16 listopada 2024
trybunna-logo

„Traktaty” – sukcesami Władysława Gomułki

Takie zworniki gmachu europejskiego pokoju, jak układ zgorzelecki z 1950 r. czy układ z RFN w 1970 r. o podstawach normalizacji, mają w skali historycznej takie samo znaczenie, jak filary przy budowie mostu.
gen. Wojciech Jaruzelski

Zbliżająca się 50 rocznica „Układu” Polska – NRF, nie powinna być zapomniana przez Polaków. Był drugim „filarem przy budowie mostu”- dziś powiedzielibyśmy częścią autostrady do „europejskiego pokoju”, jak obrazowo ocenił Generał. Władysław Gomułka, który osobiście wyznał, że „układ z Niemcami jest zwieńczeniem jego życia”. Jaką drogą przeszła Polska, I Sekretarz KC PZPR przed pół wiekiem-proszę, by Państwo skrótowo prześledzili w tym tekście.
Wnioski z Poczdamu
Władysław Gomułka – jeden z członków polskiej delegacji na Konferencję w Poczdamie- bacznie obserwujący jej przebieg, a szczególnie kuluarowe dyskusje i spory, doszedł do wniosku, iż zachodni alianci nie są chętni granicy na Odrze. Granica ta była jedną z kluczowych spraw rozpatrywanych przez ministrów spraw zagranicznych, ekspertów oraz Wielką Trójkę. Eksperci wspierający naszą delegację, przedstawili opracowania i ekspertyzy dla powojennego kształtu terytorialnego Polski, jej rozwoju i zasiedlenia terenów „po Odrę”. Ich memoriał pt. „Postulaty Polski w sprawie granicy zachodniej”, ambasadorzy 10 lipca dostarczyli rządom wielkich mocarstw. Kilka dni później nad jego treścią dyskutowała Wielka Trójka. Ważyły się głosy byśmy zbytnio nie skorzystali terytorialnie i gospodarczo kosztem Niemiec. Pytanie- dlaczego- jest frapujące nawet po upływie 75 lat. Przecież nie kto inny, tylko Niemcy hitlerowskie były winne wybuchu II-ej wojny światowej, jeszcze w 1945 r. nie policzonych a przerażających strat materialnych, widocznych dosłownie na każdym kroku, także ludzkich. Też wtedy, wiosną i latem 1945 r. „odkrywanych” w obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec, zagłodzonych ludzi, rozkładających się zwłok, co udokumentowały angielskie kroniki filmowe, znane też w Polsce. Wstyd napisać, że takie postrzeganie ówczesnej rzeczywistości i myślenie jest naiwne. Tak, takie „myślenie po ludzku”- choć oparte na realiach jest tylko przyziemne. Prezydent USA Harry Truman tak nie myślał. Myślał perspektywicznie, przyszłościowo- jak wykorzystać Niemcy, jako przeciwwagę w swojej polityce wobec ZSRR. „W składzie delegacji amerykańskiej coraz większymi wpływami cieszyli się zwolennicy tzw. ostrego kursu, twardej postawy wobec Związku Radzieckiego. Jednym z rzeczników tej polityki był sam prezydent Truman”, pisze prof. Longin Pastusiak w książce „Monografie. Kontynuacja i zmiana”. Wyd. Warszawa 2016. Stąd kalkulacje USA by nie „skrzywdzić” Niemiec przez utratę terytorium na rzecz Francji i Polski. Znana jest kąśliwa dla nas wypowiedź Churchilla, iż „polska gęś padnie z niestrawności”, że nie potrafimy dobrze zagospodarować tych ziem. Minister Ziem Odzyskanych w rządzie Edwarda Osóbki-Morawskiego, Władysław Gomułka(1945-1948) zaangażowaniem, wielką energią i oddaniem, nie dał żadnych podstaw do spełnienia się „wizji” brytyjskiego premiera.
