listę reżyserów teatralnych, spośród których tylko przypomnijmy Erwina Axera, Jerzego Grzegorzewskiego, Zygmunta Hübnera czy Helmuta Kajzara.
W tej książce liczy się też bardzo starannie skomponowana strona wizualna. Trafny dobór zdjęć, w tym nieznanych zdjęć rodzinnych, z archiwum bohatera, fotosy z filmów i przedstawień teatralnych, a także widowisk, które Olgierd Łukaszewicz z wielką pasją przygotowywał współtworząc nimi legendę Teatru Narodowego, którego był przez kilka lat aktorem, budują klimat książki. Pozwalają oddać się starszym czytelnikom wspomnieniom, a młodszym podsuwają pomosty wyobraźni.
Ważna jest wreszcie partia końcowa książki, w której możemy podążać ścieżkami kariery artystycznej aktora, odnajdując nie tylko daty premier i poszczególne role, ale także fragmenty recenzji opisujących dorobek artysty.
Kiedy otworzymy tę książkę, natrafimy na pierwsze pytanie, jakie stawia Miłkowski:
„Skąd pan właściwie jest? Z Warszawy, ze Śląska, czy może z Zagłębia, bo w życiorysach podają, że w Zagłębiu się pan urodził? A może z Krakowa, bo to i studia, i pierwszy teatr. Trochę z Helu, bo dużo pan czasu tam spędził, nawet teatr założył, a jeśli spojrzeć na rodowód rodziców, to jeszcze skądinąd. Może jednak z Warszawy?”.
Jeśli chcemy poznać odpowiedź na to pytanie i jeszcze tysiąc innych (dosłownie „tysiąc”, bo tyle właśnie pytań postawił autor aktorowi), trzeba po tę książkę sięgnąć, aby znaleźć się bliżej „kolorowego” aktora.

„Seksmisja i inne moje misje”, Olgierd Łukaszewicz w rozmowie z Tomaszem Miłkowskim, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016

Poprzedni

Polacy w roli faworytów

Następny

Legia kupuje piłkarzy na zapas