16 listopada 2024
trybunna-logo

Wojownik polski z dewocyjną skazą

Na 75-lecie istnienia, Państwowy Instytut Wydawniczy, jedna z kilku najznakomitszych polskich oficyn wydawniczych wznowiła (to drugie już wznowienie, czyli trzecia edycja) „Jana III Sobieskiego”, fundamentalne dzieło nieżyjącego już niestety profesora Zbigniewa Wójcika, wybitnego znawcy historii XVII wieku.

Dzieło Zbigniewa Wójcika już przed laty, gdy ukazało się po raz pierwszy, komplementowane było zgodnie za kapitalny styl historycznego, naukowego pisarstwa i zaliczone, także z tego powodu, do jego klasyki, koncentrującej tak wybitne nazwiska z przeszłości odległej i bliższej, jak Władysław Konopczyński, Szymon Askenazy, Adam Skałkowski, Wacław Tokarz, Andrzej Zahorski, Jan Baszkiewicz (wymieniam tylko dziejopisów polskich) i inni. Ów styl odznacza się kryształową, potoczystą, klarowną polszczyzną oraz darem snucia, w oparciu (nade wszystko) o źródła dokumentalne, dynamicznej i logicznej narracji historycznej.
Nie ma tu sensu przywoływać, nawet w „telegraficznym” skrócie, zdarzeń z życia króla Jana, bo każdy może odnaleźć je w dowolnym słowniku historii Polski, w dowolnym źródle klasycznym czy internetowym. Warto zastanowić się raczej, jaka motywacja mogła być źródłem decyzji Zbigniewa Wójcika, by z grona królów polskich tak bliskiego mu XVII wieku wybrać akurat Jana III Sobieskiego, a nie któregoś z Wazów, Zygmunta III, Władysława IV, Jana Kazimierza lub choćby nawet Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Jeśli miałbym „obstawiać” jakąś wersję odpowiedzi na to pytanie, to wskazałbym na to, że panowanie Jana III (1673-1699) było, po pierwsze, „łabędzim śpiewem” wielkości Rzeczypospolitej Obojga Narodów i to łabędzim śpiewem po ponad (co najmniej) siedemdziesięcioletnim okresie wielkiej (polskiej) smuty, klęsk militarnych i rozkładu państwa.
Długie, bo 26-letnie panowanie króla-wojownika, ex-hetmana wielkiego koronnego, „lwa Lechistanu”, pogromcy Turków pod Wiedniem, było (ze spektakularnego punktu widzenia) pełnym splendoru interludium pomiędzy rozkładem państwa czasu Wazów a jeszcze większym, już do grobu prowadzącym Rzeczpospolitą (osobliwy przypadek Rzeczypospolitej, czyli republiki, która była monarchią) rozkładem czasu Sasów.
Innymi słowy, epoka panowania Jana III była przedśmiertnym, chwilowym (i w gruncie rzeczy) pozornym ozdrowieniem organizmu państwa. Jan III co prawda wielkim wojownikiem był, ale już politykiem niekoniecznie – najdelikatniej mówiąc – wybitnym. Wójcik silnie akcentuje i omawia n.p. jedną z najciemniejszych stron panowania Jana, czyli jego wiernopoddańczą, naiwną podległość Watykanowi i dawanie posłuchu jego agenturze, Watykanowi, który uczynił sobie z tego władcy „podwykonawcę” w realizacji swoich celów.
Kto wie, czy to nie Janowi III Sobieskiemu wypada przypisać negatywną, historyczną rolę uczynienia z Polski „sługi i podnóżka” Watykanu, kto wie, czy to nie on jest najważniejszym patronem idei streszczającej się w zawołaniu „Polonia semper fidelis”, zawołaniu które zawiera w sobie nieszczęsny dla pokoleń Polaków splot zależności od „Rzymu”, w które od trzystu przeszło lat wplecione jest państwo polskie, po dziś dzień. Hasło „Polonia semper fidelis” poprzedziło frazę o „polaku-katoliku”. Z tego punktu widzenia, to być może Jan III jest niesławnym patronem „Polski zawsze katolickiej”, w znacznie większym stopniu niż większy od niego katolicki dewot, jakim był Szwed Zygmunt III Waza (to skądinąd ponury paradoks, że jeden z najgorszych królów polskich upamiętniony został najsławniejszym polskim pomnikiem – Kolumną Zygmunta w Warszawie). Nie zamierzam, ani też nie potrafię wyręczyć profesora Wójcika w opowieści o Janie III Sobieskim.
Najgoręcej polecam tę wspaniałą lekturę. I tylko na koniec dodam, dlaczego, choć nie jestem zupełnie wolny od czaru tej postaci, nie mogę uznać go za pozytywnego bohatera mojej pamięci historycznej. To za Jana III poniósł męczeńską śmierć za ateizm Kazimierz Łyszczyński. Król, choć zamienił mu stos na ścięcie (co było gestem humanitarnym), nie zdobył się na ułaskawienie go, choć był w mocy to uczynić. Gdyby tak się stało, zamiast jako sługa kleru katolickiego, wszedłby do historii jako jeden z prekursorów nowoczesnej świadomości.
Zbigniew Wójcik – „Jan III Sobieski”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, str. 596, ISBN 978-83-8196-253-7

Poprzedni

Bliska, tajemnicza Dania

Następny

Urojenia dziecięcej wspólnoty

Zostaw komentarz