To przecież Stalin stał twardo na stanowisku, by te Ziemie były politycznie, terytorialnie i administracyjnie nam przynależne. Wielu jest gotowych krzyknąć – Stalin przecież miał tu swój cel, interes, dlatego tak postąpił. Oczywiście, że miał! Wielu „piaskowych” polityków dziś wie „lepiej” jaki był. A jaki cel, interes mieli Truman i Churchill, że nie chcieli nam tych Ziem dać? Przecież nie „dawali” nawet piędzi swego, tj. amerykańskiego czy angielskiego terenu. Mieli interes- Niemcy, jako „argument siły” przeciwko ZSRR. A gdyby Stalin zgodził się z Trumanem i Churchillem (był jeden przeciw dwóm!) – pytam o kształt terytorialny Polski. Czyli z zachodnią granicą z 1937 r. i bez Kresów Wschodnich – wniosek: Polska kształtem terytorialnym zbliżona do Królestwa Polskiego. Niektórzy uważają, że Truman z Churchillem na Stalinie „wymusiliby” oddanie nam Kresów Wschodnich! Pytam- kiedy mieliby to uczynić, jeśli nie zrobili tego w Poczdamie, a wcześniej w Teheranie i Jałcie? Odpowiadam-wolne żarty, odsyłam do literatury dokumentalnej. Czy – jak myślą niektórzy – nienawiść do Stalina i ZSRR za Kresy Wschodnie, byłaby do dziś tą „właściwą i słodką zapłatą”? – też wolne żarty.
Sekretarz Stanu James Byrnes 6 września 1946 r. w Stuttgarcie oświadczył, że granice Niemiec nie są jeszcze ostatecznie ustalone. Wystąpił z tezą, jakoby ziemie na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej zostały tylko czasowo oddane pod zarząd Polski i Związku Radzieckiego. Warto w tym miejscu zapytać o polityczno-militarne następstwa tych postanowień dla Polski. Najkrócej można odpowiedzieć tak- traktat poczdamski z tej granicy czynił „kartę jątrzenia” między narodami polskim i niemieckim, co liczne ziomkostwa wykorzystywały w oddziaływaniu na świadomość młodych Niemców. Wyraźnie widać to w podręcznikach historii z tamtych lat. Zachodni politycy nie dostrzegali „otwartości” tej sprawy, lekceważyli jej wagę dla Polski, nie chcieli jej ostatecznego uregulowania. Tym samym „wciskali” nas w „objęcia” ZSRR, gdyż był jedynym jej gwarantem. To także pod rozwagę wszystkim teoretykom dywagującym nad suwerennością Polski lat 1945-1989, tak ochoczo opluwających władze PRL.
Sprawa Szczecina
Niech nas, nawet po 75 latach nie dziwi ustalenie w Poczdamie, że zachodnia granica przebiegać będzie „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia”, rzeką Odrą do Nysy Łużyckiej i dalej na południe do granicy z Czechosłowacją. Ziemie na wschód od Odry zostały włączone administracyjnie do Polski, zaś ich status miał być ostatecznie rozstrzygnięty w traktacie pokojowym. Terminu tego traktatu nie ustalono. Proszę raz jeszcze przeczytać powyższe zdania i zwrócić uwagę na określenie – „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia”. Zachodni sojusznicy, właśnie w kontekście troski o Niemcy, by nie uszczuplić ich terytorium nie mogli znaleźć właściwego określenia na ten odcinek granicy. Bo dalej, niejako naturalnie wytyczał ją bieg Odry i Nysy Łużyckiej. Wciąż nie rozwiązano kwestii przynależności Szczecina. Pojawił się zamysł, by uczynić go „wolnym miastem”. Znane doświadczenia z Gdańska spowodowały odrzucenie. Zaistniał stan „zawieszenia” jego przynależności, do Niemiec, czy Polski. Urzędowały w nim administracyjne władze niemieckie i polskie. Wreszcie przerwał to Stalin – on jest też autorem cytowanego wyżej zapisu. Na kilkakrotne naleganie naszych władz, w tym prezydenta Szczecina Piotra Zaremby, polecił marsz. Gieorgijowi Żukowowi przekazać miasto Polsce. Zmagania się z jego odbudową i zagospodarowaniem opisał pierwszy prezydent, wspomniany Piotr Zaremba. To odrębny temat i niezwykle ciekawy. Zachęcam do zapoznania się z tymi wspomnieniami.
Tu taka ciekawostka. W 1959 r. podczas wizyty, tym razem faktycznie przyjacielskiej- Nikity Chruszczowa w Polsce, Władysław Gomułka zaprosił go do Szczecina. Władze miasta nadały mu tytuł jego honorowego obywatela. Czy za „wizytę” w Październiku ’56? Otóż nie! I Sekretarz KC PZPR liczył, że przy „zbiegu okoliczności”, których nie sposób przewidzieć, Nikita Chuszczow nie odda Niemcom miasta, ze swoim obywatelstwem! Może ktoś uznać to myślenie za naiwne, próbę ośmieszenia, „wybielenia” Gomułki, to bzdura. Nie, to dowód szukania każdej, możliwej okazji, by przekonywać radzieckich, że słusznie postąpili- nawet Stalin, którego potępił na XX Zjeździe KPZR, że granica jest na Odrze. My mądrze i dobrze gospodarujemy na tych Ziemiach. Co więcej, zdecydowanie „trzymamy straż nad Odrą”- jak wtedy mówiono. Tę „straż”, Władysław Gomułka pokazał Nikicie Chruszczowowi, zapraszając do 12 DZ im. Armii Ludowej, na zwiedzenie koszar i pokazy poziomu wyszkolenia. Wtedy Dywizja była już po przezbrojeniu z wyposażenia „piechotnego” na zmechanizowane. Proces ten sprawnie, pokazowo przeprowadził jej dowódca, gen. bryg. Wojciech Jaruzelski! Żołnierze tej Dywizji, będącą wtedy najlepszą w Wojsku Polskim, brali czynny udział w odbudowie Szczecina (zniszczony był w 50 proc.), min. katedry, którą Jan Paweł II podniósł w 1987 r. do godności bazyliki mniejszej.
Układ Zgorzelecki
Stalin, w Poczdamie wydał się Władysławowi Gomułce koniunkturalistą, ale jego gry nie potrafił rozszyfrować. Stąd optował za dodatkowym, tajnym protokołem do umowy polsko- radzieckiej z kwietnia 1945, zawierającym gwarancje ZSRR o niezmienności stanowiska, w sprawie zachodniej granicy, jeśli doszłoby „kiedyś” do zjednoczenia Niemiec. Jego sugestie nie przekonały członków rządu. ZSRR i władze NRD też były przeciwne, pomysł upadł. Obawy te dały jednak pozytywny skutek. Moskwa uznała, iż Berlin powinien podpisać traktat z Polską o uznaniu granicy na Odrze i Nysie. Polska zaś, zyskała przychylność władz NRD, gdy w maju podjęła decyzję o obniżeniu wysokości przysługujących nam reparacji. Układ w Zgorzelcu 6 lipca 1950 r. podpisali-Wilhelm Pieck, prezydent NRD i Walter Ulbricht, szef partii SED, obaj- wcześniejsi jego przeciwnicy. Był to tylko układ między dwoma państwami, nie aprobowany przez Zachód. Ale był to sukces Władysława Gomułki, który wtedy, w lipcu 1950 r. przebywał w więzieniu, oskarżony o tzw. odchylenie prawicowo- nacjonalistyczne. Na scenę polityczną wrócił w Październiku 1956 r. Ale to osobny temat. Wówczas, lata 1945-1948 tylko tyle mógł uczynić-zbudował „pierwszy filar mostu” do europejskiego pokoju, jak określił gen. Wojciech Jaruzelski. Zapytam, czy ktoś z Państwa zauważył jakąkolwiek wzmiankę o tym „Układzie” w naszych mediach – w lipcu minęła 70 rocznica! Proszę „skrupulatnie” poszukać w pamięci!
Droga do traktatu 1970
Profesor Andrzej Werblan pisze, iż Władysław Gomułka „w rozmowach z przywódcami ZSRR i na spotkaniach Układu Warszawskiego niezmiennie-do 1967 r.-obstawał przy trzech postulatach w kwestii niemieckiej: uznania przez NRF istniejących granic, suwerenności NRD i wyrzeczenia się broni jądrowej. Postulat drugi oznaczał faktycznie stawkę na podział Niemiec. Gomułka zdawał się sądzić, że Niemcy podzielone, nie będą zdolne realnie kwestionować polskiej granicy, ponadto, priorytetowy w tych warunkach dla NRF cel zjednoczenia odsunie na plan dalszy inne rewindykacje”. Decyzje o podziale Niemiec były od początku traktowane jako zbyt krzywdzące dla narodu niemieckiego. W tym względzie zgodność polityków po obu stronach „granicy niemieckiej” była ewidentna. Traktat zgorzelecki takie głosy w NRD wyciszył. Rząd boński preferował najpierw zjednoczenie Niemiec na warunkach uznanych przez niego, co oznaczało wchłonięcie NRD. Taką opcję do pewnego czasu za możliwą widział i gen. Charles de Gaulle, gdyż mieściła się w jego koncepcji „Europy od Atlantyku po Ural”. Umiarkowane poparcie zyskał w Polsce (1967 r.), ale spotkał się ze stanowczym sprzeciwem odnośnie Niemiec. Polska w istnieniu NRD widziała też istotny czynnik swego bezpieczeństwa. Dał temu wyraz Władysław Gomułka na spotkaniu z dziennikarzami, tłumacząc powody interwencji w Czechosłowacji (sierpień 1968 r.), m.in. mówiąc:- „My musimy widzieć i patrzeć nie tylko na dzień dzisiejszy, … nie tylko czekać na to, czy jutro, nawet może za parę miesięcy nic nam nie będzie groziło, żadna wojna, czy jeszcze nam nie zabrano Ziem Odzyskanych, czy jeszcze nie zlikwidowano NRD”. Choć tę interwencję potępiły polskie władze po 1989 r., kierując się innymi względami, jednakże racji rozumowaniu I Sekretarza KC PZPR w sytuacji jaka panowała w Europie nie można do końca odmówić. Mało kto zna opinię, iż ta interwencja, przeprowadzona w zaskakujący sposób, przekonała na Zachodzie, w tym w NRF trzeźwo myślących polityków do rewizji myślenia o dalszej polityce wschodniej.
Na drodze do „traktatu granicznego”, ważnym krokiem okazał się głos Willy Brandta na zjeździe socjaldemokratów w Norymberdze (marzec 1968). Mówi on o „możliwości uznania linii Odry-Nysy”. Gomułka zajęty wewnętrzną „sprawą żydowską”, wystąpieniami studentów i oskarżeniami niektórych członków z kierownictwa partii i państwa np. Mariana Spychalskiego o sprzyjanie Żydom, co później okazało się fikcją, nie odpowiada na te słowa. Jednakże „ziarno zostało posiane”. Rumunia w 1967 r. nawiązuje stosunki dyplomatyczne z Bonn. Rozmowy z radzieckimi pozwalają Gomułce wnioskować, iż podjęcie kroków bezpośrednio z NRF nie spotka sprzeciw. Jest zdania, że Polska powinna sama uregulować problem granicy, bez wielostronnego porozumienia, za którym dotąd opowiadała się Moskwa. Poleca więc naszej dyplomacji podjąć aktywne kroki. Sam na temat stosunków polsko-niemieckich obszernie mówi 17 maja 1969 r. na przedwyborczym spotkaniu w Warszawie. Za „Trybuną Ludu” z 18 maja przypomnę takie myśli- „Głównym probierzem polityki NRF był, jest i będzie stosunek rządu zachodnioniemieckiego do uznania istniejących granic w Europie, w tym granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, jako ostatecznych oraz do uznania faktu istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej jako suwerennego i równoprawnego państwa niemieckiego… Jeżeli jednak rząd NRF utrzymuje, że zawarcie takiego układu z Polską przed zawarciem traktatu pokojowego z Niemcami byłoby niezgodne z układami poczdamskimi, wypada nam zaproponować mu, aby zwrócił się do rządów Związku Radzieckiego, Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych z zapytaniem czy NRF: ma suwerenne prawa do zawarcia układu z Polską, w którym istniejąca granica na Odrze i Nysie zostanie uznana za ostateczną? Każda odpowiedź będzie pouczająca dla całej Europy”. Łatwo zauważyć, iż I Sekretarz KC PZPR jasno stawia na dwustronne podejście do sprawy granicy, czym wspiera stanowisko Brandta. Jego przeciwnikom, także w niemieckich władzach daje ciekawą radę, będąc pewnym, że dawna Wielka Trójka nie zakwestionuje Poczdamu. Tak, niejako „zmuszał” ją i Zachód, do poparcia polskiej opcji. Jednocześnie „stawiał” radzieckich przed opcją „jednego wyboru”. Jaką? – uznać „wolność decyzji” Polski (dzisiejszym „piaskowym politykom” nie jest w smak) w kwestii zachodniej granicy oraz czytelnie poprzeć to stanowisko Polski! Czy ktoś wyobraża sobie wtedy sprzeciw ZSRR? Przecież wywołałby oburzenie Polaków i opinii światowej!
Sytuacja w NRF
Po odejściu Konrada Adenauera ze stanowiska Kanclerza (1963 r.), w NRF zaczynają się pojawiać pewne inicjatywy w polityce wschodniej. Do głosu dochodzą zwolennicy uregulowania stosunków z Polską, w tym akceptacji „porządku poczdamskiego”. Bacznie je obserwuje Władysław Gomułka- prof. Werblan pisze – „godzi się na ożywienie stosunków gospodarczych i czeka na dalsze zmiany” (Traktat grudniowy 1970, Wyd. MAG, 2006). Strona polska podejmuje także kroki służące zbliżeniu. Mieczysław Rakowski w pamiętnikach (Dzienniki polityczne. Wyd. Iskry, 2004), zwraca uwagę na obawy niemieckich rozmówców, co do zrozumienia ich kroków przez ówczesne partie polityczne. Jedynie zachodnioniemieccy socjaldemokraci, na czele z Willy Brandtem nie wykazywali takich rozterek. Podchodzi do nich ze zrozumieniem, wiedząc, że wielu niemieckich intelektualistów i polityków straciło swe majątki na ziemiach włączonych do Polski. Istotną rolę spełnił „list biskupów”, z pamiętnymi- „przebaczamy i prosimy o nie”.
We wrześniu 1969 r. wybory wygrywa koalicja z SPD, a Willy Brandt obejmuje urząd kanclerza. Służy to intensyfikacji kontaktów dyplomatycznych i indywidualnych, np. Redaktora Naczelnego „Polityki” Mieczysława Rakowskiego, dziennikarza Ryszarda Wojny, dość szeroko opisanych w dokumentach, wspomnieniach oraz znanych z wielu różnych publikacji. Powiem więc skrótowo, iż merytoryczne prace nad tekstem traktatu postępują w Bonn i Warszawie, a ich wersje są uzgadniane i korygowane ku zadowoleniu obu stron, choć nie cichną głosy sceptyków, wręcz przeciwników takiego rozwiązania.
Kluczowy jest artykuł I traktatu liczącego ich zaledwie pięć, a jego treść brzmi tak:
1.Polska Rzeczpospolita Ludowa i Republika Federalna Niemiec zgodnie stwierdzają, że istniejąca linia graniczna, której przebieg ustalony został w rozdziale IX uchwał Konferencji Poczdamskiej z dnia 2 sierpnia 1945 roku od Morza Bałtyckiego bezpośrednio na zachód od Świnoujścia i stąd wzdłuż rzeki Odry do miejsca, gdzie wpada Nysa Łużycka oraz wzdłuż Nysy Łużyckiej do granicy z Czechosłowacją, stanowi zachodnią granicę państwową Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Potwierdzają one nienaruszalność ich istniejących granic, teraz i w przyszłości, i zobowiązują się wzajemnie do bezwzględnego poszanowania ich integralności terytorialnej.

Oświadczają one, że nie mają żadnych roszczeń terytorialnych wobec siebie i nie będą takich roszczeń wysuwać także w przyszłości1
7 grudnia 1970 r. nastąpił finał prac nad „Układem o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków”.
Wizyta Willy Brandta
Willy Brandt przybył do Warszawy w niedzielę, 6 grudnia specjalnym samolotem o godz. 17.35, z liczną grupą polityków, przedstawicieli związków zawodowych, gospodarki, organizacji młodzieżowych, kultury i prasy. Innym samolotem, pół godziny wcześniej przybył wicekanclerz Walter Scheel, szef MSZ. Gości na Okęciu powitał premier Józef Cyrankiewicz i szef MSZ Stefan Jędrychowski. Podczas kolacji w gmachu Urzędu Rady Ministrów, Kanclerz osobiście poznał Władysława Gomułkę, który wyznał, że „układ z Niemcami jest zwieńczeniem jego życia”. Następnego dnia, w poniedziałek 7 grudnia, Kanclerz o godz. 10.15 złożył wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza. 15 min. później pod pomnikiem Bohaterów Getta złożył wieniec, poprawił szarfę i uklęknął. Gest ten wywołał falę krytyki niemieckich przeciwników – później tłumaczył tak: „Nad otchłanią historii, pod ciężarem milionów zamordowanych, uczyniłem to, co robią ludzie, kiedy brakuje słów”. Żonie wyjaśnił tak- „przecież coś trzeba było zrobić”. Krótko przed śmiercią w 1992 r. powiedział: „Nic nie rodzi się samo z siebie. I tak niewiele jest trwałe. Dlatego uświadomcie sobie własne siły oraz to, że każdy czas ma swoje własne odpowiedzi i trzeba stanąć na ich wysokości, jeśli chce się zrobić coś dobrego”. Proszę, wczytajcie się Państwo w te słowa- czy po 50 latach straciły na znaczeniu, na wartości wymowy?
Proszę, przeczytajcie wspomnienie pani Hanny Kanieskiej – „Od dziecka mieszkałam na Muranowie, przy ul. Józefa Lewartowskiego. Z okna naszego mieszkania widać było Pomnik Bohaterów Getta. Pamiętam – jako uczennica szkoły średniej, swoiste poruszenie mieszkańców, komentarze Rodziców i sąsiadów po złożeniu wieńca przez Kanclerza pod Pomnikiem. To wywołało wspomnienia z lat okupacji o Powstaniu Żydów w Getcie, ich wywózkach (później dowiedziałam się, że do Treblinki), udzielanej im pomocy. Moja Matka była sanitariuszką- łączniczką w Zgrupowaniu AK mjr. Bartkiewicza podczas Powstania. Wspominała gehennę mieszkańców, późniejsze losy rodziny, przyjaciół. Przyznam, iż wtedy „ludzki gest Niemca” – jak mówiono – zapadł mi w pamięci. Przyjęty był z szacunkiem i odrobiną ludzkiej życzliwości nie tyle do Niemców (do tego było jeszcze daleko), ile do samego Kanclerza. Ale sprawa Układu i zachodniej granicy omawiana przez nauczycieli na lekcjach historii, hasła -„Nie ma problemu granicy, jest problem pokoju” czy „Odra granicą pokoju”, niezbyt mnie zajmowały. Zrozumienie ich sensu i wagi dla Ojczyzny, Polaków – przyszło dopiero później. Gdy zdarza mi się odwiedzać „stare kąty”, znane mi z dzieciństwa, w zadumie staję przed tym Pomnikiem, przypomina mi gest Kanclerza. Idę nieco dalej, do zbiegu ulic Lewartowskiego i Karmelickiej, gdzie od 2000 r. (w 30. rocznicę podpisania Układu) jest skwer i pomnik Willy’go Brandta, skłania do refleksji. Mam wrażenie, iż od tego czasu zaczęłam inaczej patrzeć na Niemców, ale to wyznanie osobiste … A Państwa -dziś sędziwych Warszawiaków – wspomnienia ku czemu prowadzą?
O godz. 11-ej w Sali Kolumnowej Pałacu Rady Ministrów, Układ podpisali, ze strony niemieckiej: Willy Brandt i Walter Scheel, ze strony polskiej – Józef Cyrankiewicz i Stefan Jędrychowski. Podczas śniadania, premier wzniósł toast mówiąc- „Przyświecało nam pragnienie, by – o ile to tylko jest w naszej mocy – przerwać wreszcie tragiczny łańcuch wojen, nieszczęść i krzywd, które znaczyły dotąd dzieje stosunków polsko- niemieckich”. Następnie Kanclerza przyjął Władysław Gomułka w gmachu KC, po czym w Wilanowie premier wydał obiad. We wtorek, 8 grudnia, Kanclerz spotkał się w centrum prasowym z dziennikarzami, serdecznie pożegnany przez kierownictwo Państwa i warszawiaków, o godz. 15.45 odleciał do Bonn.
Tak Władysław Gomułka z najbliższymi współpracownikami zbudował ten „drugi filar”. Był i trzeci, zbudowany w 1990 r. przez Generała ze współpracownikami – też z rządu Tadeusza Mazowieckiego. O tym przy innej okazji. Wspomnę tylko, że Willy Brandt w 1971 r. otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Natomiast na początku grudnia 1990 r., Willy Brandt z Małżonką byli gośćmi Państwa Jaruzelskich, w 20 rocznicę podpisania „Układu”. Uczestniczyli w spotkaniach z politykami i dziennikarzami, zwiedzili Warszawę. Gospodarze i dostojni Goście wysłuchali koncertu Chopinowskiego w Żelazowej Woli. Była to wizyta prywatna i serdeczna, wspominał Generał.

Poprzedni

Gdyby Urban nosił turban…

Następny

„Edukacyjna i zabawna”

Zostaw komentarz